Duda, Kwaśniewska, Komorowska... Sprawdzamy, za co Polacy kochają pierwsze damy!
Która z nich jest ulubienicą Polaków?
- Katarzyna Sielicka
Kim jest pierwsza dama? Tym, kim chce. Może być aktywna jak Jolanta Kwaśniewska, milcząca jak Agata Kornhauser-Duda, niezależna jak Barbara Jaruzelska, empatyczna jak Maria Kaczyńska czy rodzinna jak Anna Komorowska. To ona decyduje o tym, jaką rolę odegra w historii i kim będzie dla ludzi, którzy wybrali jej męża na najwyższy urząd w państwie. Jakie były polskie pierwsze damy i za co kochają je Polacy, sprawdza Katarzyna Sielicka.
Chyba najbardziej znaną anegdotą o pierwszej damie jest ta, kiedy Hillary Clinton podjeżdża z mężem na stację benzynową. Czule wita się z mężczyzną nalewającym benzynę i tłumaczy Billowi: „To mój były chłopak. Miałam wyjść za niego za mąż”. Zadowolony Bill zauważa: „To chyba dobrze, że wyszłaś za mnie. Jesteś teraz żoną prezydenta Stanów Zjednoczonych”. „To nie tak”, odpowiada Hillary. „Gdybym wyszła za niego, to on byłby prezydentem, a ty nalewałbyś nam benzynę”.
Jaka jest rola pierwszej damy? Oficjalnie – tylko reprezentacyjna i ceremonialna. Jej obowiązków nie określa żadna ustawa. Ma towarzyszyć głowie państwa podczas oficjalnych spotkań i wystąpień, za co nie przysługuje jej żadne wynagrodzenie. I tak naprawdę może się do tego ograniczyć. Tylko od pierwszej damy zależy, jak będzie wyglądała jej „kadencja”. W wolnej Polsce po 1989 roku mieliśmy pięć pierwszych dam i każda z nich wybrała inną strategię sprawowania swojej funkcji.
W sondażu przeprowadzonym ostatnio przez IBRiS dla portalu o2 na najlepszą pierwszą damę pierwsze miejsce z wynikiem blisko 50-procentowym zajęła Jolanta Kwaśniewska. Wynik sondażu nie budził zdziwienia. Jolanta Kwaśniewska zasłynęła jako najbardziej aktywna i widoczna pierwsza dama, która wprowadziła zupełnie nowy styl sprawowania tego „urzędu”. Na drugim miejscu znalazła się Agata Kornhauser-Duda, żona obecnego prezydenta. Od początku kadencji znana jest z tego, że… milczy i stanowi niemal idealne przeciwieństwo energicznej Jolanty Kwaśniewskiej. Trzecie miejsce należy do Marii Kaczyńskiej, uwielbianej za wielkie serce, której kadencję przerwała tragiczna śmierć w katastrofie smoleńskiej. Za panią Kaczyńską uplasowały się Anna Komorowska i Danuta Wałęsa.
„Ten wynik mnie ogromnie cieszy, zwłaszcza że od wyboru mojego męża mija w tym roku już 25 lat”, mówiła Jolanta Kwaśniewska. „Niosła mnie młodość, miałam wtedy prawie tyle lat, ile moja córka teraz. Nie chce mi się wierzyć, że zostałam pierwszą damą (śmiech). Mam poczucie satysfakcji, że nie przespałam swoich pięciu minut danych mi przez los”, dodaje.
A jak swoje pięć minut wykorzystały inne pierwsze damy?
Mam swój tytuł!
Wojciech Jaruzelski został prezydentem w 1989 roku po Okrągłym Stole. Nie wybrano go w powszechnych wyborach, a urzędował tylko rok. Niewiele brakowało, a prezydentem zostałby wtedy Czesław Kiszczak. Gdyby tak się stało, pierwszą w wolnej Polsce pierwszą damą zostałaby Teresa Kiszczak, której ta funkcja bardzo by się podobała, do czego przyznała się otwarcie w książce Aleksandry Szarłat „Pierwsze damy III Rzeczpospolitej”. Barbara Jaruzelska znacznie bardziej ceniła sobie własną niezależność.
Gdy została prezydentową, miała już ogromne doświadczenie jako żona wysoko postawionego urzędnika państwowego. Nigdy jednak nie polubiła oficjalnych przyjęć i bankietów. Nie podejmowała też żadnej działalności charytatywnej, którą zwykle zajmują się pierwsze damy. W czasach PRL-u nie było takiego zwyczaju, żony dygnitarzy były nieznane i niewidoczne. Zajmowała się swoją pracą, była germanistką i pracowała w Instytucie Lingwistyki Stosowanej na Uniwersytecie Warszawskim. „Jego praca to jego praca. A moja praca to moja”, mówiła. W wywiadzie dla VIVY! przyznała, że przyjęcia były dla niej katorgą. Bywała na nich tak rzadko, jak się dało. Mimo to jej uroda i klasa sprawiały, że w roli żony przywódcy sprawdzała się doskonale. „Gdziekolwiek wyjeżdżaliśmy za granicę, wszędzie robiła furorę. Urodą, zachowaniem i znajomością języków”, mówił generał Wojciech Jaruzelski w książce swojej córki Moniki – „Rodzina”. „Żona Willy’ego Brandta na pytanie, co na niej zrobiło największe wrażenie w Polsce, odpowiedziała „Frau Jaruzelska!”. Był z niej bardzo dumny.
„Obsesyjnie wręcz unikała uczestniczenia w życiu publicznym. (…) Mogli ją za to często widywać bywalcy premier w Teatrze Narodowym oraz w Teatrze Wielkim”, pisze Aleksandra Szarłat. Kochała sztukę, jako młoda dziewczyna chodziła do szkoły baletowej. Kiedy poznała pułkownika Wojciecha Jaruzelskiego, była tancerką Zespołu Pieśni i Tańca Wojska Polskiego.
Wychowała się w majątku Sapiehów na Polesiu, gdzie jej ojciec był leśnikiem. Po rozwodzie matka Barbary wyszła za zarządcę tego majątku, który zaszczepił w niej miłość do przyrody, koni i psów. Ojczym Barbary zginął podczas wojny, a jej matka nigdy już nie wyszła za mąż. Dorastając, Barbara widziała w matce kobietę zaradną i samodzielną. Być może dlatego sama aż do emerytury nie przestała pracować i nie lubiła, gdy ktoś zwracał się do niej „prezydentowo”, „premierowo” czy „generałowo”. „Mam swój tytuł. Obroniłam doktorat”, podkreślała.
Była kobietą elegancką. Zawsze nosiła sukienki, lubiła mocny makijaż i szpilki. „Z domu wyniosła naturalną potrzebę życia w luksusie, który kojarzył jej się z przedwojennymi perfumami babci marki Guerlain”, pisała Monika Jaruzelska.
Jego polityka. Ja – sama
Bardzo daleko od luksusu przebiegało dzieciństwo i młodość Mirosławy Danuty Gołoś, przyszłej żony Lecha Wałęsy. Urodziła się w biednej chłopskiej rodzinie we wsi Krypy niedaleko Węgrowa. Miała ośmioro rodzeństwa. Jako młoda dziewczyna była cicha, spokojna, kochała kwiaty i marzyła o zostaniu pielęgniarką. Wyjechała z Kryp z postanowieniem, że nigdy tam nie wróci. W Gdańsku znalazła pracę w kwiaciarni „Orchidea”. Tam poznała młodego elektryka ze Stoczni – Lecha Wałęsę, który wpadł rozmienić pieniądze, a później został jej mężem. „Nie byłoby takiego Wałęsy, gdyby nie taka Wałęsowa”, napisze o sobie wiele lat później w niezwykle szczerej autobiografii „Marzenia i tajemnice”, która wstrząśnie Polską.
Kiedy została prezydentową, miała już za sobą doświadczenie życia u boku legendy opozycji, laureata Pokojowej Nagrody Nobla. W krótkim czasie po powstaniu „Solidarności” zniknął i ojciec, i mąż. Był jego świat, jego polityka, a ja – sama”, czytamy w jej biografii. Gdy internowali Lecha Wałęsę, została z szóstką dzieci. To ona jechała odebrać za męża Nagrodę Nobla. Spotykała się ze światowymi przywódcami i papieżem Janem Pawłem II. Po wszystkim, co przeszła, rola pierwszej damy chyba nie bardzo ją interesowała. Nigdy nie zdecydowała się przeprowadzić na stałe do Warszawy. Czuła się przede wszystkim matką i babcią. „Pozostałam tą samą Danutą, podobnie się zachowywałam, podobnie ubierałam, ba, nie zmieniłam nawet fryzury. Różnica była tylko jedna: zostałam prezydentową”, mówiła.
„Była niezadowolona, kiedy musiała towarzyszyć mężowi w oficjalnych uroczystościach. Nie lubiła prasy, dziennikarek, które Lech uwielbiał. Wielką przemianę przeszła kilka lat temu, po napisaniu książki”, mówi osoba pracująca wówczas w mediach. „Jako pierwsza dama była właściwie nieobecna”.
„Ciągle ewoluuje, ma coraz szersze horyzonty i odwagę cywilną. Rozwija się, zastanawia, analizuje. Kobieta, która wyszła z bardzo prostej rodziny i bez żadnej pomocy środowiskowej została wielką Polką”, mówi o Danucie Wałęsowej Barbara Labuda w książce „Pierwsze damy III Rzeczpospolitej”. Z czasem zmieniła swój pogląd na sprawy kobiet, a nawet na temat aborcji, którą kilka lat wcześniej nazywała „morderstwem”. W 2016 roku wraz z dwiema innymi byłymi prezydentowymi – Jolantą Kwaśniewską i Anną Komorowską podpisała oświadczenie przeciwko zaostrzeniu ustawy o dopuszczalności przerywania ciąży.
Działalność charytatywna, stosunek do praw kobiet – to główne elementy, na podstawie których ocenia się pierwszą damę. Bardzo wiele w tej sprawie zrobiła Jolanta Kwaśniewska, której dwie kadencje przebiegły pod hasłem „Działam!”.
Zapisywałam kartę
„Uszczypnę się. Może wszystko okaże się takie, jak było wcześniej”, myślała Jolanta Kwaśniewska nazajutrz po wieczorze wyborczym, gdy jej mąż został prezydentem. Nie przygotowywała się do roli pierwszej damy, prawie nie brała udziału w kampanii Aleksandra Kwaśniewskiego. Nie planowała życia w pałacu, tylko kolejne kroki rozwoju swojej firmy obrotu nieruchomościami. Z dnia na dzień musiała zmienić plany. Od początku wiedziała, że chce działać. „Miałam w sobie poczucie wdzięczności za zaufanie, którym nas obdarzono. Czułam, że trzeba podziękować wyborcom”, mówi Jolanta Kwaśniewska. Najpierw sama odpisywała na listy, których tysiące przychodziły do niej od pierwszych dni po zaprzysiężeniu. Koledzy męża zdziwili się, że jest taka aktywna. Zwłaszcza gdy poprosiła o samochód. Chciała jeździć po kraju, rozmawiać z ludźmi. „Nie będę przecież wozić ochrony swoim autem”, tłumaczyła. Dostała 20-letnie volvo, które ciągle się psuło.
Najtrudniejsze było to, że działała sama. Nie było urzędu pierwszej damy. „To była niezapisana karta i tylko ode mnie zależało, jak ją zechcę zapisać”, mówi. Zajęła się ochroną zdrowia, sprawami, które zawsze ją interesowały. Trudnymi tematami, jak onkologia dziecięca. Założyła fundację. „Obserwowałam i podziwiałam pierwsze damy Stanów Zjednoczonych. Myślałam, jak wiele potrafiły zrobić dla kraju, jego wizerunku, dla urzędu swojego męża”. Imponowały jej Eleonora Roosevelt i Jacqueline Kennedy. Ostatnio wpadło w jej ręce opracowanie „Fenomen Jolanty Kwaśniewskiej”, a w nim opis, jak sztab stylistów pracował nad jej wizerunkiem. „Nigdy, przez całe 10 lat nie miałam doradców od wizerunku!”, śmieje się. Sama dobierała sobie ubrania, słynne kostiumiki, o których dziś mówi „mundurki”, bez wielkiej sympatii. Sama podjęła decyzję o wydłużeniu spódnic, gdy media zaczęły zbyt wiele miejsca poświęcać jej nogom. Szybko stała się ikoną stylu. Polki chciały wyglądać tak jak ona. „Starałam się być perfekcyjna”, przyznaje.
Ze swoją otwartością, urodą, klasą mogła liczyć na ciągłe zainteresowanie mediów, choć, jak dziś mówi, wcale o nie nie zabiegała. Ale umiała je wykorzystać, by nagłośnić swoje kolejne projekty: Motylkowe Szpitale, Marsze Różowej Wstążki, Szkoły Tolerancji, niezliczoną ilość akcji charytatywnych. Zmieniała szarą rzeczywistość dzieci leżących na oddziałach szpitalnych, przekształcając je w bajkowe krainy.
Ze środków fundacji wybudowała w Gdańsku Klinikę Onkologii Dziecięcej. Nawiązywała serdeczne kontakty z pierwszymi damami i królowymi z całego świata, niektóre z nich utrzymuje do dziś.
„Ciągle mam bardzo serdeczny kontakt z Dagmar Havlovą, ale niezwykła była dla mnie też znajomość z Ludmiłą Putiną”, wspomina. Władimir Putin nie zabrał żony do Polski, gdy przyjechał z oficjalną wizytą, więc Jolanta Kwaśniewska sama postanowiła ją zaprosić. „Gościłam ją przez trzy dni w Warszawie i Krakowie. Okazała się ciepłym, ciekawym świata i ludzi człowiekiem. Obserwowała relacje moje i mojego męża. Z podziwem patrzyła, jak trzymamy się za ręce, przytulamy. W końcu powiedziała: »Wołodia jest zupełnie inny. To człowiek reżimu«”.
Ale za najbardziej zakochaną w sobie polską parę prezydencką uchodzą Maria i Lech Kaczyńscy.
Żebyśmy odeszli razem
„Świat polityki jest światem trudnym. Nie przetrwałbym tego beż żony”, powiedział Lech Kaczyński w jednym z wywiadów. Maria wspierała męża przez cały ten czas. Nigdy nie nazwała tego poświęceniem. Skończyła handel zagraniczny, znała cztery języki, pracowała w Instytucie Morskim, gdzie badała perspektywy rozwoju rynków frachtowych na Dalekim Wschodzie. W 1980 roku urodziła córkę, a mąż poświęcił się działalności opozycyjnej. Do pracy nie wróciła, zajęła się korepetycjami i tłumaczeniami. Jej opiekuńczość względem Lecha przeszła do historii. Dziennikarze długo wypominali jej gesty, jak poprawianie garderoby czy wejście na pokład rządowego samolotu z reklamówką, w której był sweter dla Lecha, bezlitośnie punktowali jej wpadki.
„Nie unikam mediów. Gdyby chciały mnie pokazywać, to jest wiele ku temu okazji. (…) Nie będę przecież zabiegać o reklamowanie mojej osoby. (…) Na szczęście mój obraz rzeczywisty różni się od medialnego”, powiedziała w rozmowie z Krystyną Pytlakowską w 2005, gdy została pierwszą damą. Jak duża to była różnica, okazało się dwa lata później, gdy Maria Kaczyńska, ramię w ramię z Moniką Olejnik i Magdaleną Środą, podpisała apel o niezmienianie w Konstytucji zapisów o ochronie życia. O spotkaniu, które zorganizowała wtedy w Pałacu Prezydenckim, wściekły ojciec Tadeusz Rydzyk powiedział: „Nie nazywajmy szamba perfumerią!”, a pierwszą damę nazwał czarownicą. Lech Kaczyński stanął w obronie żony, pokochały ją też miliony polskich kobiet. Postawa Marii Kaczyńskiej przypominana jest za każdym razem, gdy wraca sprawa aborcji. Porównuje się ją do działań obecnej prezydentowej z tej samej strony sceny politycznej, która nigdy nie zabrała głosu w tej sprawie. „Tęsknię za Marią Kaczyńską”, napisała jakiś czas temu walcząca o prawa kobiet modelka Anja Rubik.
„Maria Kaczyńska była taką »damą z sąsiedztwa«”, wspomina Krystyna Pytlakowska. „Nie stwarzała dystansu, lubiła rozmawiać na zwykłe »babskie« tematy. Potrafiła powiedzieć, że podoba jej się moja spódnica, miała w sobie niezwykłą życzliwość do ludzi. Kiedyś, gdy ledwo się poznałyśmy, zadzwoniłam do niej z jakimś pytaniem, a ona najpierw chciała się dowiedzieć, czy moja córka dostała się na studia. To mnie w niej ujęło. Nie musiała przecież pamiętać, że w ogóle mam córkę!”, mówi Krystyna Pytlakowska.
W rozmowie z dziennikarką VIVY! padły też słynne słowa o miłości do męża: „Nie wyobrażam sobie, żeby jednego z nas miało zabraknąć. Najlepiej, żebyśmy odeszli razem”. Oboje zginęli w katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku.
Matka, czyli menedżer
„Anna Komorowska nie czuła się dobrze w świetle fleszy. Uważała, że jej rolą jako pierwszej damy jest być blisko osób cierpiących, poszkodowanych. Pomagała, odwiedzała dziecięce szpitale i hospicja, ale nie obnosiła się z tym”, wspomina osoba z otoczenia byłej prezydentowej. Z pasją zajmowała się promocją polskiej kultury, wspieraniem młodych talentów. Szczególnie bliska jej sercu jest polska kuchnia, podczas wszystkich zagranicznych wizyt bardzo dbała, żeby na stole obecne były najlepsze polskie dania. Goście w prezencie otrzymywali specjalne wydanie „Kuchni Polskiej” po polsku i angielsku z jej przedmową.
Z wykształcenia jest filolożką klasyczną, ale wybrała rodzinę. Wbrew łagodnemu wizerunkowi uchodzi za osobę twardą, zahartowaną przez czas stanu wojennego, gdy po internowaniu męża została sama z dziećmi. „Matka, zwłaszcza przy większej liczbie dzieci, to iście menedżerska praca”, powiedziała w wywiadzie. Ma ogromne poczucie humoru. „Do »prezydentowania« męża miała bardzo zdrowy dystans. Czasami brała szpileczkę i po prostu przekłuwała balonik. Ale robiła to w sposób niezwykle sympatyczny. Widać w tym było miłość i wzajemny szacunek”, mówi były współpracownik.
Gdy Bronisław Komorowski przegrał wybory z Andrzejem Dudą, nie był to dla niej koniec świata, wręcz przeciwnie – nowy początek. „Uważała, że trzeba się podnieść, otrzepać rączki, poprawić koronę i zastanowić się, co robimy dalej? Gdzie będziemy mieszkać? Kiedy zacząć pakowanie? Podeszła do tego zadaniowo”, dodaje nasz informator.
Mój mąż…
W czasie kampanii wyborczej powiedziała: „Mój mąż jest moim najlepszym przyjacielem”. I to chyba najbardziej znany cytat Agaty Kornhauser-Dudy, żony urzędującego prezydenta nazywanej „Milczącą pierwszą damą”. Gdy mąż został prezydentem, niechętnie odeszła z ukochanej pracy – jest nauczycielką języka niemieckiego, uczyła w krakowskim II Liceum Ogólnokształcącym imienia Jana III Sobieskiego. Jest córką Juliana Kornhausera, poety, prozaika, krytyka literackiego, mamą 25-letniej Kingi. Nie udziela wywiadów, a o jej działalności, spotkaniach i wypowiedziach można przeczytać tylko na oficjalnej stronie prezydenta RP. Wizytuje przedszkola i szkoły specjalne, działa charytatywnie. Z okazji świąt składa wraz mężem życzenia Polakom, ceniona za świetny gust i nienaganną figurę, dobrze prezentuje się podczas zagranicznych wizyt i podróży. Ostatnio podczas pandemii media obiegły jej zdjęcia, gdy składała przyłbice dla lekarzy.
Mówi się, że za każdym wielkim mężczyzną, który odniósł sukces, stoi wspaniała kobieta. Jaka będzie kolejna pierwsza dama?