Paweł Wawrzecki czule o Annie Przybylskiej: „Była cudnym kimś, takim prawdziwym”. Gdy się poznali, nie miała nawet 20 lat
Aktor był przy niej także w wymagających pomocy chwilach
Miała niecałe 20 lat, gdy pierwszy raz trafiła na plan Złotopolskich. Jej magia działała nie tylko na widzów, ale i kolegów z planu. Paweł Wawrzecki do dziś wspomina Anię Przybylską jako osobę „cudną, prawdziwą i bez obaw”. Choć czasem i ona potrafiła wywrócić cały plan do góry nogami…
Artykuł aktualizowany 12.10.2024 r.
Paweł Wawrzecki o pierwszym spotkaniu z Anną Przybylską. Jak ją wspominał?
W styczniu 1998 roku Telewizja Polska wyemitowała pierwszy odcinek serialu Złotopolscy. Produkcja od razu została pokochana przez widzów, a jej aktorzy stali się jeszcze bardziej rozpoznawalni. Dużo mówiło się między innymi o Annie Przybylskiej, która mimo braku szkoły aktorskiej, dobrze radziła sobie w roli policjantki Marylki Baki.
Artystka tworzyła na ekranie nieprzeciętny duet ze starszym kolegą po fachu — Pawłem Wawrzeckim, który wcielał się w postać komendanta Wieśka Gabriela. Jak aktor zapamiętał Anię? „Myśmy się spotkali na komisariacie, no i ona takim była cudnym kimś, takim prawdziwym, takim bez obciążenia, że my wchodzimy na plan, że coś się dzieje, że kolejni tam luminarze sztuki”, opowiadał w materiałach prasowych TVP.
Anna Przybylska, Paweł Wawrzecki, Złotopolscy 2004
Bycie naturszczykiem w zawodzie aktorce miało tylko pomagać. Podobnie jak dobry humor. „I mówi "to dobrze, ja tu będę z wami, ale jak z tą policją będzie się dobrze współpracowało, to potem na mieście będzie spokojniej, wygodniej, bo nie będę płaciła ticketów". Tak sobie mówiła, tak była fantastyczna, jakby już po jakimś takim oswojeniu na planie, że tylko tak patrzyłem, że rodzą się ludzie, którzy są pozbawieni czegoś takiego, co się nazywa, że mają obawy”, opowiadał Paweł Wawrzecki TVP. „Ania nie miała obaw, ale też nie miała czegoś takiego, że plamiła, jak to nazywamy, że wchodziła w szkodę, wszystko było dla niej akuratne”, dodawał.
Publiczność czuła jej temperament, naturalność i ciepło. „Tak też się pojawiła, tak też za chwilę była odbierana, fantastycznie się przenosiła przez ekran, była ulubieńcem widzów, tych, którzy tam właściwie w początkach "Złotopolskich" już się rozmiłowali. Była tym rodzynkiem, co spowodowało, żeby nam nie dotknąć kolegów, że była najlepiej postrzegana”, podsumował wzruszony aktor.
Później pan Paweł i Anna Przybylska spotkali się jeszcze na przykład na planie Daleko od noszy. Gdy aktorka przegrała walkę z rakiem, a ekipa kontynuowała serial, jej fotografie rozwieszono w różnych miejscach planu zdjęciowego. Jej wyjątkowego ducha nie dało się zastąpić, ale pamięć o Ani nigdy nie zgasła.
Ania Przybylska na planie Złotopolskich: nie zawsze była przygotowana
Młody wiek rządzi się swoimi prawami. I także tę stronę pokazywała Anna Przybylska ekipie serialu TVP. W biografii aktorki pt. "Ania" napisanej przez Grzegorza Kubickiego i Macieja Drzewickiego czytamy, że nie zawsze w 100% przygotowana pojawiała się w pracy. „To okres imprez i dyskotek w Trójmieście czy Warszawie. Zdarza się, że Ania przychodzi na plan z wargami jeszcze sinymi od czerwonego wina. Któregoś dnia Przybylska pojawia się totalnie na lewą stronę, blada jak ściana, przyznaje się nawet Wawrzeckiemu, że zaraz będzie strącać i musi dać jej chwilę. A to już problem. Przekładać zdjęcia, nie przekładać? Przecież wszystko ustalone, czas płynie, kto za to zapłaci?", napisano w książce.
Paweł Wawrzecki tak zapamiętał tamten niespokojny czas: „Kiedy Anka ten jeden jedyny raz przyszła tak naprawdę zmęczona, straszny jej dałem "opeer". "Brawo", mówię. "Spójrz na siebie. Przecież ty tu przyjechałaś do roboty, a nie ze swoim kolesiem na imprezę. Nie możesz tak". Poprosiłem ekipę, żeby nakręciła najpierw inne materiały, a jej zrobiłem kawę, kazałem się położyć i trochę odrestaurować”, opowiadał na kartach biografii. Dodał też, że nigdy potem aktorka nie pojawiła się w pracy zmęczona.
Wiele niespodzianek w planie zdjęć sprawiała jednak potem inna rzecz. To, że aktorka zamieszkała z rodziną w Turcji. „Zdarza się, że na planie Ania wywraca wszystko do góry nogami. Spóźnia się na samolot, raz — bez wcześniejszego wyjaśnienia — nie dociera nawet na zdjęcia i cała produkcja staje", napisano w książce „Ania”.
Artystka robiła jednak wszystko, by sumiennie wykonywać obowiązki, a przy okazji dawać kolegom i koleżankom wiele powodów do śmiechu i uśmiechu. Jej przedwczesna śmierć wielu wydaje się niesprawiedliwa… „Dostała od losu wszystko. Nie dostała tylko czasu”, mówi smutno w filmie Paweł Wawrzecki.
W materiale wideo na górze strony mogą Państwo posłuchać wspomnień innego gwiazdora Złotopolskich — Andrzeja Piasecznego.
Anna Przybylska, Paweł Wawrzecki, Daleko od noszy - 2005