Reklama

Od wydania 365 dni, ostrej, erotycznej powieści Blanki Lipińskiej minął rok. Ten czas zmienił wszystko w życiu autorki. I uczynił ją nieprzyzwoicie bogatą. Cóż, tak się dzieje, gdy ludzie kupują pół miliona twoich książek. Pisarka radzi każdemu, żeby osiągnął sukces!

Reklama

Ten rok był intensywny. Jak książka zmieniła Pani życie?

Zmiana absolutna. Emocjonalna, psychiczna, każda. Wszystko zmieniłam oprócz partnera. We wrześniu zeszłego roku wróciłam do Warszawy po trzech latach mieszkania w Sopocie. Musiałam wrócić, bo życie show biznesowe istnieje tylko w stolicy. A już na pewno tutaj są media, z którymi współpracuję, jako autorka. Musiałam zrezygnować z pracy, jak bardzo źle by to nie zabrzmiało. Nie miałam na nią czasu po prostu. Porzuciłam nocne kluby na rzecz bycia pisarką. Bo jestem o dziwo. Za tą książką i jej ogromnym sukcesem poszły ogromne pieniądze, które pozwoliły mi bezpiecznie przejść przez te zmiany.

Czuje się Pani bogata?

Jeszcze nie. Poczuję się bogata wtedy, kiedy będę wiedziała, że stać mnie, aby w razie czego utrzymać swoich rodziców na takim poziomie, na jakim chciałabym ich utrzymać. Za chwilę czeka ich emerytura, chciałabym, żeby był to najlepszy i najspokojniejszy czas ich życia.

Na co teraz Panią stać?

Weszłam do salonu i kupiłam sobie mercedesa.

O, matko!

Stać mnie na niego, i co piękne, nawet nie nadszarpnęło to za bardzo mojego budżetu.

O, Boże!

Wiem, też mi głupio, jak tak mówię. Ale faktycznie tak jest. Bardzo długo się zastanawiałam czy go kupić. Rozmawiałam ze swoim kumplem, który doradza mi w sprawach samochodów. Wcześniej jeździłam citroenem ds 3 i bardzo lubiłam to auto. Mówię do kumpla: „Wiesz, może byśmy znaleźli mi coś nowego? Bo mój Tadziu (tak nazywam swój samochód) mi się psuje”. Kolega: „Jaki budżet?”. „Nie przesadzajmy, do Tadzika dołożymy tak ze 40 tys. W sumie będzie 60”. Ale ten budżet potem rósł i rósł, aż w końcu pojawił się mercedes na horyzoncie. Akurat byliśmy z Maćkiem w Paryżu. Mówię: „Kochanie to jest tak dużo pieniędzy”. A on mówi do mnie: „Blania, ale ciebie stać na to, rozumiesz? Nie musisz oszczędzać. Nic w twoim życiu się nie zawali”. Dalej nie żyję ponad stan. Mieszkam w wynajętym mieszkaniu. Jeżdżę na zakupy do Lidla, bo tam jest taniej, albo do Biedronki. Dalej nie kupuję sobie kozaków od Givenchy co chwilę, bo jednak kosztują ze dwa tysiące euro. Ale powiem szczerze, że teraz właśnie jedziemy moim mercedesem. I to jest mega uczucie, bo on jest mój. Jestem kobietą, mam 34 lata i jeżdżę mercedesem, którego sobie sama wybrałam w takim kolorze, jaki chciałam z tymi skórzanymi siedzeniami. On jest mój i ja sobie na niego ciężko zapracowałam. To jest wspaniałe uczucie nim jechać. Polecam każdemu osiągnąć sukces finansowy, żeby poczuć się tak „wow”!

Mateusz Stankiewicz/AFPHOPOTO
mat. pras.
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama