Dziś Dzień Ochrony Bałtyku! Polskim plażom i morzu grozi katastrofa!
Od ponad 70 lat nikt nie zajął się sprawą ekologicznych bomb na dnie morza!
Od ponad 70 lat kolejni polscy ministrowie nie robią nic, by uporać się z ogromnym problemem, który leży na dnie Morza Bałtyckiego. Mowa o wrakach statków – pozostałościach po II Wojnie Światowej – z których w każdej chwili może wyciec pozostałe w nich paliwo. Czy wina leży po stronie bierności władzy? Niestety równie dużym problemem jest przerzucanie odpowiedzialności i zbyt wysoki koszt operacji.
Stan polskiej części Morza Bałtyckiego – raport NIK 2020
Ponad rok zajęło Najwyższej Izbie Kontroli zbadanie dna naszej części przybrzeżnej Morza Bałtyckiego pod kątek zagrożenia ekologicznego. Okazuje się, że na dnie polskich morskich wód leży od pół tysiąca do nawet 3 tysięcy zatopionych wraków, wśród których są i takie z pozostałościami paliwa. To może przez korozję statków wyciec w każdej chwili do wody. Życie stracą ryby, morskie ssaki, zniknie roślinność, a zakażona woda może być też groźna dla turystów.
Na dnie Bałtyku tykają ekologiczne bomby. To niemieckie wraki z czasów II wojny światowej, w których zalegają tysiące ton ropopochodnego paliwa i zatopiona po wojnie broń chemiczna. […] Od siedemdziesięciu lat państwo nic z tym nie robi - ocenia sytuację Najwyższa Izba Kontroli.
Niezależni eksperci zgadzają się z wynikiem raportu i wskazują, że najbardziej niebezpieczne są dwa okręty. Pierwszy z nich to Stuttgart zatopiony 2 kilometry od Gdyni. Ze statku zaczęło wyciekać już paliwo… Drugi wrak to Franken, który leży 20 kilometrów od Helu. Jest on bardzo niebezpieczny, ponieważ to statek typu tankowiec.
Mówimy o wielkości zagrożenia, które można zmieścić w całym składzie wagonów. Tysiąc ton to 20-30 wagonów cystern - ocenił dla TVN24 hydrograf Benedykt Hac.
Z kolei inna ekspertka uważa, że katastrofa może zdarzyć się w każdej chwili. „Każdy z tych wraków koroduje, każdy zacznie przeciekać. Tego nie da się uniknąć. To może być za tydzień, to może być za dziesięć lat. Jedno jest pewne, że to nastąpi” mówiła TVN24 Olga Sarna z Fundacji Mare.
Kto odpowie za zniszczenie morskiej fauny, flory i plaż? Przez lata żadne z ministerstw nie zajęło się sprawą, choć było o niej informowane.
Temat jest bardzo stary i do tej pory nikt się nim nie zajmował - potwierdził TVN24 obecny rzecznik ministerstwa gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, Michał Kania.
Czy zapewnił, że ktoś pomoże wyciągnąć okręty z dna morza? Nie. Operacja ta bowiem jest za droga – to około 10 miliardów dolarów.
Rząd nie chce, by kosztem zostali obarczeni tylko Polacy, skoro to sprawa międzynarodowa. Urząd Morski w Szczecinie potwierdza, że przepisu nie regulują w sposób jasny tego, na kim spoczywa odpowiedzialność. Dodaje, że specjalnie zaprojektowane samoloty dwa razy w tygodniu sprawdzają, czy sytuacja w morzu się nie pogarsza. A co, jeśli będzie za późno?
Jak czytamy na stronie NIK - szacuje się, że uwolnienie zaledwie jednej szóstej środków chemicznych ze zbiorników zalegających na dnie Bałtyku mogłoby całkowicie zniszczyć życie w Bałtyku na ok. 100 lat.