Sprawa Ewy Tylman powraca! Dlaczego śledztwo wciąż się nie zakończyło?
Chodzi o dwa wnioski złożone przez rodzinę ofiary
Ta śmierć wstrząsnęła Polską. Ewa Tylman po raz ostatni była widziana 23 listopada 2015 roku w pobliżu mostu św. Rocha w Poznaniu. Kobieta szła wówczas w towarzystwie Adama Z., swojego kolegi. Oboje zataczali się. Mimo zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań, ciała dziewczyny nie udało się odnaleźć. Dopiero 25 lipca 2016 r. około godziny 19.30 zauważył je mężczyzna spacerujący brzegiem Warty, około 10 kilometrów od miejsca, w którym prawdopodobnie została zepchnięta do rzeki. Proces w sprawie zabójstwa Ewy Tylman ruszył w styczniu 2017 r. Na rozprawie, która miała miejsce 29 stycznia i uważana była za ostatnią, sędzia oświadczyła, że z powodu dwóch wniosków dowodowych ze strony rodziny tragicznie zmarłej dziewczyny, które wpłynęły kilka dni wcześniej, proces zostanie przedłużony.
Śmierć Ewy Tylman
Kamery monitoringu po raz ostatni zarejestrowały sylwetki Ewy Tylman i Adama Z. o godzinie 3:23 przy moście świętego Rocha. To, co działo się później, pozostaje zagadką. W toku śledztwa ustalono jednak (ta wersja została przyjęta przez prokuraturę), że „23 listopada 2015 r. Adam Z., przewidując możliwość pozbawienia życia Ewy Tylman, zepchnął ją ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Za zabójstwo z zamiarem ewentualnym Adamowi Z. grozi do 25 lat więzienia lub dożywocie. Sąd uprzedził już strony o możliwości zmiany kwalifikacji czynu dla oskarżonego Adama Z. z zabójstwa o zamiarze ewentualnym na nieudzielenie pomocy. Jeśli dojdzie do takiej zmiany kwalifikacji czynu, groziłyby mu maksymalnie trzy lata więzienia”, precyzuje serwis TVN24.pl.
Choć nie ma na to dowodów, wiele wskazuje na to, że zanim doszło do tragedii, para pokłóciła się.
Nowe wnioski w śledztwie dotyczącym śmierci Ewy Tylman
29 stycznia prowadząca sprawę sędzia poinformowała, że rodzina Ewy Tylman złożyła dwa wnioski dowodowe, z czego jeden został przyjęty. Ten oddalony dotyczył powołania kolejnego biegłego z zakresu psychologii, który miałby zanalizować zachowanie Adama Z., m.in. nad brzegiem Warty, gdy w obecności prokuratury przeprowadzono eksperyment procesowy kilka dni po zaginięciu dziewczyny. Odrzucono go, ponieważ sąd uznał, że „to działanie w celu przedłużenia całego procesu”. Z opinią tą nie zgadzają się pełnomocnicy rodziny.
„Opinia psychologiczna w tej sprawie liczy 10-12 zdań. I to wszystko. Mamy niedosyt”, powiedział w rozmowie z dziennikarzami Mariusz Paplaczyk, jeden z nich.
Sąd przychylił się z kolei do drugiego wniosku i zlecił przyjrzenie się aktom śledztwa w sprawie ewentualnego wymuszenia zeznań przez policjantów na Adamie Z. podczas rozpytania.
„Oskarżony miał wtedy przyznać się do zabójstwa, ale potem twierdził, że był bity i zastraszany przez funkcjonariuszy. Sprawą zajmowała się Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze. Śledztwo umorzono. Uznano, że obie wersje - ta przedstawiana przez policjantów i ta której trzyma się Adam Z. są prawdopodobne i nie da się stwierdzić, która jest prawdziwa. - Wydaje się, że sąd musi ocenić sprawę przez pryzmat tego co zostało zgromadzone w aktach przeciwko policjantom. (...) Sąd powinien ocenić to przez szerszy kontekst niż same zeznania policjantów podczas procesu - tłumaczył Wiza. Sąd uwzględnił ten wniosek, w związku z czym teraz akta sprawy muszą zostać przesłane z zielonogórskiej prokuratury do poznańskiego sądu. Ten zapozna się z nimi i dołączy do akt sprawy”, realacjonuje TVN24.pl
Rozprawa w związku z tym została odroczona do 9 kwietnia.
Proces Ewy Tylman: zeznania świadków 29 stycznia
We wtorek w poznańskim sądzie przesłuchani zostali dwaj ostatni świadkowie. Pierwszym była kierowniczka Ewy Tylman, prywatnie zaś jej koleżanka.
„Ostatni raz widziałam ją w niedzielę, w dniu imprezy, była wtedy w Koninie, u mnie”, wyznała. Przy pożegnaniu dziewczyna miała przytulić ją i powiedzieć „dbaj o siebie”. Kobieta zeznała również, że „nigdy wcześniej nie widziała, by Ewa zachowywała się po alkoholu tak, jak miało to miejsce na nagraniach z kamer monitoringu z feralnej nocy”.
Drugim świadkiem był Maciej Rokus, szef grupy nurków, która poszukiwała ciała dziewczyny. „Mężczyzna miał być przesłuchany już podczas poprzedniej rozprawy, ale nie dotarł do Poznania. Mówił, że Grupa Specjalna Płetwonurków RP włączyła się w poszukiwania Ewy Tylman dwa tygodnie po jej zaginięciu. - Skanowaliśmy dno koryta rzeki od mostu św. Rocha z nurtem i nie stwierdziliśmy na zbadanym obszarze, czyli 12 kilometrach, ciała - tłumaczył. Potem, podczas analizy zebranego materiału, między innymi zapisów sonaru, stwierdzili w jednym miejscu obiekt, który ich zdaniem mógł być ciałem dziewczyny. A przynajmniej przypominał je kształtem i rozmiarami. Ostatecznie ciała Ewy Tylman nie znaleźli”, przypomina w obszernym materiale TVN24.pl