Ukrywała ciążę, pochowała dziecko w ogródku. Sąd uniewinnił nastolatkę z Ohio
Skylar Richardson nie poniesie konsekwencji?
Zachodnie media powracają do bulwersującej sprawy sprzed dwóch lat, którą żyły Stany Zjednoczone. 20-letnia obecnie Brooke Skylar Richardson ze stanu Ohio została aresztowana po tym, jak policja odkryła zwęglone szczątki noworodka w płytkim grobie, pochowane w przydomowym ogródku. Lekarz, który wiedział o ciąży, powiadomił władze, a nastolatce postawiono m.in. zarzut morderstwa. Pod koniec długiego procesu sąd uznał, że dziewczyna nie zaplanowała zbrodni. Pomimo wcześniejszych, sprzecznych opinii ekspertów, przysięgli doszli do wniosku, że dziecko urodziło się martwe.
Skylar Richardson uniewinniona za zabójstwo dziecka
Podczas przesłuchania Skylar Richardson przyznała, że zdecydowała się na pierwszą wizytę u ginekologa dwa tygodnie przed balem maturalnym. Towarzyszyła jej matka, która zdawała sobie sprawę, że córka jest aktywna seksualnie i chciała przypilnować, aby dziewczyna otrzymała stosowną antykoncepcję. Podczas tej wizyty nastolatka dowiedziała się, że jest w 32 tygodniu ciąży.
Skylar nie opowiedziała matce o swoim stanie. „Szkoda, że nie zrobiłam tego inaczej. Codziennie prześladuje mnie poczucie winy za to, że nikomu nie powiedziałam”, wyznała później w jednym z wywiadów. Postanowiła, że zrobi to już po balu maturalnym. Czerwona suknia, którą wybrała, ukryła niewielki brzuszek, a przyjaciele i rodzina założyli, że krągłości to jeden ze skutków długotrwałych problemów z zaburzeniami odżywiania, na które cierpiała nastolatka.
Następnego dnia cierpiała przez skurcze żołądka tak bardzo, że prawie upadła, gdy próbowała wstać. Z zeznań Richardson wynika, że nie zdawała sobie sprawy, że rodzi. Po prostu poszła do łazienki, ale wspomina wrażenie, że „coś musi z niej wyjść”. Noworodek, szokująco biały i cały we krwi, wpadł do muszli klozetowej. Wtedy nastolatka zdała sobie sprawę, że dziecko nie żyje.
Nie mogła powiedzieć rodzicom o tym, co się stało. Postanowiła więc zrobić pierwszą rzecz, jaka przyszła jej na myśl – pochować dziecko. Wykopała płytki grób na podwórku. Przygotowując miejsce spoczynku noworodka, postanowiła nadać mu imię. Była to dziewczynka, nazwała więc ją Annabelle. Na grobie położyła bukiet różowych kwiatów.
Nowy ginekolog, poinformowany o całej sprawie, zapytał Skylar o ciążę podczas wizyty kontrolnej. Wtedy wyznała prawdę, wierząc, że nie będzie wobec niej żadnych zarzutów. Lekarz zawiadomił policję. Nastolatkę przesłuchiwano kilkanaście razy, ale za każdym razem twierdziła, że nie zabiła swojego dziecka. Została jednak oskarżona o morderstwo, nieumyślne spowodowanie śmierci, narażenie życia dziecka, manipulowanie dowodami i rażące znieważenie zwłok.
Śledczy podejrzewali, że Skylar Richardson zaplanowała zbrodnię. Eksperci, badający zwłoki, poinformowali, że kości noworodka były prawdopodobnie spalone. Sugerowano również, że niektóre urazy na ciele dziecka – w tym obrażenia czaszki – wskazują na działanie celowe. Obie wersje odrzucono z powodu braku twardych dowodów.
W oczekiwaniu na ostateczny wyrok, nastolatka spędziła dwa lata w areszcie domowym. Po szczegółowym dochodzeniu oczyszczono ją z zarzutu morderstwa. Poniesie karę jedynie za znieważenie zwłok – Skylar Richardson została skazana na trzy lata więzienia w zawieszeniu. W sądzie wyznała: „Każdej nocy żałuję, że nie umarłam zamiast Annabelle”.