Reklama

Scenariusz wygląda tak: jedna osoba wprowadza do związku lub rodziny destrukcję (pije alkohol, zażywa narkotyki, itd.), druga się do tej destrukcji dostosowuje. I to jest właśnie współuzależnienie. Nie jest nim – jak czasem sądzimy – np. wspólne picie, ale życie z osobą, która pije nałogowo. To nie musi dotyczyć tylko partnera, albo tylko alkoholu. Uzależnić można się także np. od córki narkomanki, itd. Jednak najczęściej współuzależnienie dotyczy właśnie picia alkoholu, a współuzależnionymi zwykle są kobiety. Ich życie przepełnione jest bólem, lękiem, stresem, poczuciem wstydu, winy, bezradności, złości, żalu i krzywdy. Taka mieszanka jest prawie niemożliwa do uniesienia. A jednak. Z badań wynika, że w Polsce jest co najmniej kilka milionów współuzależnionych, a leczy się… kilkadziesiąt tysięcy.

Reklama

Zobacz także: Odporni emocjonalnie. Dlaczego niektórych nie załamie nawet największy kryzys?

Kim jest osoba współuzależniona?

Osoby współuzależnione to takie, które łatwo ulegają manipulacji, mają zwykle bardzo niskie poczucie własnej wartości. Najczęściej też zaprzeczają temu, co się dzieje. Partnerka alkoholika żyje iluzją, że kontrolując jego picie i poświęcając się dla niego ,uratuje jego, związek i rodzinę. To tak jakby wierzyła, że może „zbawić świat”.

Współuzależnieni to często dobre i życzliwe osoby. Mają w sobie bardzo dużo empatii, wrażliwości, wychwytują cierpienie innych (swojego nie potrafią zobaczyć), krzywdę i niesprawiedliwość. Człowiek uzależniony potrafi to koncertowo wykorzystywać. Najpierw „tylko” oczekuje pomocy, z czasem zaczyna jej wręcz żądać. Współuzależniony czuje przymus: pomóc! Pomóc raz, potem kolejny, jeszcze jeden i tak w kółko, bez końca. Podporządkowuje się bez reszty uzależnionemu. Dostosowuje się do rytmu jego nałogu. Cały dom, nawet dzieci, na polecenie współuzależnionej matki chodzą „na palcach”, kiedy pijany ojciec śpi, czy jedzą obiad na kolację, bo wtedy pijany ojciec pojawił się w domu.

Kobieta, robiąc to wszystko w nadziei, że on to doceni i przestanie pić, nieświadomie robi coś przeciwnego, bo swoim zachowaniem (ogarnianiem rzeczywistości, załatwianiem mężowi zwolnień lekarskich, kryciem go przed szefem, itd.) zapewnia mu komfortu dalszego picia. Życie z człowiekiem uzależnionym przebiega według niezmiennego schematu: awantura, ciche dni, a potem przeprosiny połączone z obietnicą, że to był właśnie ten „ostatni raz”.

Osoby współuzależnione kochają za bardzo

Amerykańska psychoterapeutka, Robin Norwood, w książce pod tytułem „Kobiety, które kochają za bardzo” tak opisuje relację współuzależnienia: „Jeśli miłość oznacza dla nas cierpienie, kochamy za bardzo. Jeżeli z bliskimi przyjaciółmi rozmawiamy głównie o jego problemach, jego myślach, jego uczuciach, jeżeli każda nasza wypowiedź rozpoczyna się słowem „on”, kochamy za bardzo. Jeżeli wciąż rozgrzeszamy go ze złych humorów, znieczulicy, przykrego usposobienia, wybuchów złości, jeżeli staramy się być terapeutką, kochamy za bardzo. Jeżeli w trakcie lektury jakiegoś poradnika zakreślamy ustępy, które mogą okazać się mu przydatne, kochamy za bardzo. Jeżeli nie lubimy jego charakteru, zachowania, postaw, a zarazem sądzimy, że zechciałby się dla nas zmienić, gdybyśmy tylko były dość atrakcyjne i czułe, kochamy za bardzo. Jeżeli związek z nim naraża na szwank naszą równowagę emocjonalną, a nawet nasze zdrowie i bezpieczeństwo kochamy z pewnością za bardzo”.

Dlaczego osoby współuzależnione godzą się na swoją sytuację

Można się zastanawiać, dlaczego kobieta, która tak cierpi, nie robi nic, by to cierpienie przerwać? Z perspektywy osoby, która nie jest współuzależniona, sprawa jest oczywista: partner pije, bywa agresywny, nie dba o partnerkę, o dzieci, nie można mu ufać i na niego liczyć, nie szanuje. Nie przyjmuje i nie docenia chęci pomocy, obiecuje, że przestanie pić i tego nie robi. Co trzeba zatem zrobić? W trosce o siebie i o dzieci podjąć decyzję o rozstaniu. Jednak w taki sposób może postąpić człowiek, który szanuje siebie, ma wysokie poczucie własnej wartości, wie, że sobie poradzi, i przede wszystkim, wie, że zasługuje na miłość, na „dobrą i zdrową” relację. Jednak w przypadku osoby współuzależnionej te warunki nie są spełnione.

Jej samoocena, na jakimś etapie życia, została bardzo nadszarpnięta. Uważa więc, że nie poradzi sobie w pojedynkę, nie zasługuje na lepsze traktowanie, lepsze życie. Często bywa tak, że osoba o takim rysie wybiera sobie partnera ze skłonnością do uzależnienia, bo to znany jej z dzieciństwa schemat. Możliwe, że wychowywała się destrukcyjnej rodzinie. By wtedy przetrwać, nauczyła się, że trzeba poświęcać się dla innych, być za innych odpowiedzialnym, trzeba się innymi opiekować i wciąż, zresztą bezskutecznie, walczyć o ich uwagę, miłość. To właśnie wdrukowane w przeszłości przeświadczenie, że nie zasługuje się na dobrego, kochającego partnera często jest przyczyną współuzależnienia.

Przeczytaj również: Syndrom DDA. Kim są Dorosłe Dzieci Alkoholików? Objawy i leczenie

Jak wyleczyć się ze współuzależnienia

Najważniejsze, ale też niestety najtrudniejsze dla osoby współuzależnionej jest to, by zmieniła sposób myślenia. Chodzi o to, aby wreszcie przerwać swój schemat i „zobaczyć” w tym wszystkim siebie. Spróbować przekierować swoją uwagę, którą dotąd w 100 procentach miał uzależniony partner, na siebie i ewentualnie na swoje dzieci. To pierwszy krok. Drugim, absolutnie koniecznym, jest podjęcie psychoterapii, indywidualnej albo grupowej lub na początek, chociaż uczestniczenie w spotkaniach grupy wsparcia osób współuzależnionych. Dzięki temu jest szansa, by uzyskać pomoc w zrozumieniu przyczyn współuzależnienia oraz, by osoba tkwiąca w toksycznej relacji mogła rozpocząć walkę o lepsze życie.

Reklama

Autorka: Karolina Morelowska-Siluk

Reklama
Reklama
Reklama