Pobicie świadka i wrobienie niewinnego Tomasza Komendy. Szokujące kulisy zbrodni sprzed lat
Dziś premiera filmu "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy"
Tomasz Komenda spędził 18 lat w więzieniu za zbrodnię, której nie popełnił. Mężczyzna wyszedł na wolność, ale nic nie zwróci mu lat, które spędził w zamknięciu. Tomasz Komenda ostatecznie został uniewinniony przez Sąd Najwyższy. Jan Holoubek wyreżyserował o nim poruszający film. Dzisiaj do kin w całej Polsce trafia "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy". Kto tak naprawdę zabił 15-letnią Małgosię? Dlaczego to Tomasza Komendę oskarżono o zabójstwo dziewczyny? Gdzie popełniono błąd w śledztwie? Jakie dowody zgromadzono przeciwko Komendzie? Przypominamy szokujące fakty zbrodni sprzed lat.
Tomasz Komenda niewinny
„Jak przeczytaliśmy jego zeznania z 4 stycznia 1997 wiedzieliśmy, że to on”, mówi jeden z członków ekipy prokuratorsko-policyjnej, która dziś rozwiązała tajemnicę zagadki sprzed lat. Nie ma jednak na myśli Tomasza Komendy. Ireneusz M. prawdziwy morderca Małgosi K. już osiemnaście lat temu został przesłuchany. Nikt jednak nie zwrócił wówczas uwagi na jego słowa. „Potwierdziła się stara prawda, że morderca jest zawsze w pierwszym tomie akt sprawy”.
Jak to się stało, że Tomasz Komenda został oskarżony o zabójstwo Małgosi?
Sprawa w Miłoszycach od samego początku budziła wiele emocji. „Na miejscu przestępstwa sprawcy pozostawili sporo śladów, m.in. włosy, odcisk zębów, a także ślady organiczne, umożliwiające jednoznaczne udowodnienie mu winy, jeśli tylko zostałby namierzony”, pisała w ubiegłym roku Gazeta Wrocławska. Mimo przesłuchania wielu świadków, przeprowadzenia badań, portretów pamięciowych i wielu opinii biegłych sprawa toczyła się przez wiele lat. W 1999 roku umorzono ją „wobec niewykrycia sprawców przestępcy”.
Miesiąc później mecenas Ewa Szymecka, przedstawicielka rodziny Małgosi K., złożyła zażalenie: „Uważam, że dotychczasowy nadzór prokuratorski nie był wystarczający (...). Są przecież pewne podejrzenia, że ta sprawa jest powiązana z innymi. Tymczasem dotychczasowe czynności były prowadzone jakby każda osobno. Nikt nie zechciał ich połączyć w całość. Wtedy, być może, mielibyśmy lepszy efekt”, mówiła w rozmowie z Gazetą Wrocławską w 1999 roku.
Przez cztery lata rozwiązywano najsłynniejszą zagadkę XXI wieku
Pani mecenas już wtedy zauważyła wiele nieścisłości: „Jest dla mnie w całej tej sprawie wiele rzeczy zdumiewających, np. to, że z jednej strony ktoś występuje jako świadek, a z drugiej jako osoba przeprowadzająca czynności procesowe, czyli mająca… dostęp do akt. Mieliśmy tu do czynienia z zastraszaniem świadków, których zaznania mogłyby się przyczynić do szybszego ustalenia kręgu podejrzanych”, mówiła.
Już wtedy Szymecka przeczuwała, że taki sposób prowadzenia sprawy spowoduje, że nie skończy się ona pozytywnie. „Bo czy to przypadek, że akurat osoby składającej zeznania są zastraszane? I to właśnie po złożeniu zeznań. Na dodatek osoby, które dokonują zastraszania, bardzo dużo wiedzą o treści tych zeznań”.
TU PRZECZYTASZ O wyjściu na wolność Tomasza Komendy
Skarga pełnomocnika pokrzywdzonych rodziców sprawiła, że śledztwo w sprawie zabójstwa Małgosi wznowiono. Przez cztery lata rozwiązywano najsłynniejszą zagadkę XXI wieku. Rodzice dziewczyny wielokrotnie zgłaszali błędy w postępowaniu prokuratury. Podobno w stosunku do niektórych prokuratorów wszczęto postępowania dyscyplinarne. Ostatecznie dopiero piąty prokurator z kolei, prowadzący sprawę, przedstawił akt oskarżenia jednego z co najmniej trzech świadków. Tomaszowi Komendzie zarzucono gwałt ze szczególnym okrucieństwem, co zmieniono później na zabójstwo.
Jakie dowody zebrano przeciwko Tomaszowi Komendzie?
Na miejscu zbrodni znaleziono czapkę, a na niej włos z DNA mężczyzny, za dowód uznano także zapach z czapki oraz ślady pogryzień na ciele Małgosi, które miały odpowiadać uzębieniu oskarżonego. Sąd skazał Tomasza Komendę na 25 lat więzienia. W maju ubiegłego roku mężczyzna po odsiedzeniu 18 lat więzienia opuścił zakład karny. „Po prostu myślałem, że ja zaraz wyjdę, że to jest tylko chwila, że powiedzą, że to jest pomyłka i opuszczę komendę wojewódzką. Niestety potoczyło się inaczej”, mówi dziś o zbrodni i prosi:„Teraz dajcie mi po prostu żyć”.
Jak zginęła Małgosia K.? Dramatyczne kulisy zbrodni
Piętnastoletnia wówczas Małgosia w towarzystwie koleżanek poszła na sylwestrową zabawę do dyskoteki Alcatraz w Miłoszycach. To była jej pierwsza impreza w życiu. Podobno jeszcze przed wyjściem zrobiła sobie zdjęcie. Chciała uwiecznić swój pierwszy taki Sylwester w życiu. NIkt nie przypuszczał, że ostatni. Tuż po północy po raz ostatni widzianą ją żywą – towarzyszył jej wówczas Krzysztof z Miłoszyc, który wyprowadził ją z dyskoteki, bo źle się poczuła.
Do pary podeszło dwóch mężczyzn, jeden z nich (Irek) zwrócił się do dziewczyny po imieniu, krzycząc do niej, że nie powinna pić alkoholu. Wyznał, że jest jej bratem i odprowadzi ją do domu. Według zeznań świadka Krzysiek powrócił na imprezę, a mężczyzna, z którym przyszedł Irek, odszedł na bok. Małgosia została z domniemanym „bratem”, ale w rzeczywistości dziewczyna rodzeństwa nie miała. Jeden ze świadków zeznał, że wraz z Irkiem i innym mężczyzną, który do nich podszedł, odeszli w stronę posesji, znajdującej się nieopodal Alcatraz. Co się potem działo, nie wiadomo.
Dlaczego koleżanki nie szukały Małgosi?
Jedna z koleżanek Małgosi zabrała kurtkę dziewczyny z szatni i wróciła do domu. Około czwartej nad ranem rodzice dziewczyny rozpoczęli poszukiwania córki. Po telefonie do jednej z koleżanek, która poinformowała ich, że Małgosia poszła do jakiegoś domu w Miłoszycach, przyjechali do tej miejscowości. W ich trakcie, jak podaje Gazeta Wrocławska, byli także przed bramą, w której zniknęła Małgosia, ale nic podejrzanego nie przykuło ich uwagi.
Zapomniane fakty zbrodni na Małgosi K.
Parę minut po godzinie trzynastej złożyli zawiadomienie o zaginięciu córki. Piętnaście minut później mieszkaniec Miłoszyc zawiadomił policję, że przy jego stodole leżą zwłoki młodej kobiety. To była Małgosia. Poraniona, bez butów i biżuterii – srebrnych kolczyków i łańcuszka z serduszkiem z napisem love. Jak podają źródła sprzed lat, odzież dziewczyny pokryta krwią była porozrzucana po okolicy. Obok leżała także kominiarka.
Tak, jakby ktoś, za przeproszeniem, zaszlachtował zwierzę
Biegli z zakresu medycyny sądowej stwierdzili, że była to zbrodnia o dużej brutalności. Małgosia została pogryziona, skopana, pobita i zgwałcona. Według biegłych od momentu dokonania gwałtu i pozostawienia dziewczyny na 20-stopniowym mrozie, do czasu, aż zmarła, nastolatka wciąż mogła jeszcze żyć przez parę godzin.
„Dziś nawet trudno o tym spokojnie wspominać. Tak, jakby ktoś, za przeproszeniem, zaszlachtował zwierzę”, mówiła mecenas. Sąsiedzi podobno nic nie zauważyli. Wówczas pojawiły się jednak głosy, że z terenu, z którego zniknęła nastolatka, słyszano głos wołający „Mamo!”. Małgosia wykrwawiła się zanim wzeszło słońce pierwszego dnia 1997 roku.
„Dziewczyna była tak okrutnie zgwałcona, że nawet biegły, który jest doświadczonym lekarzem stwierdził, że mamy tu czynienia z wyjątkową brutalnością, zapierającą dech. To jest taka zbrodnia, która woła o pomstę do nieba. Sprawca rysuje się tutaj jako ktoś na wskroś zwyrodniały”, mówiła w rozmowie z Gazetą Wrocławską w 1997 roku mecenas Ewa Szymecka, pełnomocnik rodziców Małgosi.
Kim jest Ireneusz M. podejrzany o śmierć Małgosi
4 stycznia 19997 roku przesłuchano Irka, który podczas sylwestrowej nocy przedstawiał się jako brat Małgosi. „Mam w swoich notatkach uwagi na temat tego zeznania. Mówiłam o tym prokuratorowi, który jako jeden z pierwszych zajmował się sprawą. Ale nikt tego wtedy poważnie nie potraktował’, mówiła mecenas.
W dyskotece uczestniczyło kilkaset osób, a Ireneusz M. w swoich zeznaniach opowiadał tylko o jednej dziewczynie: „Pamiętał, że siedziała komuś na kolanach, pamiętał, co robiła na scenie w klubie Alcatraz. Opisał wreszcie, jak była ubrana, mówił, że miała kozaczki, zakrywające kostki. Powiedział wreszcie, że miała białe skarpetki z czerwonym paskiem”.
Ten ostatni fakt przeoczyli wszyscy poza mecenas Szymecką. Dopiero dziś zainteresował prokuratorów i policjantów. Dlaczego informacja o skarpetkach jest tak istotna? Bo żeby je zobaczyć – ich kolor i czerwony pasek – trzeba było zdjąć Gosi buty i rajstopy (z zeznań jednej z koleżanek wynika, że Małgosia zakładała skarpetki pod czarne rajstopy).
Mówi się, że nawet gdyby na dyskotece dziewczyna choć na chwilę zdjęła kozaczki, nie widać byłoby skarpetek. O tajemniczym mężczyźnie opowiadali policji także świadkowie. Publikowano nawet portrety pamięciowe Irka – dziś wiadomo, że jest nim Ireneusz M. Był jedynym świadkiem, który znał kolor paska na skarpetkach dziewczyny.
Ireneusz M. został zatrzymany w czerwcu ubiegłego roku. Prokuratura postawiła mu zarzut popełnienia zbrodni na Małgosi K. Uznano, że odbywający karę 25 lat więzienia Tomasz Komenda nie popełnił zbrodni. Dwa lata temu, 15 marca 2018 roku, mężczyzna został zwolniony warunkowo z odbywania kary. W maju tego samego roku Sąd Najwyższy odbył posiedzenie, na którym zapadła decyzja o uniewinnieniu Tomasza Komendy.
Dwóch mężczyzn oskarżono o popełnienie zbrodni w Miłoszycach - Ireneusza M. oraz Norberta B. Jakie błędy popełniono w śledztwie? Dlaczego do przyznania się zmuszono Tomasza Komendę? Jak przeoczono zeznanie prawdziwego mordercy Ireneusza M.? Jak brzmiały zeznania Tomasza Komendy, które na nim wymuszono? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w naszej galerii.
1 z 6
Śledztwo prokuratury ujawniło wstrząsające i dramatyczne szczegóły zbrodni. Jak mówił wówczas biegły sądowy: „makabryczne obrażenia narządów rodnych, jakich doznała, mogły powstać od działania narzędzi tępych lub tępokrawędzistych, a sprawca działał jak sadysta lub powodowany chęcią zemsty, gdyż cierpiał niedyspozycję seksualną”. Sekcja zwłok wykazała, że dziewczyna zmarła w wyniku wychłodzenia. „Wokół bawiło się pięćset osób. Ludzie słyszeli, jak wzywała pomocy. Wołała: mamo, mamo! Mówili mi to później. Nikt jej nie pomógł. Umierała tam kilka godzin i nikt jej nie pomógł”, mówił łamiącym się głosem ojciec ofiary.
2 z 6
W 1997 roku aresztowano Tomasza Komendę, którego jak dziś twiedzi, zmuszono do nieprawdziwych zeznań. Mężczyzna przyznał, że tej nocy odbył z Małgosią stosunek seksualny, a „zostawił ją temu drugiemu”, pisał w 2001 roku serwis wroclaw.naszemiasto.pl. Po latach wyszło na jaw, że zeznania faktycznie zostały na nim wymuszone przez pobicie mężczyzny podczas przesłuchania. Tak brzmiały zeznania Tomasza Komendy:
„W noc sylwestrową byłem w domu we Wrocławiu razem z kolegami i rodzicami. Piliśmy alkohol w umiarkowanych ilościach. Około 2.00 w nocy z pl. Grunwaldzkiego pojechałem autobusem do Gajkowa do kolegi Tomka, którego poznałem na meczu w piłkę nożną. Byłem u niego około 3.00. Zaproponowałem wyjście do Miłoszyc. Szliśmy tam pół godziny. Na dyskotece poznałem dziewczynę o imieniu Kaśka. Poszliśmy do lasu. Tam miałem z nią stosunek. Potem ona poszła do domu, a ja pojechałem do Wrocławia”.
3 z 6
Podczas sprawy pięciokrotnie zmieniali się prokuratorzy. Sprawcę umorzono z powodu niewykrycia sprawców, ale mecenas Szymecka, która od samego początku była pełnomocnikiem rodziców Małgosi K., była nieustępliwa. Sprawę wznowiono. W 1999 roku w telewizyjnym magazynie kryminalnym 997 przedstawiono zbrodnię z Miłoszyc. Wówczas sąsiadka Tomasza Komendy, która oglądała program rozpoznała w przedstawionym na ekranie portrecie pamięciowym, jednego z sąsiadów. O swych spostrzeżeniach poinformowała funkcjonariusza z Centralnego Biura Śledczego.
4 z 6
W efekcie mężczyznę aresztowano. Tomasz Komenda od samego początku nie przyznawał się do zbrodni. Dziś największy żal ma właśnie do tej kobiety:„Po prostu myślałem, że ja zaraz wyjdę, że to jest tylko chwila, że powiedzą, żę to jest pomyłka i opuszczę komendę wojewódzką. Niestety potoczyło się inaczej”, mówi, po czym dodaje:. „Od samego początku mówiłem, że ja nie jestem osobą, która powinna siedzieć na ławie oskarżonych”, powiedział w reportażu Uwagi TVN.
5 z 6
To jedna z najbardziej tajemniczych spraw XXI wieku. Wciąż rodzą się kolejne pytania. Dlaczego na portrecie pamięciowych Irka nie rozpoznano Ireneusza M. tylko Tomasza Komendę? Nie wiadomo. Tomasz Komenda spędził w więzieniu osiemnaście lat za zbrodnię, której nie popełnił. W więzieniu usiłował odebrać sobie życie: „Miałem myśli samobójcze. Nawet doszło do czegoś takiego, że ja wisiałem. Wisiałem, tylko mnie współosadzeni odcięli. Po prostu na tamtą chwilę nie był czas dla mnie, po prostu ja miałem jeszcze żyć, żeby doczekać tej chwili, jaka jest dzisiaj”, powiedział.
6 z 6
„Nie tylko białe skarpetki z czerwonym paskiem spowodowały aresztowanie Ireneusza M. Pogrążyły go również inne dowody, które stanowią dziś tajemnicę wznowionego śledztwa”, mówi pani mecenas. „Zebraliśmy je na podstawie setek przesłuchań. To one wskazały na Ireneusza M. Mogliśmy mu postawić zarzuty i aresztować go”, dodaje prokurator Tomankiewicz. Obecnie Ireneusz M. ma postawione zarzuty gwałtu ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwa 15-latki. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.
Jak będzie wyglądać teraz życie Tomasza Komendy? Czy robi plany na przyszłość? „Nie myślę, żyję chwila, która jest dzisiaj. Co będzie jutro, co będzie za miesiąc? Nie wiem, czas pokaże. Na razie chcę pobyć z rodziną”, mówi po czym dodaje: „Jestem gotowy na wolność. Na pewno nie może być gorzej niż przez te 18 lat. Może być tylko lepiej”.