Reklama

Paulina Smaszcz stara się nie ujawniać zbyt wielu szczegółów swojego życia prywatnego, ale przyznała, że w 2018 roku przeszła dwie operacje neurologiczne. Jej stan był poważny, niezbędna była rehabilitacja. W osobistym wpisie na Instagramie przyznała, że wciąż zmaga się ze skutkami choroby.

Reklama

Paulina Smaszcz o chorobie

„Był początek lutego, pewnego dnia obudziłam się rano i nie mogłam wstać, miałam niedowład nogi. [...] Znalazłam się u pana doktora Rafała Górskiego, który o 8.00 rano patrzy na mnie i pyta: „Ile to trwa?”. To był piątek, ja: „No... od poniedziałku”. „A lewą rękę jeszcze pani czuje? A twarz? Mamy kilka godzin na ratowanie czego się da”. Oczywiście operacja, cztery miesiące działań, rehabilitacji, walka o to, żeby odzyskać sprawność”, mówiła Paulina Smaszcz w rozmowie z VIVĄ!.

Teraz przyznała, że dolegliwości co jakiś czas dają o sobie znać. „Walczę każdego dnia o to, żeby nie bolało, żeby niedowład nie wrócił, żeby onkologia nie dała o sobie przypomnieć. Nie chcę już żadnej operacji. Nie chcę kilkumiesięcznego leżenia na podłodze na Tramalu i w rozpaczy, że samodzielnie nie daję rady”, wyznała poruszająco na swoim Instagramie.

„Wiem, że wszystko można stracić i jestem tego przykładem, ale zawsze mamy swoje kompetencje i doświadczenie, dzięki temu można się po człowieczemu odbudować. Jednak o jednej sprawie zapominamy w biegu błahostek i pogoni materialnej”, czytamy.

„Bez zdrowia, bez dobrego samopoczucia, w bólu i w łzach, nie da się niczego zrobić, odbudować, tworzyć, oddychać i żyć. Ludziska uciekają od chorych i słabych. Ze mną zostali moi najlepsi ludzie, którym zawsze na zawsze będę wdzięczna”.

„Pandemia zweryfikowała relacje ludzkie. Moje najpierw zweryfikowała choroba. Teraz jestem już lżejsza bo nie ma ze mną ludzisk, tylko jest mała, oddana garstka przyjaciół”, dodała Paulina Smaszcz, dziękując osobom, które ją wpierają w walce o powrót do zdrowia.

Pomimo kłopotów ze zdrowiem, dziennikarka z powodzeniem realizuje swoje projekty. „Mam w sobie dużo optymizmu, ja nie choruję na głowę. Ja choruję na kręgosłup i problemy onkologiczne”, wyjaśniła w rozmowie z portalem Plejada. „Mam, co prawda, prawo do smutku, wątpliwości i słabości, jednak gdy mam zły dzień i wstanę z okropnym bólem, to mówię do siebie: ej, musisz się ruszyć, choćby zrobić śniadanie, zadzwonić do bliskich. [...] Jutro będzie nowy dzień, nowe problemy. I to jest piękne”.

Reklama

Życzymy wszystkiego dobrego!

Zuza Krajewska/Warsaw Creatives
Reklama
Reklama
Reklama