Reklama

Dziś jest jedną z piękniejszych polskich prezenterek, spełnioną żoną i mamą. Niestety jej życie nie zawsze było proste. Paulina Sykut-Jeżyna jako dziecko zaznała biedy. I choć wspomina swoje dzieciństwo jako szczęśliwe, cieszy się, że jej dwuletnia córka Róża nie styka się z takimi problemami jak ona.

Reklama

Paulina Sykut-Jeżyna wspomina trudne dzieciństwo

Dzieciństwo prezenterki została naznaczone przez śmierć ojca. Mała Paulina miała wtedy zaledwie cztery lata. „Byłam córeczką tatusia, więc siłą rzeczy odczuwałam przede wszystkim ogromny smutek, który udzielał się wszystkim. Tata zmarł mojej mamie na kolanach w szpitalu, zawiązywała mu but. Potrafisz sobie wyobrazić traumę, z którą została? Mama miała w nim bardzo duże oparcie, wspólnie wychowywali trójkę małych dzieci obydwoje pracowali. Po jego śmierci mama została sama. Zmieniło się wszystko. Musiała być tak zaradna i obrotna, żeby każdego z nas, razem i osobno wychować, wykształcić i zapewnić podstawowe rzeczy do życia. Zostaliśmy bez niczego. Nie mieliśmy nikogo. Mamy rodzina była bardzo daleko, ale na szczęście byli ludzie wokół nas, którzy jej w tym zmaganiu z życiem pomagali bezinteresownie”, wyznała w rozmowie z serwisem Onet Dziecko.

To był bardzo trudny czas dla rodziny. Kiedy utrzymywała ich tylko mama, często brakowało pieniędzy… „Mówiła wprost – że nie mamy pieniędzy. Ale kiedy dostawała wypłatę, robiliśmy sobie raz w miesiącu małe święto. Kupowała nam wtedy pyszną polędwicę i były kanapki z polędwicą. Mój najmłodszy brat ciągle chciał jakieś zabawki, ponieważ nasze przedszkole było obok sklepu z zabawkami, to głównie dlatego. Pamiętam, jak ciągle o nie prosił i najmniej rozumiał, że zwyczajnie nas nie stać na nie. Jednak mama nie miała z nami problemów, rozumieliśmy, dlaczego nie może kupić niektórych rzeczy. Owszem spotykałam się z nieprzyjemnymi sytuacjami w szkole, rówieśnicy bywali czasem bezlitośni, ale nigdy nie było mi z tym źle i koniec”, wspomina.

Mama Pauliny Sykut-Jeżyny nie poddawała się. Szukała dodatkowych zajęć i sposobów na to, żeby poprawić sytuację rodziny. Nie chciała, żeby dzieci odczuwały, że czegoś im brakuje. „Mama była bardzo zaradna. Szukała, dopytywała o takie możliwości, załatwiała nam wszelką możliwą pomoc. Była bardzo mądra w tym wszystkim. Myślę sobie, że to zachowanie równowagi w tym niełatwym czasie z godnym życiem, było dla niej szczególnie ważne. Dawała sobie pomóc, taka pomoc była możliwa i korzystała z niej dla nas. Kiedy byliśmy mali, nasze potrzeby nie były duże, wiele rzeczy dostawaliśmy. Koleżanki mamy dawały nam ubrania, rzadko kupowaliśmy odzież”. W pewnym momencie także Paulina i jej starsi bracia zaczęli dokładać się do domowego budżetu. „Pamiętam, że razem z wszystkimi dzieciakami z osiedla jeździliśmy na zbieranie wszelkiego rodzaju owoców. To były porzeczki, jabłka, truskawki. Z młodszym bratem suszyłam lipę i sprzedawaliśmy ją do Herbapolu. A kiedy miałam szesnaście lat, już śpiewałam na pierwszych weselach z zespołem, który założył tata mojej przyjaciółki. I zarabiałam na swoje potrzeby. Śpiewałam, jeździłam na koncerty przez całe studia i sama wspomagałam solidnie budżet rodzinny, mówi prezenterka w wywiadzie.

Reklama

Teraz Paulina Sykut-Jeżyna podkreśla, że trudne dzieciństwo wzmocniło ją. Mimo wszystko wspomina dzieciństwo jako szczęśliwe, chociaż nie brakowało w nim dramatycznych chwil: „Opowiadałam, jak dzielnie i zaradnie organizowała nam życie, ale pamiętam też widok mamy, siedzącej przy stole w kuchni, ogromnie smutnej i płaczącej. Nikt z nas nie jest w stanie sobie nawet wyobrazić, ile musiało ją to kosztować, jak strasznie musiało być jej ciężko, kiedy na przykład w domu był tylko chleb ze smalcem. Bo były i takie chwile. Czasem było widać, że nie ma tych pieniędzy… Tylko nie pamiętam tego, jako brak, który spowodował u mnie traumę, wrył się we mnie. Pewnie chciałam wtedy zjeść coś lepszego, kupić coś tylko dla siebie, ale z drugiej strony, to naprawdę nie miało dla mnie znaczenia. Byłam z tym pogodzona”, zapewnia w rozmowie.

Zuza Krajewska i Bartek Wieczorek/LAF
Zuza Krajewska i Bartek Wieczorek/LAF
Reklama
Reklama
Reklama