Reklama

Jedna z najpiękniejszych polskich aktorek, tylko Vivie.pl opowiedziała o tym, jak się czuje, o swoim pięknym domu na Mazurach, muzyce, którą puszcza maluchowi, którego nosi w brzuchu, kompletowaniu wyprawki, przyjaźni z Olgą Frycz, swojej mamie słynnej projektantce Joannie Klimas, która gada do brzucha córki i mówi: „Cześć, tu babcia” i o tym, co ją tak rozbawiło i wzruszyło w wypowiedzi dyrektora teatru Tomka Karolaka.

Reklama

- Wygląda Pani kwitnąco. Jak się Pani czuje?

Czuję się wspaniale. Wczoraj widziałam się z moją mamą, która mi powiedziała: „Cieszę się, że jesteś w takiej świetnej formie. To moja zasługa dzieciaku! Masz to po mnie”. Rzeczywiście, zdaje się, że takie rzeczy są genetyczne! Kiedy mama była ze mną w ciąży czuła się fantastycznie, miała mnóstwo energii, siły, zapału, podobnie jak teraz ja. Nie cierpię z powodu młodości, nie czuję się zmęczona, nie mam zmiennych nastrojów.

- Ma Pani jakieś zachcianki?

Cały trzeci miesiąc żyłam na soku ze świeżych pomarańczy i kremie z pomidorów. Wszystko inne wzbudzało we mnie wstręt! Któregoś dnia rozmawiam z moja przyjaciółką ze Stanów i ona mówi: „Miałam to samo! Pomarańcze i pomidory! No i chipsy Doritos! Po odłożeniu słuchawki zadzwoniłam do męża i mówię: „Jeśli ci życie miłe ,kochanie, znajdziesz mi na mieście i kupisz trzy paczki chipsów Doritos”. Usłyszałam śmiech i: „Skarbie, już jadę”. Mój mąż to człowiek dobry i rozsądny. On wie, że z babą w ciąży się nie dyskutuje! (śmiech).

- Mądrala! Przemawia Pani do brzucha?

Tak, opowiadam o tym, co dzieje się wokół nas: gdzie jesteśmy, jaka jest pora dnia, czy świeci słońce, czy pada deszcz, co robi tata… Puszczam dużo mojej muzyki, maluch zna już dobrze Bon Iver, Joni Mitchell, Tori Amos. Opisuję świat, którego moje dziecko jeszcze nie widzi i to jest szalenie przyjemne doświadczenie.

- Wizualizuje sobie Pani jak to będzie, kiedy maleństwo pojawi się na świecie?

Czasami daję się ponieść wyobraźni, a jednocześnie staram się trochę temperować te wyobrażenia, żeby za bardzo się do nich nie przyzwyczaić. Kiedy urodzi się moje dziecko, chciałabym przyjąć tego małego człowieka takim, jakim naprawdę będzie, a nie jakiego sobie stworzyłam w wyobraźni.

- W jaki sposób powiadomiła Pani męża, że zostanie ojcem? To była niespodzianka?

Mąż dowiedział się o tym od razu. Inny scenariusz był niemożliwy, ponieważ jesteśmy ze sobą bardzo blisko, wszystkim się dzielimy, wszystko robimy razem. Kiedy dowiedzieliśmy się o ciąży, postanowiliśmy poczekać z euforią na pierwsze USG i pierwsze bicie serca. Dopiero wtedy, tylko we dwoje, jeszcze nikomu nic nie mówiąc, skakaliśmy z radości. Muszę przyznać, że myśl, że zostaniemy rodzicami długo do nas nie docierała. Rozpierało nas szczęście pomieszane z niedowierzaniem, że to dzieje się naprawdę. Moment przełomowy nastąpił kiedy zaczęliśmy dzielić się tą cudowną nowiną z rodziną i przyjaciółmi.

- Co mama powiedziała? Udzieliła Pani kilku rodzicielski porad?

Nieee, moja mama w ogóle nie jest taką nachalną kwoką, ona po prostu strasznie się cieszy. Gada do brzucha, mówi: „Cześć, tu babcia!”. Od czasu do czasu pokazuję mamie kolejne śpioszki, które kupiłam i razem się nimi zachwycamy. Piszczymy i kwilimy do tych śpioszków jak dwie wariatki (śmiech).

- Kiedy dowiedziała się Pani, że jest w ciąży, na swoim Instagramie napisała Pani ładne zdanie: „Czasami, choć bardzo rzadko, wszystko układa się dokładnie tak, jak powinno”.

Dowiedziałam się o ciąży wiele miesięcy wcześniej zanim podzieliłam się tą informacją na Instagramie, trzymaliśmy to bardzo długo tylko dla najbliższych. Ale muszę przyznać, że poczułam ulgę, kiedy już nie musiałam ukrywać na zdjęciach brzucha. Dzielenie się taką nowiną to wielka radocha. Dostałam wiele przemiłych wiadomości. A co do tego cytatu, tak, teraz jest ten moment. Kiedyś wyznałam mojej przyjaciółce: „Boję się, bo to wszystko jest trochę za piękne, żeby było prawdziwe”. Ona spojrzała na mnie i odpowiedziała: „To nie jest przypadek. Zasłużyłaś na to. Wszystko jest tak, jak ma być”.

- Brzmi dobrze. Uwierzyła Pani?

Coś w tym jest. Mam wrażenie, że dopiero kiedy człowiek coś przeżyje, pozbiera doświadczenia, czasami dotkliwe i trudne, odnajduje w życiu to, co wartościowe. Połową sukcesu jest umiejętność docenienia tego, co się ma. Czasami można dostać coś wartościowego i nawet tego nie zauważyć.

- Kilka dni temu zamieściła Pani przepiękne zdjęcie z domu na Mazurach, z bajkowym krajobrazem w tle.

Oboje z mężem kochamy to miejsce. To nasz raj na ziemi. Mamy tu park krajobrazowy, ponieważ na tych terenach żyje rzadki gatunek orła pod ochroną, dlatego niczego nie wolno tu budować, w którąkolwiek stronę się nie spojrzy, wszędzie jest przestrzeń, cisza, spokój, niezwykłe krajobrazy. Mój mąż całe życie jeździł na Mazury, uwielbia wieś, zieleń, konie, psy. Tę posiadłość kupił dawno temu. Wiele lat nic nie robił, w końcu się do tego zabrał. W dwa lata zbudował dom, a potem mnie poznał (śmiech).

- Czy koleżanki już doświadczone w macierzyństwie udzieliły Pani jakiś praktycznych porad?

To jest bardzo ciekawe zjawisko, że kiedy kobieta zachodzi w ciążę, momentalnie pojawiają się wokół niej życzliwe osoby z mnóstwem „niezbędnych” porad. Zauważyłam, że są trzy rodzaje rad: troskliwe, z serca. Są rady uspokajające. I trzeci typ - delikatnie straszące. Na początku straszą cię mdłościami, awersją do jedzenia, potwornym zmęczeniem, potem insomnią ciążową, napadami obżarstwa, skurczami łydek, żylakami. W trzecim trymestrze zaczyna się podobno najgorsze piekło. Ja kończę drugi i wciąż czuję się cudownie. Przyjaciółka roztropnie mnie ostrzegła: „Od takich osób trzymaj się z daleka”.

- Mądra rada.

To prawda. Ale bycie w ciąży otworzyło mi oczy na inne tematy. Opowiem pani historię, która przydarzyła mi się kilka dni temu. Pomyślałam, że może być ciekawa dla kobiet, które były, są albo będą w ciąży. Kiedy moja ciąża zaczęła być widoczna, Olga Frycz powiedziała: „Natka, nie możesz liczyć na to, że pani w urzędzie skarbowym, w Rossmannie, na poczcie, w sklepie spożywczym czy w aptece zauważy, że jesteś w ciąży. Raczej nikt nie będzie zwracał na to uwagi. Musisz podejść i powiedzieć: „Jestem w ciąży, czy mogłabym zostać obsłużona bez kolejki”. Dzisiaj rano wybrałam się na pocztę i tak zrobiłam. Posłucham jej rady i zebrałam się na odwagę.

- Co wcale nie jest łatwe. Wiem z własnego doświadczenia.

Dokładnie. Na poczcie była długa kolejka, za ciepło się ubrałam, momentalnie zrobiło mi się słabo, więc podeszłam do pani i nieśmiało zapytałam: „Proszę pani, jestem w zaawansowanej ciąży, czy mogłabym zostać obsłużona bez kolejki?”. Odpowiedź była krótka: „U nas tak się nie robi”. Odeszłam bez słowa. Odważyłam się opowiedzieć o tym zdarzeniu na moim Instagramie i nigdy wcześniej nie zostałam zalana taką ilością komentarzy i wiadomości od dziewczyn, które przeżyły coś podobnego. Okazuje się, że to się dzieje w bankach, aptekach, Biedronkach, Lidlach, na pocztach, wszędzie.

Dziewczyny opisały mi historie mrożące krew w żyłach i komentarze typu: „Trzeba było sobie bachorów nie robić”, albo „Trzeba było nóg nie rozkładać”. W odpowiedzi na prośbę o przepuszczenie w kolejce ludzie sobie nie zdają sprawy, że kobieta w ciąży ma o 60% bardziej obciążone serce już od drugiego miesiąca ciąży i dlatego tak często w kolejkach ciężarne mdleją. To nie są jakieś wymysły, ludzie często powtarzają wyświechtany frazes: „Ciąża to nie choroba”. No nie, ale ma wiele objawów chorobowych! Tak czy inaczej,pod wpływem ilości komentarzy, całą historię podchwyciły wszystkie tabloidy: „Ciężarna Klimas została potraktowana skandalicznie na poczcie polskiej...”. Poszłam do telewizji śniadaniowej i też o tym opowiedziałam. Efekt jest taki, że wczoraj Poczta Polska wydała oświadczenie, w którym przeprosiła mnie i wszystkie kobiety ciężarne i z małymi dziećmi za takie traktowanie w ich placówkach. To nie były przeprosiny typu „przepraszamy, jeśli ktoś się poczuł urażony”. Wzięli to na klatę i obiecali poprawę. Jest to mój malutki sukces. Jeśli nadal będę tak czuła się w ciąży, pociągnę temat, chce to zrobić ze mną pewna mama -prawniczka. Mówi, że kobiety wciąż do niej o tym piszą. Jeśli udało mi się z pomocą telewizji i Instagrama choć jednaj osobie otworzyć oczy, to naprawdę cholernie się cieszę.

- Nie dziwię się. A wracając do mądrych rad, na zdjęciach z Mazur widziałam, że Pani gościem była Olga Frycz.

Olga gościła u nas całą majówkę, więc miałam okazję zobaczyć ją w akcji, jako mamę małej Helenki. Patrzyłam na karmienie, na obcinanie paznokci, wieczorne kąpanie, ubieranie, zmienianie pieluch. Pozwoliła mi wszystko podpatrywać, cierpliwie odpowiadała na każde moje pytanie. Nie zdawałam sobie sprawy, że temat smoczka to temat rzeka: który, jakiej wielkości, jakiej firmy, kiedy dawać, od kiedy dawać, na ile dawać? Oprócz smoczka jest milion innych spraw. Nie mam rodzeństwa ani zbyt wielu przyjaciółek, które urodziły dzieci, więc czuję się tak, jakbym odkrywała nieznany ląd. Większość rzeczy, o których myślę teraz dniami i nocami, to są rzeczy o których istnieniu nie miałam pojęcia jeszcze pół roku temu, na przykład miś szumiś. Wie pani co to jest miś szumiś?

- Nie mam pojęcia!

No właśnie (śmiech). Otóż miś szumiś jest zabawką, która w środku ma głośniczek, włącza się go i miś przez całą noc wydaje takie same dźwięki, jakie dzidziuś słyszy w brzuchu matki. To pomaga w spaniu i zasypianiu. Czy to nie genialne??

- Genialna zabawka. Za chwilę zostanie Pani mamą, ale od lat jest Pani aktorką, a to niewdzięczny zawód. Wielka uroda bywa balastem czy otwiera wszystkie drzwi?

No, nie wiem co do wielkiej urody ha, ha ale z pewnych przyczyn myślę, że to ja trochę zaniedbałam moją karierę. Pewnych rzeczy, które się zmieszały w show biznesie i moim życiu prywatnym, nie udźwignęłam. I -jak sądzę - nie umiem walczyć o swoje. Nie potrafię zagadać, załatwić, wepchnąć się, nie przejmować odmową czy krytyką. Może o to chodzi?Czekam cierpliwie na swoją szansę i wierzę, że będzie dla mnie więcej ról i zawodowych możliwości. A jeśli nie -i tak jestem wielką szczęściarą i mam piękne życie!

- Jakie są plany na najbliższy czas?

Mam pięć spektakli do zagrania, a jeśli dam radę, jeszcze więcej. Dyrektor teatru czyli Tomasz Karolak powiedział, że mogę grać do rozwiązania, co jest bardzo przyjemne: „Słuchaj, graj nawet z dużym brzuszkiem, ludzie to lubią!” - mówi do mnie! Zaśmiałam się, ale w duchu byłam mu bardzo wdzięczna. Uważam, że każda kobieta w ciąży powinna mieć taką możliwość: jeśli chce pracować, to pracuje, jeśli nie chce, albo źle się czuje ma prawo skorzystać z urlopu macierzyńskiego bez lęku o pracę. Ja chciałabym grać jak najdłużej i być może wrócę na scenę już we wrześniu. Mam ten komfort, że gram raz – dwa razy w tygodniu. Mąż bez problemu może zostać w domu z dzieckiem, a ja będę mogła choć chwilę odetchnąć robiąc to, co kocham.

- Pokój maleństwa jest już gotowy?

Nie! Ja mieszkam na Starym Mokotowie, moja babcia mieszka pięćset metrów ode mnie, tam też spędziłam pół dzieciństwa, tam wychowała się moja mama. I tam będąc wiele razy mijałam sklep z rzeczami dla dzieci, który nazywa się Muppetshop. Te rzeczy są takie piękne, że zawsze sobie myślałam: jak już bede mamą, tam będę wszystko kupować. Zresztą moja babcia zawsze tam wszystko kupuje dla swoich wnucząt! Kiedy ogłosiłam na Instagramie, że jestem w ciąży, napisała do mnie właśnie Ewelina, właścicielka tego sklepu w sprawie wyprawki, współpracy i poprosiła, żebym wpadła. Zaśmiałam się w duchu, jak życie czasem sympatycznie się plecie. Idę tam jutro! Będę wybierać łóżeczka, wózki, maty do przewijania, foteliki samochodowe! Nie mogę się doczekać!

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama