Reklama

Paulina Smaszcz-Kurzajewska i Maciej Kurzajewski przeżyli razem 25 lat, w tym 23 byli małżeństwem. Mają dwóch synów Starszy, 22-letni Franek, studiuje za granicą i jest samodzielny, a młodszy, 13-letni Julian, będzie na zmianę pod opieką mamy i taty. W tej trudnej sytuacji wszyscy starają się sobą opiekować.

Reklama

Kiedy zrozumiałaś, że Twoje małżeństwo się kończy, miałaś do siebie o coś pretensje?

Tak. Dlaczego robię doktorat tak późno?! Trzeba było zostać na uczelni i zrobić go wcześniej. Miałam tyle propozycji wyjazdu za granicę, dlaczego nie wyjechałam?! Bo zawsze myślisz, że nie ma nic ważniejszego niż rodzina. Opowiem ci pewną historię, jest symboliczna. W naszym związku zawsze uważałam i uważam, że to Maciek jest inteligentniejszy, bardziej utalentowany, zdolniejszy. Zrezygnowałam z telewizji, bo po pierwsze nie czułam się tam dobrze, po drugie uznaliśmy, że któreś z nas musi mieć solidną pracę, stały dochód, ubezpieczenie, moje zmagania z zajściem w ciążę potrzebowały stabilności, był też kredyt, który należało spłacać... Poszłam do pracy w PR, gdzie świetnie się odnalazłam i ciężką pracą osiągnęłam wysoką pozycję, prowadziłam wykłady, szkolenia. Łączyłam pracę z domem, dziećmi i byłam po prostu szczęśliwa. Któregoś dnia moja koleżanka robiła audycję z okazji dnia dziecka, pt. „Kim chcesz być, jak będziesz dorosły”.

Dzieci uwielbiają takie opowieści.

No właśnie. Mój Julianek, który miał wtedy pięć lat, poszedł do tego radia, leci audycja, moja znajoma sugeruje: „Pewnie Julciu chciałbyś być taki jak tata?”, a Julek mówi: „No, nie”. Ona zdziwiona: „Ale dlaczego?”. „A, bo tatusia często nie ma w domu i ja go kocham i za nim tęsknię”. „Aha, no to kim chciałbyś być?”. „Chciałbym być taki jak mama”. Ja, za tą szybą radiową odstawiam taniec zwycięzcy, podskoki, kciuki w górze: „Moja krew, mój synek!”, i wtedy dziennikarka pyta: „Czyli kim?”. A Julek: „Nikim”.

Reklama

Naprawdę?

Naprawdę. Mnie to powaliło. Zaczęłam się histerycznie śmiać, zresztą jak cała radiowa redakcja, ale potem, w domu zapaliło mi się czerwone światło. Nieważne, że ta trzydziestoparoletnia mama jest dyrektorem w dużej firmie i zarządza grupą ludzi, ma ogromną odpowiedzialność merytoryczną i finansową, dla naszych dzieci liczył się wzorzec ojca. Ale to ja ich tego nauczyłam! Uważam, że książka „Becoming” Michelle Obamy jest infantylna, ale znalazłam tam jedno mądre zdanie: „Kobiety mają tendencje do stawiania siebie na najniższym miejscu listy priorytetów. Często rezygnują z siebie dla innych, a później już nawet nie pamiętają, że miały zrobić coś dla siebie”.

Zuza Krajewska/Warsaw Creatives
Zuza Krajewska/Warsaw Creatives
Reklama
Reklama
Reklama