Olga Bołądź kończy 32 lata. Czego o niej nie wiecie? Co mówi o Bogu, sensie życia i synku?
1 z 7
Olga Bołądź obchodzi dziś 32. urodziny. Bezkompromisowa, odważna, szczera, jedna z najciekawszych polskich aktorek młodego pokolenia - odtwórczyni roli Agaty Mróz w filmie "Nad życie" i podporucznik Białko w „Służbach specjalnych” Patryka Vegi. O swoim pokoleniu mówi z przekąsem: „Żyjemy w erze dobrobytu, sweet foci, a za naszą granicą dzieją się dantejskie sceny”. Sama na świat patrzy krytycznie, z dużą dozą zdrowego realizmu. W wywiadzie z 2014 roku Beacie Nowickiej wyznała: "Od jakiegoś czasu liczę się z tym, że mogę odejść w każdej chwili, i cieszę się z tego, co mi się przytrafia każdego dnia".. A we wcześniejszej rozmowie z Aleksandrą Kwaśniewską powiedziała o ambicjach zawodowych: "Chcę się cieszyć z tego co mam. Chcę żyć tu i teraz. Mam jeszcze czas na to żeby się rozhulać."
Co powiedziała "Vivie!" o wierze w Boga, życiu na krawędzi i synku Brunie i jak zaprezentowała się w obiektywie naszych fotografów? Zapraszamy do urodzinowej galerii.
Polecamy też: Patryk Vega wraca z kontynuacją "Pitbulla". "Wchodzę do obozu ciemności, żeby móc potem go opowiedzieć po jasnej stronie" .
2 z 7
Olga Bołądź o Bogu: Wierzę. Odkąd gram lekarkę, bywam na prawdziwych salach operacyjnych. Niedawno asystowałam cztery godziny przy kraniotomii, czyli otwarciu czaszki. Zobaczyłam, jak pulsuje opona twarda, pod którą ukryty jest ludzki mózg. To ten sam rytm, w którym bije serce. Nie da się nie wierzyć w Boga, kiedy widzisz człowieka od wewnątrz. To jest niesamowite zjawisko, perpetuum mobile, które trwa od tysięcy lat. Moja ulubiona scena w „Służbach…” to rozmowa przeora (Grabowski) z niewierzącym ubekiem (Chabior): „Widzisz tę paprotkę? Widzę. Jakiego jest koloru? Zielona. A jabłko widzisz? Widzę. Jaki ma kolor? Czerwony. A tamta cytryna…? Jest żółta. To powiedz mi, Tomuś, kto to wszystko pomalował?!”.
3 z 7
Olga Bołądź o zgodzie na pobranie organów po śmierci, którą podpisała: Kiedyś przeprowadziłam z moją siostrą rozmowę o życiu, o śmierci. Powiedziałam jej wtedy, że nie chciałabym zostawiać po sobie długów na Ziemi. Że chciałabym zostawić coś dobrego, pożytecznego dla innych. Jeśli mam zdrowe serce, nerki, wątrobę czy cokolwiek innego, to nie chcę ich zabierać do nieba. Tam nikt tego nie potrzebuje. Ale z drugiej strony, w jakimś sensie rozumiem ten powszechny egoizm. Ludzie tak strasznie boją się śmierci, że nie chcą rozstawać się z żadnym kawałkiem swojego ciała. (...) Ja też się boję, ale jeszcze nikomu nie udało się wywinąć. Odkąd urodziłam dziecko, zmieniła mi się perspektywa, nastawienie do życia. Nadal uważam, że jestem dla siebie ważna, ale dziecko jest ważniejsze, bo totalnie ode mnie zależne. Jestem gotowa zrobić dla syna wszystko. Potrafię sobie wyobrazić, że zachoruje i będzie mu potrzebne serce albo nerka, a ja będę warować na korytarzach szpitala i czekać tygodniami, aż je od kogoś dostanie. Jak każda matka zresztą.
Polecamy też: Patryk Vega wraca z kontynuacją "Pitbulla". "Wchodzę do obozu ciemności, żeby móc potem go opowiedzieć po jasnej stronie" .
4 z 7
Olga Bołądź o powrotach do domu z planu "Służb specjalnych" i codzienności z synem Brunem: Powrót do domu przynosił mi niewyobrażalną ulgę, odgradzał ciemność od jasności. Tylko w domu czuję się bezpiecznie, tam są ludzie, których kocham, moje dziecko. Mój synek będzie miał niedługo dwa latka. Szczęście, które tam na mnie czeka, zdejmuje ze mnie całe zło. Wchodzę, przebieram się w dres, jestem z dzieckiem, w tle leci TVN24, sprzątam, gotuję, układam, piorę, wykonuję te wszystkie codzienne obowiązki, bo mnie psychicznie regenerują, ustawiają do pionu, pokazują, czym jest normalność, zwyczajność. Sensem mojego życia jest moje życie osobiste. Kocham je.
Polecamy też: Patryk Vega wraca z kontynuacją "Pitbulla". "Wchodzę do obozu ciemności, żeby móc potem go opowiedzieć po jasnej stronie" .
5 z 7
Olga Bołądź o tym, że w życiu często balansuje na krawędzi: W moim życiu wydarzyło wiele ekstremalnych rzeczy. A im mocniej żyjesz, tym ciężej doświadczasz. Nauczyłam się, że jeśli żyjesz naprawdę, to ocierasz się o dobro i o zło. Musisz tego zła zaznać, żeby poczuć smak dobra, żeby docenić proste rzeczy. Od podstawówki mam z tyłu głowy cytat z Dziadów: „Kto nie zaznał goryczy ni razu, nie zazna słodyczy w niebie”. Od jakiegoś czasu liczę się z tym, że mogę odejść w każdej chwili, i cieszę się z tego, co mi się przytrafia każdego dnia.
6 z 7
Olga Bołądź o przyszłości swojego synka: Kiedyś sobie pomyślałam, że chciałabym, żeby moje dziecko było szczęśliwsze ode mnie. Żeby nie żyło w świecie fantazji, nie odczuwało świata tak mocno, jak mama. Żeby nie musiało tak wszystkiego w życiu sprawdzać, oceniać na własnej skórze, tak walczyć o swoje. Ja wiem, że potrzeba niezależności dużo kosztuje. Wolałabym, żeby moje dziecko miało mniej wymagający stosunek do życia. Ale kiedy widzę, jak rośnie, jaki ma charakter, to świstak może siedzieć spokojnie i zawijać te swoje sreberka (śmiech).
7 z 7
Olga Bołądź: Jest we mnie coś takiego, jak niecierpliwość, bo ja muszę cały czas coś robić. Krzysztof Materna, z którym pracuję w teatrze, powtarza mi ciągle: „Cierpliwości, cierpliwości”. Na przykład opowiadam mu o jakiejś roli, której nie dostałam, albo o castingu i on mówi do mnie: „Bołądź, no jesteś dobra, tylko cierpliwości, będzie twój czas”. A mi chyba najtrudniej jest być cierpliwą.
Polecamy też: Patryk Vega wraca z kontynuacją "Pitbulla". "Wchodzę do obozu ciemności, żeby móc potem go opowiedzieć po jasnej stronie" .