Policjant, który prowadził sprawę „matki Madzi z Sosnowca”, został oskarżony o zabójstwo żony
Śledczy podejrzewają, że inspirował się historią Katarzyny W.
Historią Katarzyny W. z Sosnowca, która sześć lat temu zabiła swoją sześciomiesięczną córkę, żyła cała Polska. Początkowo kobieta twierdziła, że dziewczynka została porwana. Ostatecznie na jaw wyszły wstrząsające fakty. Madzia została uduszona i zakopana w parku. Katarzyna W. została skazana na 25 lat pozbawienia wolności. Pierwszą osobą, która pojawiła się na miejscu porwania był policjant Marek G. Mężczyzna brał udział w śledztwie. Okazuje się, że teraz sam zasiadł na ławie oskarżonych. Marek G. został oskarżony o zabójstwo żony. Śledczy podejrzewają, że inspirował się historią Katarzyny W.
Policjant nadzorujący śledztwo matki Madzi oskarżony o morderstwo
Pół roku po tym rzekomym porwaniu Madzi, zaginęła żona Marka G. Między małżonkami miało dojść do kłótni. Policjant sugerował, że wyjechała do Niemiec, a mężowi zostawiła pod opieką dziecko. Przepadła. Poszukiwania niczego nie wykazały. Nie odnaleziono żadnego tropu, ani ciała kobiety. Policjant został oskarżony o morderstwo, ale nie przyznaje się do popełnienia przestępstwa. Prokurator Zbigniew Jamroży twierdzi, że Marek G. inspirował się działaniem Katarzyny W.
Na jaw wychodzą kolejne fakty, z których wynika, że policjant zdradzał żonę i wraz z kochanką planował ułożyć sobie życie na nowo. Dlatego chciał pozbyć się żony, która stała mu na drodze do szczęścia. Miał dostęp do akt sprawy Katarzyny W., uczestniczył w śledztwie i to ono wpłynęło na to, że w końcu zrealizował swój plan.
Śledczy ustalili, że do zbrodni doszło 7 lipca 2012 r. Anna G. została uduszona lub utopiona w łazience w ich mieszkaniu. Ciało kobiety morderca miał wywieźć w okolice Siewierza.
Na poparcie swojej historii, Marek G. miał wysłać pocztą jej telefon komórkowy do hotelu w Monachium. Przesyłka została jednak odesłana do Polski. Po ponad roku została przekazana organom ścigania. I to właśnie telefon okazał się kluczowym dowodem w sprawie Marka G. Na komórce nie ma odcisków palców policjanta ani jego żony. Zniknął również spis ostatnich połączeń czy smsów.
Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Biegły od psychofizjologicznych badan poligraficznych, który kilka miesięcy temu zeznawał w sprawie tłumaczył, że mężczyzna posiada skrywaną wiedzę na temat szczegółów sprawy.
„Nie można wykluczyć jego przestępczego udziału w zaginięciu żony. Mógł stosować izolację psychiczną dla sfałszowania wyniku badań. Przybrał postawę obronną, tak jakby przygotował się do tego badania. Chciał zafałszować faktyczny obraz jego zmian psychofizycznych i emocjonalnych”, tłumaczył Jacek Bieńkuński.
Zwraca uwagę na niezwykły spokój i wyciszenie Marka G. Przy pytaniach o zaginięcie żony nie występowały u niego żadne silne reakcje emocjonalne. Biegły podejrzewał, że skrywa wiedzę lub aktywnie uczestniczył w zdarzeniu na jakimś etapie.
„Najsilniejsze bodźce wykazał przy pytaniu: „Czy to ty uprowadziłeś żonę” i „Czy to ty osłaniasz osobę, która przyczyniła się do jej zaginięcia?”, dodał. Do tej pory organom ścigania nie udało się odnaleźć ciała Anny G. Rodzice żony policjanta podkreślają, że córka nigdy nie zostawiłaby swojego dziecka. Córeczka była dla niej całym światem.
Proces policjanta przed Sądem Okręgowym w Katowicach właśnie dobiega końca. Markowi G. grozi do 25 lat więzienia.