Paulina Smaszcz-Kurzajewska zdradziła nam swoje plany na rok 2019!
„Myślałam, że to mnie zabije, bo bardzo długo we mnie tkwiło”
Wciąż w pędzie, między rodziną, karierą, doktoratem. Pomagając kobietom, zapominając o sobie. Jaki rachunek wystawiło jej za to własne zdrowie? Jaką cenę zapłaciła jako nastolatka, by wyrwać się z biedy? I skąd ma wciąż tyle uśmiechu i optymizmu? Paulina Smaszcz-Kurzajewska opowiada Beacie Nowickiej.
Miałaś taki moment, kiedy życie o mało Cię nie zabiło...
Ale bardziej psychicznie niż fizycznie. Miałam dwie takie sytuacje. Dziewięcioletnia różnica między Frankiem a Julkiem jest spowodowana tym, że byłam w ciąży z bliźniakami. Prawdopodobnie dzisiaj można by ich było uratować, wtedy się nie udało. Nikt nie umiał rozmawiać z matką, która musiała urodzić dwójkę martwych chłopców, która wciąż ma wielkie piersi pełne mleka i totalną depresję. Na pytanie: „Co z nimi zrobicie” z łaski ktoś ci coś odburknie, więc błagasz: „Byle nie do śmietnika”. Nie możesz rozpaczać, bo leżysz z kobietami w ciąży: „Proszę nie ryczeć, proszę nie histeryzować! Pani stresuje matki, które zaraz będą rodzić…”.
Brak mi słów…
Właściwie ratunkiem był tylko Maciek i Franek, który miał wtedy 9 lat. Czekał na braci: „Wreszcie będę miał rodzeństwo! Hura, hura, hura”, a ty musisz mu wytłumaczyć, dlaczego ich nie ma. Wszystkie mamy wychodzą z maluchami w kołyskach i fotelikach, a Maciek mnie zabiera w całkowitej rozpaczy, z wiszącym pustym brzuchem i piersiami, z których cieknie mleko. W domu cisza… Nikt z tobą nie potrafi rozmawiać, nawet matka. Ale najbardziej wkurzający są znajomi, którzy mówią: „Ale już się tak nie przejmuj, przecież będzie następne”. No, ożeż k...! Wracasz do pracy, ludzie cię unikają, po kilku dniach przychodzi do ciebie szef: „Wiesz, zabrałem ci wszystkie projekty, bo tak sobie z zespołem rozmawialiśmy, że chyba nie dasz rady psychicznie”. Zabierają ci wszystko… Wtedy Łukasz Wejchert wyciągnął do mnie rękę. Widząc, w jakim jestem stanie, powiedział: „Paulinka, zostałem szefem Onetu, chodź, zbudujesz mi dział PR. Ty dasz radę!”. Dzięki niemu, spokojowi, który zapewnił mi w pracy, zaszłam w drugą ciążę. Julek też jest z ciąży bliźniaczej, ale Julka udało się uratować, jego brata nie. Taki los…
Podziwiam Cię, chyba nie każda z nas potrafiłaby go udźwignąć.
Myślałam, że to mnie zabije, bo bardzo długo we mnie tkwiło. No ale radość z tego, że jest Julek, który ma wspaniały charakter, w ogóle jest fantastyczny, jest pogodnym, uśmiechniętym, szczerym dzieckiem, wszystko mi wynagrodziła. Ale smutek jest nieustannie. Kolejny test od życia to cały ten rok. Ciężko pracuję, bez oddechu, nakręcona, pozytywna, otwarta, kreatywna, zdobywam nagrody, uznanie środowiska Public Relations, chciałabym, żeby wszystkim moim pracownikom i współpracownikom było dobrze. I tak to już z nami kobietami jest. Najpierw myślimy o wszystkich dookoła, na końcu o sobie. Zapominamy, że jak nasz silnik nie zadziała, nagle wszystko się posypie. Zawiodło moje zdrowie, ale tym samym zawiódł mój pracodawca. Chora kobieta to dla nich problem. Stajemy się dla pracodawcy bezużyteczne. O tym wszystkim zresztą opowiadamy w naszym wywiadzie na viva.pl.
Właśnie zaczął się nowy rok, nowy rozdział, nowe nadzieje. Pytam Cię więc, co dalej?
Przede wszystkim zacznę wreszcie spełniać marzenia, czyli skupiam się i rozwijam moje szkolenia dla pracowników i pracodawców, kobiet i mężczyzn, wykłady, programy motywacyjne, bo ja nie tylko jestem teoretykiem, ale też praktykiem z 25-letnim doświadczeniem i specjalistą od komunikacji. Po wielu latach w korporacjach wiem, bo sama tego zaznałam, co to mobbing, sexual harassment, poczucie beznadziejności i rozterki, gdy ja w biurze, a dziecko w przedszkolu. Wiem, co to presja, stres, KPI’s, szklany sufit dla kobiet, szefowie śmiejący się z akcji #MeToo i kobiety niszczące inne kobiety, ale dla nich – jak mówi Sylwia Chutnik – jest specjalne miejsce w piekle. I mam jeszcze jedno – temperament, jeżycki charakter, poznański etos wartości i kocham ludzi. Chcę robić ważne rzeczy dla kobiet i mam taką potrzebę, może ktoś powie, że jestem głupia i naiwna, trudno. Ale przede wszystkim chcę się nażyć, pożyć, pooddychać, kochać i jeszcze uśmiechać się szelmowsko do losu, grając z moim Julkiem w planszówki, a z Frankiem pogadać o jego planach na przyszłość. Tak, na to zasłużyłam!
Zobacz, jak powstawała niezwykła sesja zdjęciowa z Pauliną Smaszcz-Kurzajewską! Co działo się za kulisami?
Co jeszcze w nowej VIVIE! 1/2019?
Julia Wieniawa o dorastaniu w świetle fleszy, trudnych wyborach i drodze do sukcesu. Wyznania mistrza Janusza Józefowicza: "Za moją karierę płacili bliscy". Paulina Smaszcz-Kurzajewska o chorobie, miłości i pomaganiu. Artystka, skandalistka, feministka. Z czego śmieje się Amy Schumer?