Ojciec porwanego Ibrahima: „zrobiłem to, bo bardzo tęskniłem”
Mężczyzna ujawnił, że według decyzji sądu, to on ma prawo do opieki na dzieckiem!
Tę sprawę śledziła cała Polska. 10-letni Ibrahim został 15 lutego porwany z Gdyni przez swojego ojca i wywieziony do Belgii. Dlaczego mężczyzna posunął się do tego czynu? „Zabrałem dziecko z Polski w tak twardy sposób, bo bardzo za nim tęskniłem”, wyjaśnił w rozmowie z dziennikarzami Polsat News Azzedine Oudriss. Z kolei matka chłopca mówi, że mężczyzna groził jej, że już nigdy nie zobaczy synka. „Azzedine dzwonił do mnie i kazał powiedzieć dziecku, że nigdy po niego nie przyjadę”, zwierzyła się w rozmowie z „Faktem” pani Karolina, matka 10-latka, która obecnie przebywa w Belgii.
Ojciec Ibrahima o porwaniu syna. Dlaczego to zrobił?
Mężczyzna przekonuje, że choć zdecydował się uprowadzić Ibrahima, nie miał złych intencji. Kierowała nim jedynie tęsknota, ponieważ nie widzieli się przez bardzo długi czas.
„Nie jestem przestępcą, zabrałem dziecko z Polski w tak twardy sposób, bo bardzo za nim tęskniłem. Od maja 2019 roku w ogóle go nie widziałem”, zwierzył się przed kamerą Polsat News mieszkający w Belgii Azzedine Oudriss, ojciec dziecka.
Przypomnijmy, że mężczyzna podjechał do pani Karoliny, matki chłopca, gdy wychodziła od swoich rodziców. Miał ją uderzyć, po czym wciągnął syna do samochodu i odjechał. W związku z tym ogłoszono w Polsce Child Alert, odwołany po około 24 godzinach. Udało się ustalić, że Ibrahim przebywa na terenie Belgii, jest pod opieką ojca, zaś jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Ojciec Ibrahima o relacjach z chłopcem
Według słów Azzedine'a Oudrissa relacje z matką chłopca są bardzo skomplikowane. Mężczyzna zapewnił w rozmowie z dziennikarką Polsat News, że przez cały 2018 rok próbował w pokojowy sposób dogadać się z byłą partnerką w sprawie opieki nad synem. Powoływał się przy tym na... wyrok sądu w Antwerpii z 15 października 2018 roku, zgodnie z którym Ibrahim miał pozostać przy jego boku na terenie Belgii.
Co na to matka 10-latka? Według relacji kobiety, wyjechała do Polski z synem w lipcu 2018 roku i... nie miała pojęcia, że zapadł jakikolwiek wyrok w sprawie opieki nad dzieckiem. Powołuje się ona na wcześniejsze postanowienie, według którego syn miał przebywać przy jej boku.
„Ten kolejny wyrok miał zapaść w październiku 2018 roku, gdy byłam już w Polsce i żadna informacja na jego temat do mnie nie dotarła. Nie wiem tak naprawdę, jaka jest jego treść. Nawet gdyby taki wyrok rzeczywiście zapadł to nic nie usprawiedliwia pobicia mnie i porwania mojego syna”, przekonuje w rozmowie z „Faktem”.
Co na to ojciec chłopca?
Twierdzi, że pani Karolina doskonale wiedziała o późniejszym wyroku, jednak z premedytacją miała się do niego nie stosować. Według słów Azzedine'a Oudrissa, wiele razy przyjeżdżał do Polski, by zobaczyć się z synem i zabrać go do Belgii. Kobieta w jego opinii zawsze zamykała drzwi, nie pomagały nawet interwencje policji. To dlatego, w akcie desperacji, podjął decyzję o porwaniu chłopca.
„Zabrałem dziecko z Polski w tak „twardy” sposób, bo bardzo za nim tęskniłem. Od maja 2019 roku w ogóle go nie widziałem. W całym 2019 roku miałem może 2, 3 rozmowy telefoniczne z nim. Podszedłem do matki, ona próbowała zatrzymać dziecko, więc ją odepchnąłem i ona upadła na chodnik”, wyjaśnia kulisy zajścia.
„Tak, w taki sposób zareagowałem, po czym zabrałem moje dziecko. Nie zrobiłem mu krzywdy, a ono wcale nie krzyczało. Matka twierdzi, że dziecko krzyczało, że odgrywał się dramat, ale to nie jest prawda. Dziecko próbowało trochę uciekać, odepchnąłem ją i tyle. I zabrałem dziecko ze sobą, bo nie zaproponowała mi innego wyjścia, innego rozwiązania”, tłumaczył na antenie Polsat News.
Według słów mężczyzny, ma stałe zatrudnienie i stara się prowadzić normalne życie. Podkreśla także, że w przeszłości popełnił błędy, jednak nie chce, by miały one wpływ na teraźniejszość.
„Nie trzeba mnie karać przez całe życie za te błędy, które kiedyś popełniłem”, tłumaczył Oudriss.
W rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że chłopiec jedynie przez pierwsze cztery dni pytał o matkę i jadł mniej. Spał jednak normalnie. Obecnie nie pyta już o panią Karolinę w ogóle.
„Dużo mówi o Polsce. Gdy zabieram go do sklepu, żeby mu coś kupić, to mówi, że w Polsce w domu miał już taką grę czy zabawkę. Ale on czuje się dobrze. Aktywnie spędzamy czas, nie siedzimy w domu, chodzimy na basen, do parku, na plac zabaw, pograć w piłkę. Wziąłem urlop w pracy, żeby teraz spędzać z nim jak najwięcej czasu i myślę, że jest ze mną szczęśliwy. Mówi, że mnie kocha, ale również, że kocha swoją mamę, że kocha nas obydwoje”, zwierzał się Marokańczyk.
Ojciec Ibrahima o relacjach z matką
Mężczyzna zaznaczył jednocześnie, że nie chce dopuścić do spotkania z matką dziecka.
„Obawiam się jej. Boję się, że przyjdzie z jakimiś ludźmi, odbiorą mi znowu dziecko i wywiozą z Belgii. Dziecko jest teraz ze mną i jest w stu procentach bezpieczne. Nie pozwolę na spotkanie, dopóki nie zakończy się nowa procedura prawna. Gdy ta procedura się rozpocznie i po niej Karolina zamieszka w Belgii, to nie będę miał nic przeciwko temu, żeby widywała się z dzieckiem”, wyjaśniał na antenie Polsat News.
Dodał, że nie zamierza całkowicie pozbawiać chłopca kontaktów z matką, jednak pragnie po prostu zachować swoje prawa rodzicielskie.
„On ma prawo do ojca i do matki. Gdy byłem w sądzie 15 października 2018 roku na ogłoszeniu wyroku, miałem możliwość odebrania jej praw rodzicielskich, ale tego nie zrobiłem. Powiedziałem, że możemy mieć obydwoje prawa rodzicielskie. Ona może mieć prawa do dziecka i ja, i o tym jest mowa w wyroku. Chcę, by on miał matkę, by miał kontakt z matką, by prowadził normalne życie, chodził do szkoły, jak każde dziecko”, zapewniał w rozmowie z dziennikarką.
Matka Ibrahima o relacjach z byłym partnerem
Jak na te słowa zareagowała sama zainteresowana? Pani Karolina nadal przedstawia wersję, według której mężczyzna miał ją pobić.
„Ten człowiek, który pobił mnie na oczach syna, a potem siłą wepchnął go do samochodu nie jest przestępcą? A kilka wyroków, za które siedział w więzieniu też czynią z niego przykładnego obywatela? Azzedine twierdzi, że rozmawiał z policjantami w Polsce. Skoro tak było i miał dokumenty, o których mówi, dlaczego nie złożył ich do sądu w Gdyni? I skoro ma w sobie tyle dobrej woli, dlaczego nie pozwolił mi do tej pory zobaczyć się z synem? Czy tak robi człowiek, który dba o dobro dziecka?, pyta retorycznie kobieta w rozmowie z dziennikarzami „Faktu”.
Według jej relacji, mężczyzna miał zadzwonić i przekonywać ją, by powiedziała chłopcu, że nigdy nie pojawi się w Belgii i go nie zabierze.
„Nie dość, że nie wiem gdzie jest Ibrahim, to Azzedine dzwonił do mnie i kazał powiedzieć dziecku, że nigdy po niego nie przyjadę. Oczywiście odmówiłam. Teraz będę walczyć o syna w sądzie. W najbliższym czasie sąd ponownie ma rozpatrzeć to, kto z nas ma opiekować się Ibrahimem. Mam nadzieję, że belgijska policja w końcu ustali też miejsce, w którym Azzedine przetrzymuje mojego syna. Dopóki nie zobaczę syna, nie będę spokojna”, podkreśla matka chłopca, która przebywa obecnie na terenie Belgii.