Reklama

Śmierć Kory dla wielu była ogromnym ciosem. Wczoraj odbyło się ostatnie pożegnanie artystki, która spoczęła na cmentarzu na warszawskich Powązkach. W ostatniej drodze towarzyszyli jej najbliżsi - rodzina, przyjaciele i tysiące fanów. Walkę Kory z chorobą od lat śledzili wszyscy. W pewnym momencie artystka walczyła po prostu o każdy kolejny dzień życia. Pomocą w tych trudnych chwilach była dla niej Magdalena Florek, opiekunka medyczna Kory. To właśnie ona zdecydowała się opowiedzieć o tym, jak wyglądały ostatnie dni życia artystki.

Reklama

Ostatnie dni życia Kory

„Kiedy zaczęłam się nią zajmować, Kora jeszcze chodziła. Ale z dnia na dzień było coraz gorzej. W końcu pierwszy raz powiedziałam bliskim: „Słuchajcie, usiądźmy przy niej, bo jest źle”. Chwyciliśmy się za ręce, zaczęła niemiarowo oddychać. Wtedy siostra mówi do niej (Anna „Hania” Kubczak - red.): „Korunia, proszę, nie zostawiaj mnie”. I w tym momencie ona nagle się jakby otrząsnęła. Żyła jeszcze pięć dni”, czytamy dramatyczne słowa Florek o Korze. Opiekunka artystki opowiedziała o tym w rozmowie z Wysokimi Obcasami.

„Wyszłyśmy potem z „Hanią” na zewnątrz. Powiedziałam jej: „Proszę cię, nie rób więcej takich rzeczy. Ja wiem, że bardzo ją kochasz i chciałabyś ją zachować, ale nie można człowiekowi przerywać śmierci. Bo jak tak mówisz, ona się miota pomiędzy. Jest po prostu rozbita”, mówi na łamach WO.

To nie były łatwe chwile dla rodziny artystki.... ale opiekunka Kory wspomina także te dobre i wesołe momenty. Opowiada m.in. jak Kora uparła się któregoś dnia, by zrobić porządki w szafie i nie dała sobie wytłumaczyć, że nie powinna schodzić po schodach. W końcu opiekunka nie wytrzymała: „Jak się wypier... lisz, to ja wylecę z roboty!”, odparła. Artystka szybko zmieniła zdanie: „To co robimy?” „Manikiur”. „No dobrze.”

Reklama

Mimo trudu i cierpienia, z jakim się zmagała, Kora nie traciła pogody ducha, radości i poczucia humoru. Taką ją zapamiętamy.

East News
Zuza Krajewska
Reklama
Reklama
Reklama