Reklama

Gdy 14 lutego 2017 roku po raz pierwszy została mamą, jej fani nie mogli ukryć łez wzruszenia. Dla Moniki Kuszyńskiej, byłej wokalistki Varius Manx, która 12 lat temu uległa poważnemu wypadkowi, było to spełnienie marzeń. Jak wychowuje synka Jeremiego? Dlaczego macierzyństwo było w jej życiu rewolucją? Z jakiego powodu powróciły do niej takie tematy ostateczne, taki jak śmierć i odchodzenie? O tym opowiedziała w najnowszym wywiadzie.

Reklama

Monika Kuszyńska o synku Jeremim, macierzyństwie i wychowywaniu dziecka

Monika Kuszyńska podkreśliła, że obecnie rodzina i wychowywanie półtorarocznego synka Jeremiego stanowi dla niej życiowy priorytet. Jak macierzyństwo wpłynęło na zmianę w niej samej?

„To dla mnie wyjątkowo trudny temat do rozmowy. Z jednej strony dlatego, że jest tak bardzo intymny, a z drugiej – tak świeży. Jeszcze sobie tego wszystkiego nie ułożyłam, jest we mnie dużo emocji - i tych pozytywnych, i tych mniej. Być może to nie tylko moje jednostkowe doświadczenie, prawdopodobnie mają tak wszystkie mamy”, zastanawia się wokalistka w rozmowie z Joanną Olekszyk dla magazynu Sens.

Dodaje, że narodziny dziecka stanowiły w jej życiu ogromną rewolucję.

„Do momenty urodzenia dziecka mój świat był poukładany i pewny. Miałam na przykład poczucie, że niczego się już nie boję. Że jestem mocno osadzona w teraźniejszości. Był we mnie duży spokój. W momencie, w którym pojawił się Jeremi, przyszła miłość i przywiązanie – z dnia na dzień coraz silniejsze i całkowicie różniące się od tego, które do tej pory znałam – ale też coś, co mnie przeraziło.

Wrócił lęk. Lęk o jego przyszłość, o jego zdrowie i życie, po prostu lęk o niego. Oczywiście człowiek nie chce wyobrażać sobie złych rzeczy i stara się o nich nie myśleć, ale umysł podsuwa nowe obrazy. Uczę się nawet nie tyle walczyć, co funkcjonować z tym lękiem”, zwierzyła się przejęta artystka.

Monika Kuszyńska drży o życie synka. Artystka o śmierci i przemijaniu

Co więcej, Monika Kuszyńska przyznaje, że z racji współpracy z fundacjami i rodzicami poważnie chorych dzieci stała się wyjątkowo wrażliwa na cierpienie innych.

„A teraz dodatkowo jeszcze bardziej stałam się wrażliwa na cierpienie dzieci. Serce mi tak krwawi, że nie mogę spać po nocach. Naprawdę. Rodzicielstwo jest piękne, a zarazem trudne, a niewiedzenia bywa zbawienna [...] Jestem teraz emocjonalnie pomiędzy wielką radością, że mam zdrowe dziecko, że tak fajnie się rozwija i że mamy taki cudowny kontakt ze sobą a świadomością, że nie wszystkim to zostało dane”, podkreśla była wokalistka Varius Manx.

I dodaje, że synek jest wyjątkowym dzieckiem, ponieważ... daje jej oraz mężowi przesypiać całe noce!

„Jeremi jest rzeczywiście darem od losu, chociażby pod względem jego funkcjonowania i tego, że mogę się wyspać w nocy, bo on wtedy też śpi. Oczywiście zajmujemy się nim we dwoje, z Kubą, sama bym temu nie sprostała, jednak zdecydowanie Jeremi daje nam pożyć. Nie mam więc na co narzekać, ale z tyłu głowy jakiś głos co chwila powtarza, że są rodzice, którzy stawiają czoło znacznie trudniejszej sytuacji”, przekonuje.

Zwierza się również, że narodziny synka sprawiły, że zaczęła myśleć o rzeczach ostatecznych, takich jak śmierć, przemijanie i odchodzenie.

„Nagle zaczęłam się bać śmierci. Śmierci tych najbardziej ukochanych osób, ale i swojej śmierci – w kontekście syna. Najgorszy oczywiście w tym wszystkim jest lęk o niego. Nieraz spotykałam się z rodzicami, który doświadczyli straty dziecka. Kiedyś dużo łatwiej było mi z nimi rozmawiać, teraz takie spotkania bardzo przeżywam. Wtedy nie miałam tak rozbudowanej empatii.

Reklama

Dziś jestem w takim miejscu, że znów nic nie wiem. Mam świadomość, że wszystko, co powiedziałam w przeszłości, wszystko, czego byłam tak pewna, nie jest już aktualne. Bardziej niż kiedykolwiek do tej pory rozumiem, że nic nie jest na stałe i nie można niczego i nikogo oceniać, dopóki się nie znajdzie w podobnej sytuacji”, deklaruje artystka.

Reklama
Reklama
Reklama