Monika Zamachowska o poprzednim małżeństwie Zbyszka: „Nie rozbiłam jego rodziny”
„Wiem, że sprawdzam się, jako czarny charakter”
O Monice Zamachowskiej mówi się nie tylko za sprawą jej kontrowersyjnych wypowiedzi, ale i z powodu jej obecnego związku małżeńskiego. Dziennikarka w 2014 roku wyszła za mąż za Zbigniewa Zamachowskiego, który wcześniej był związany z Aleksandrą Justą. Czy Zamachowska rozbiła jego rodzinę? Internauci nie mają wątpliwości. Jednak Monika jest innego zdania, i swoją historię właśnie opowiedziała Dziennikowi.pl.
Monika Zamachowska o rozbiciu rodziny
Dziennikarka zaczęła rozmowę od wyznania, że jest szczera. Powiedziała, że zdaje sobie sprawę ze swojego temperamentu i „ma szczególną predyspozycję w kierunku mówienia prawdy”, co jej się w życiu nie opłaciło. „Uważam, że trzeba demaskować tabu, obnażać stereotypy, walczyć z hipokryzją. To jest oczywiście głupie. Nina Terentiew uczyła mnie, że jeśli ktoś nie chce czegoś usłyszeć, a ja mu to powiem, to nie zjednam sobie przyjaciela, więc po co to robić. Ale ja się wolno uczę i często nie przewiduję konsekwencji dla mnie samej”, powiedziała.
Dodała, że zdaje sobie sprawę, ile emocji budzi jej osoba i czyta wszystkie komentarze w sieci na swój temat. Nie jest jej jednak przykro, gdy są to nieprzyjemne rzeczy. „To fascynująca obserwacja”, mówiła Monika Zamachowska.
Dziennikarka Pytania na Śniadanie odniosła się również do plotek, jakoby rozbiła poprzednie małżeństwo Zbigniewa Zamachowskiego. „Nie rozbiłam rodziny”, zaczęła. „Czy mam się powoływać na bardzo publiczny romans mojego męża z Agnieszką Glińską, na dwa lata przed naszym spotkaniem? To był pierwszy publiczny sygnał, że Zbyszek był gotowy rozstać się z żoną, mimo gigantycznych kosztów tej decyzji. Ale inne, prywatne sygnały w tej sprawie, łącznie z terapią małżeńską, to historia tych dwojga ludzi, która niech prywatną pozostanie. Wiem, że dobrze się sprawdzam jako bohaterka tekstów - czarny charakter. Jestem z dobrego domu, pracowita, z niezłym nazwiskiem. Do tego mój były mąż jest obcokrajowcem, więc się nieźle ustawiłam, prawda? Warto jednak pamiętać, że rozwód to decyzja dwójki świadomych, dorosłych ludzi, zawsze jest pół na pół, no chyba że w rodzinie jest jakaś patologia. Poza tym, tak na zdrowy rozum, jak mogłam rozbić rodzinę, w której ludzie się kochają i co niby zaproponować w zamian? Moje długi, kredyty na dom, dwójkę dzieci, czterdzieści lat na karku i tak sobie funkcjonującą karierę w mediach? A może połasiłam się na Zbyszka alimenty? Cała ta historia brzmi ciekawie, ale nie ma nic wspólnego z prawdą”, powiedziała.
Monika Zamachowska o dzieciach
Monika Zamachowska jest matką dwójki dzieci: Tomasza i Zosi. A także macochą, ale o potomstwie Zbyszka „nie może mówić”. 46-latka w rozmowie z Dziennikiem opowiedziała o swoim chorym na zespół Aspergera synu. Wyznała, że „choroba jest wyróżnieniem”, a także nie boi się o przyszłość 16-latka w przeciwieństwie do dalszego życia jej córki. „Ja często mówię, za co też spłynęło na nas sporo hejtu, że to jest wyróżnienie. Podobnie mówią matki autystyków, czy dzieci z zespołem Downa. Uważam, że Tomek jest typem gościa, który ze wszystkim poradził sobie do tej pory doskonale. Jestem pełna podziwu dla niego. To nie jest moja zasługa”, zaczęła.
„Urodził się i wychowuje z dużym poczuciem pewności siebie i tak wysoką samooceną, że rekompensuje mu to jakiekolwiek braki. Czasem muszę go hamować. Skończył gimnazjum, dostał się do wymarzonego liceum, dostał stypendium do USA, do bazy Amerykańskiej Marynarki Wojennej w Pensacoli, wygrał casting do serialu "Szkoła" i zagrał w nim. Ten rok był dla niego kumulacją wygranych szans. Zgarnął całą pulę, zrobił to sam, czym właściwie wprawił nas w osłupienie. Chciałabym, żeby teraz Zosia dostała takiego pozytywnego kopa od życia. Mam obawy, ale w stosunku do Zośki. Rośnie z niej nadwrażliwa, neurotyczna artystka. Nie wiem, czy sobie poradzi. Dużo będzie zależało od tego, czy znajdzie w swoim życiu fajnego partnera. Co do Tomka, nie mam żadnych obaw”, wyznała.
Dodała, że teraz jej dzieci mają dwóch ojców. „Przybyła im kolejna para oczu, która może na nie patrzeć, sugerować coś, wspierać. Nigdy nie straciły ojca, a poza tym zawsze go idealizowały. Odzyskały go ostatnio, gdy wyszedł ze strasznej choroby, jaką jest sepsa i co można oceniać w kategoriach cudu. To chyba jedna z niewielu sytuacji, kiedy dzieci właściwie zyskały, a nie straciły na rozwodzie”, zakończyła.