Reklama

Trudno sobie wyobrazić z jakim bólem przyszło jej się mierzyć… Nicole Chahal była w 34. tygodniu ciąży, kiedy w wypadku samochodowym straciła swoje nienarodzone dziecko. Sama cudem ocalała.

Reklama

Poruszająca historia Nicole Chahal

8 luty 2018 rok. Był mroźny, zimowy poranek. Nicole niewiele pamięta z tego dnia. Do dziś mierzy się z niewyobrażalnym cierpieniem. Nicole Chahal była w 34. tygodniu ciąży. Jak zwykle odwiozła dzieci do szkoły i wracała do domu tą samą wiejską drogą. Nagle koło pojazdu wpadło w dziurę. Auto wywróciło się i uderzyło w drzewo. Miała całkowicie roztrzaskaną miednicę, połamane żebra, kość udowa pękła na pół. Lekarze podjęli decyzję o wykonaniu cesarskiego cięcia. Niestety było już za późno. Nicole straciła swoje czwarte dziecko. Sama cudem ocalała.

Chahal była hospitalizowana jedenaście tygodni. Ból fizyczny i psychiczny był nie do przezwyciężenia... Dopiero po wielu miesiącach zdołała opowiedzieć swoją historię. „Tego ranka odwiozłam moje dzieci do szkoły, a potem kupiłam wózek spacerowy mojego syna - to była jedna z ostatnich rzeczy, które musiałam zorganizować, zanim miał przyjść na świat. Wózek był w samochodzie, kiedy się rozbiłam”, mówiła w rozmowie z Daily Mail.

Mąż Nicole miał tego dnia złe przeczucia. Martwił się, kiedy żona nie odpowiadała na jego wiadomości. Postanowił wyjść jej na przeciw. Potem usłyszał helikopter, zobaczył wozy strażackie i karetkę pogotowia.
„Mój samochód był całkowicie owinięty wokół drzewa, był o połowę mniejszy”, relacjonowała.

Służby ratunkowe wydobyły ją z samochodu i przewiozły do szpitala. Była w ciężkim stanie. „Nie pamiętam wiele, ale mam retrospekcje. Pamiętam, że byłam w helikopterze, byłam zmarznięta i naprawdę przerażona, nie miałam pojęcia, co się stało i gdzie się znajduje”, opowiadała. Następną rzeczą, która utkwiła jej w pamięci, był moment wybudzenia się w szpitalu. Usłyszała: „Bardzo mi przykro, ale dziecko nie ma pulsu”. Właśnie wtedy zaczęła krzyczeć.

Kiedyś byłam szczęśliwa

Wraz z mężem Donem postanowili nazwać syka, Arlo. Dla Nicole wypadek był traumatycznym przeżyciem. Wciąż nie może się z tym pogodzić. W tej chwili najtrudniejszą rzeczą jest dla niej podjęcie decyzji, co zrobić z rzeczami, które kupiła dla maleństwa. Również dla jej pociech śmierć brata była ogromnym ciosem. „Moja najmłodszy syn wiedział, że jestem w ciąży, był tak podekscytowany, całował brzuszek i przez cały czas na nim leżał”, mówiła Nicole.

Teraz trudno jest jej się odnaleźć, pogodzić się ze stratą maleństwa. Trójka dzieci i kochający mąż są dla niej ogromnym wsparciem. „Teraz uczę się na nowo chodzić przy balkoniku. Moje najmłodsze dziecko mnie nie poznaje. Kiedyś byłam szczęśliwa i w ciąży, a nagle się zmieniłam”, mówiła łamiącym głosem.

Reklama

Policja potwierdziła, że przyczyną wypadku była oblodzona droga i zły stan nawierzchni. „Znam tę dziurę, zawsze ją omijałam. Ale tego ranka jej nie zauważyłam”, tłumaczyła. Rodzina postanowiła wytoczyć proces Hrabstwu Kent. Z kolei mieszkańcy wystąpili z petycją o wprowadzenie w tym miejscu ograniczenia prędkości oraz ograniczenia ruchu dla pojazdów ciężarowych, co przyczyniłoby się do zwiększenia bezpieczeństwa na drodze.

Reklama
Reklama
Reklama