Piotr Adamczyk: „Twarz z zapisem życia jest bardziej interesująca”. Aktor kończy 44 lata
1 z 5
Piotr Adamczyk, jeden z najbardziej znanych polskich aktorów, kończy dzisiaj 44 lata. Jak radzi sobie z upływającym czasem? Przypominamy dzisiaj wypowiedzi, w których mówi o dojrzałości oraz o tym, że trudno jest się teraz zestarzeć, ponieważ nie ma społecznego przyzwolenia na starość. Czy wygląda na swój wiek? Po czym poznaje, że staje się dojrzały?
Piotr Adamczyk: Po prostu czuję zmiany. Lubię, że płynie życie, że woda jest coraz to inna w tej rzece.
W 2014 roku był laureatem naszego plebiscytu Viva! Najpiękniejsi. Udzielił też kilku wywiadów i wystąpił w pięknych sesjach zdjęciowych. Dziś przypominamy tę wykonaną w Rzymie 2005 roku. Właśnie wtedy wielką popularność Piotrowi Adamczykowi przyniosła rola papieża Jana Pawła II. Był to wielki sukces, ale sam później przyznawał, że został bardzo mocno przyporządkowany do tej roli i starał się potem przełamać „święty” wizerunek.
Piotr Adamczyk: Muszę oswoić ludzi z tym, że nie jestem wykutym w kamieniu pomnikiem. Groziło mi to. Po roli Chopina nagle przyszło półtora roku zawodowej ciszy. A ja nie chciałem zostać zapomniany. Dostałem rolę w serialu i ją przyjąłem. W telenoweli! Jak mogłem? Komentowano to szeroko. Potem zagrałem papieża i znów musiałem zmierzyć się z ogromnym zdziwieniem. (…) Jestem aktorem, któremu, mam nadzieję, udało się wyjść z szufladek, w jakie byłem niezwykle mocno wciskany. I nie chcę tłumaczyć się z tego, dlaczego przyjmuję jakąś rolę.
Życzymy aktorowi jeszcze wielu różnorodnych ról!
W wywiadzie w 2008 roku powiedział co jest dla niego największą pochwałą i nagrodą za pracę aktora:
Piotr Adamczyk: Kiedy na mój widok przystaje jakiś obcy człowiek i się uśmiecha. Ludzie, którzy znają mnie z ekranu, pomagają mi czasem bezinteresownie. Czuję ich sympatię. W to wierzę. Parę dni temu jechałem samochodem, nagle zabrakło mi benzyny, zepsuł się wskaźnik. Wystarczyło, że stanąłem w świetle lampy, by ktoś się zatrzymał. Doceniam to. Wiem, że może być inaczej. Niedawno leciałem z Włoch do Polski przez Czechy. Włoskie stewardesy prosiły mnie o autografy. Czułem się wyjątkowy. Podczas międzylądowania miałem tylko 20 minut na przesiadkę. Na pokład samolotu do Warszawy wbiegłem w ostatniej chwili. I natychmiast zostałem potwornie obsztorcowany przez czeską stewardesę. Z wściekłością wyrwała mi bilet z ręki. Pierwszy raz od lat ktoś się tak jak ona do mnie odezwał. Nie muszę już chyba dodawać, że film o papieżu nie był w Czechach emitowany. Przyznam, że lubię, kiedy ludzie mnie zaczepiają. Niech tylko odczepią się ci, którzy chcą zarobić na życiu prywatnym. A sympatia jest cudowna. Oczywiście, że mam też za sobą i złe doświadczenie, ale gdybym się zamknął na ludzi, nie mógłbym już uprawiać aktorstwa. Wciąż jest we mnie dziecięca otwartość.
Zobacz także: Wszyscy zwycięzcy Viva! Najpiękniejsi – galeria okładek z VIVY!
2 z 5
Upływ czasu ma swoje pozytywne i negatywne strony. Czy Piotr Adamczyk czasami gra lub stroszy piórka, aby ukryć swój wiek?
Piotr Adamczyk: Niestety. Sam się na tym łapię. Przeszkadzają nam niedoskonałości w naszych ciałach i w ciałach naszych kobiet, bo mamy w głowach retuszowane zdjęcia modelek z sesji w magazynach. Poprawiamy w komputerze już nawet zdjęcia do głupiej legitymacji.
Wygląd jest dla niego ważny?
Piotr Adamczyk:Wychowałem się na bohaterze Halskim, który klatki nie prezentował, tylko walory umysłu. A na aktorską męskość pracowało się litrami wypitej wódki. W filmach akcji z lat 80. główni bohaterowie, zamiast prężyć silne torsy, najczęściej prezentują fałdki. To się zmieniło. Gdy zauważyłem u siebie podobne fałdki, to się za siebie wziąłem. Wskoczyłem do triatlonowej wody i narzuciłem sobie sportowy rygor.
Zobacz także: Wszyscy zwycięzcy Viva! Najpiękniejsi – galeria okładek z VIVY!
3 z 5
Jak Piotr Adamczyk radzi sobie z upływającym czasem?
Piotr Adamczyk: Do uprawiania triatlonu przekonało mnie zdanie trenera: „Urwiesz sobie 15 lat młodości” i myślę, że już kilka lat zdążyłem sobie urwać. Choć trzeba to robić z głową, bo zaliczyłem start w upale, przesadziłem z ambicjami, odwodniłem organizm i skończyło się w szpitalu.
Gdy uzyskał swój tytuł Najpiękniejszego powiedział czym jest według niego prawdziwe piękno, mimo tego, że w dzisiejszych czasach nie akceptuje się dojrzałości ani starości.
Piotr Adamczyk: W mojej ocenie wszelkie tytuły Najpiękniejszej należą się pani Danucie Szaflarskiej! Świeci takim pięknem, jakiego nie można znaleźć u młodej osoby. To piękno doświadczenia, otwartości, dystansu i młodości, którą się zachowało w sobie. I gotowości na zmiany. A dzisiejszy świat interesuje się pięknem powierzchownym i poprawianą urodą. Na zdjęciach błyszczą ciała i twarze modelek, które przecież w rzeczywistości tak nie wyglądają. Zapominamy, że zmarszczki są jak naturalne blizny, które stanowią o doświadczeniach.
Czy patrząc w lustro, akceptuje, że nie ma już młodzieńczej buzi chłopca?
Piotr Adamczyk: Tak. Z rozbawieniem patrzę na siebie w powtórkach filmów sprzed lat, takiego nieopierzonego szczypiorka. Twarz z zapisem życia jest o wiele bardziej interesująca.
Zobacz także: Wszyscy zwycięzcy Viva! Najpiękniejsi – galeria okładek z VIVY!
4 z 5
Czy Piotr Adamczyk zrobiłby sobie operację plastyczną?
Piotr Adamczyk: Wszyscy faceci po tych zabiegach wyglądają dość podobnie. Kobiety zresztą też. Są panie, które się operują, i są takie, które odnajdują się w tym doświadczonym ciele i to staje się ich atutem. Gdy myślę o sobie jako o staruszku, to chciałbym być „typasem”, być interesującym przez to, że będę „jakiś”. Ostatnio widziałem zdjęcie staruszki przy torcie z napisem „100 lat”, która od urodzinowej świeczki przypalała papierosa. Jeżeli bym dożył setki, to wolałbym być jajcarzem niż farbującym resztki włosów, zoperowanym i udającym, że mam o 40 lat mniej. Choć może jestem niekonsekwentny, bo z tego powodu zacząłem uprawiać triatlon.
Zobacz także: Wszyscy zwycięzcy Viva! Najpiękniejsi – galeria okładek z VIVY!
5 z 5
Piotr Adamczyk ma już pewien punkt odniesienia, ponieważ już jako 14-latek zawodowo skonfrontował się ze starością. Także później, jako 30-letni człowiek, zagrał postać papieża w podeszłym wieku.
Piotr Adamczyk: Jako 14-latek byłem zafascynowany pantomimą i statystowałem we włoskiej operze. Zagrałem epizod 100-letniego starca, który oceniał, czy główny bohater jest kobietą czy mężczyzną. Pamiętam moment, gdy wyproszono ekipę techniczną, a przede mną swoje wdzięki odsłaniała wynajęta striptizerka. Potem ci wyproszeni kazali ze szczegółami opowiadać, co widziałem. A ja pamiętam wstyd i nieumiejętność nazwania tego, bo byłem dzieckiem PRL-u. Ale na serio nad starością zastanowiłem się, gdy grałem schorowanego papieża. Sporo rozmawiałem o chorobie Parkinsona, żeby zrozumieć, jak odbiera świat człowiek dotknięty tą chorobą. Gdy po sześciu godzinach charakteryzacji kręciliśmy sceny na wózku, na planie starałem się z wózka nie ruszać, żeby mieć czas na przemyślenie tego stanu. Zdarzało się, że ktoś przestawiał wózek jak lampę lub część scenografii i lądowałem przodem do ściany. Wszyscy wychodzili, a ja zostawałem sam.
Czy dzięki temu doświadczeniu bardziej boi się starości, czy oswoił ją?
Piotr Adamczyk: Jako dziecko, patrząc na dziadka, byłem przekonany, że jak się jest starym, to wszystko boli. I myślałem, że około 2000 roku już będę stary i wszystko mnie będzie bolało. Tymczasem można się przyzwyczaić, że po bieganiu w kolanie coś pobolewa albo trzeba coś z diety wyeliminować. Ale wciąż za wcześnie, żeby o tym mówić. Czas mierzy się tematami poruszanymi w gronie przyjaciół, a nasze dalekie są od strzykania w kościach.