Reklama

Po raz ostatni widziano ją 16 lipca 1994 roku. Monika Bielawska miała wówczas półtora roku. Została uprowadzona sprzed apteki, w której zakupy robili jej dziadkowie. Dokonał tego ojciec dziewczynki, który został skazany za ten czyn i sprzedanie córki w kwietniu 2009 roku. Odsiaduje karę 15 lat pozbawienia wolności. Czy 27-letnia Amerykanka o imieniu Kelly faktycznie jest zaginioną Moniką Bielawską z Legnicy? To potwierdzić mają badania DNA. Niestety, przeprowadzenie ich jest utrudnione z powodu pandemii koronawirusa... Wątpliwości nie ma jednak jej babcia, Julia Markowska.

Reklama

Zaginiona Monika Bielawska odnalazła się po 26 latach?

O tajemniczej 27-latce z Ameryki kilka dni temu poinformował portal legnica24.pl. Dziewczyna miała dowiedzieć się niedawno, że została adoptowana i wychowywały ją osoby, nie będące jej biologicznymi rodzicami. Zaczęła więc szukać jakiegokolwiek śladu prawdziwej tożsamości i trafiła na stronę „Missing International”. Tam odnalazła zdjęcie Moniki Bielawskiej, dziewczynki, która 16 lipca 1994 roku zaginęła w Legnicy oraz policyjny portret-wizualizację, który wykonano w 2010 roku, jak mogłaby wyglądać w wieku 17 lat. Sporządzono go m.in. na podstawie wyglądu rodziców dziecka.

Według informacji „Faktu”, tę samą fotografię zobaczyła na profilu „Zaginieni przed laty” na Facebooku. Odezwała się do jej administratorów.

„Stare sprawy staramy się przypominać jak najczęściej. Dzięki internautom, którzy udostępniają takie wiadomości, może stać się cud. Te zdjęcia zaginionych trafiają do odbiorców na całym świecie. Właśnie w ten sposób Monika poznała siebie na fotografiach i ruszyła dalej sprawę przez międzynarodową organizację, policjantów, Interpol”, opisuje w rozmowie z tabloidem Iwona Modliborska, administratorka strony.

Ostatecznie sprawę Moniki przekazano przedstawicielom strony „Zaginęła/Zaginął Cała Polska”, a dokładniej wolontariuszce Natalii Brand.

„Zostałam poproszona, bym skontaktowała się z tą kobietą. Znam sprawę oraz biegle mówię w jej języku. I tak od 9 kwietnia jesteśmy w stałym kontakcie”, ujawnia w rozmowie z polsatnews.pl.

To ona wypowiada się w imieniu 27-latki w mediach.

Kelly z USA to zaginiona Monika Bielawska? Sprawę wyjaśnią badania DNA. Babcia nie ma wątpliwości

Oczywiście podjęto również współpracę z policją. Ta podkreśliła, że muszą zostać przeprowadzone badania DNA, które potwierdzą ewentualne pokrewieństwo z rodziną zaginionej przed laty Moniki Bielawskiej. Niestety, ich pobranie jest utrudnione przez szalejącą na całym świecie pandemię.

„Dopóki nie będzie wyniku testu DNA, nie będzie można na 100 proc. potwierdzić czy ta kobieta faktycznie jest Moniką. Mamy wielką nadzieję, że tak rzeczywiście jest, lecz staramy się racjonalnie podchodzić do sprawy”, podkreśla Natalia Brand w rozmowie z Polsat News.

Zarówno 27-latka z USA, jak i matka uprowadzonej 26 lat temu dziewczynki poprosiły o uszanowanie prywatności inie kontaktowanie się dziennikarzy z nimi.

„Na razie ja, podobnie jak Magdalena (mama Moniki Bielawskiej – przyp. red.) chcemy zatrzymać szczegóły dla siebie”, powiedziała w rozmowie z „Faktem” Kelly.

Matka zaginionej Moniki na co dzień pracuje i przebywa w Niemczech. Z powodu zamknięcia granic jej przyjazd do Polski i poddanie się pobraniu próbek DNA jest mocno utrudniony. Ma on jednak nastąpić już pod koniec maja – wtedy materiał genetyczny niezwłocznie zostanie wysłany do analizy.

O mieszkance USA wiadomo niewiele poza tym, że nosi imię Kelly (nie potwierdza tego jednak ani Natalia Brand, ani strona „Zaginęła/Zaginął Cała Polska”) i nie posługuje się językiem polskim. Jednak babcia zaginionej Moniki Bielawskiej, Julia Markowska, nie ma wątpliwości, że Amerykanka jest jej wnuczką.

„Córka do mnie dzwoniła dzisiaj rano, że nasza Monisia się odnalazła. Kilka zdjęć przysłała swoich. Podobne są do mnie i do córki. To Monisia”, relacjonowała przejęta w rozmowie z dziennikarzem z Radia Wrocław. Dodała, że 27-latka odezwała się do jej córki, Magdaleny. Wyjaśniła, że do Stanów Zjednoczonych trafiła prawdopodobnie przez Ukrainę.

Zaginięcie Moniki Bielawskiej w Legnicy: porwał i sprzedał ją ojciec Robert B.

We wtorek 19 maja 2020 roku policja z Legnicy poinformowała, że śledztwo w sprawie zaginięcia dziewczynki zostało wznowione. Polskie władze o kobiecie z USA poinformował Interpol.

„Prowadzone są bardzo intensywne czynności zmierzające do potwierdzenia lub wykluczenia podobieństwa kobiety z rodziną”, przekonuje Jagoda Ekiert, oficer prasowa legnickiej komendy.

Jak doszło do zaginięcia Moniki Bielawskiej? 16 lipca 1994 roku jej ojciec oraz dziadkowe poszli do apteki w Legnicy. Teściowie mężczyzny robili w środku zakupy. Gdy wyszli, zorientowali się, że po Robercie B. i dziewczynce nie ma śladu. Miała wówczas 1,5 roku. Ojciec dziecka wrócił po kilku dniach, ale bez córeczki. Cień podejrzeń od razu padł na niego. Według śledczych, mężczyzna miał ją porwać i sprzedać ludziom o nieustalonej tożsamości. Gdy w okolicy i całej Polsce trwały poszukiwania, Robert B. uciekł za granicę.

Namierzono go dopiero w 1997 roku w Austrii, po wydaniu listów gończych. Poddany ekstradycji, został sprowadzony z Wiednia do Polski i aresztowany. Składał zeznania, jednak kluczył w nich i wielokrotnie zmieniał wersję. Raz twierdził, że sprzedał dziewczynkę na targowisku. Innym razem, że zginęła w wypadku samochodowym. Jeszcze innym, że wypadła mu z wózka i zmarła.

Prokuratura postawiła mu zarzut porwania i sprzedaży córki, akt oskarżenia wpłynął w 1998 roku. Jednak areszt tymczasowy został w międzyczasie uchylony, mężczyzna miał odpowiadać z wolnej stopy. Do rozprawy jednak nie doszło, bo Robert B. kilka dni po wyjściu na wolność ponownie zbiegł zagranicę.

Po raz kolejny rozpoczęły się zakrojone na szeroką skalę poszukiwania. Nie przynosiły jednak rezultatów. Przełom nastąpił dopiero w marcu 2008 roku. Wtedy to do sądu zgłosił się adwokat mężczyzny! Zażądał jednak wydania poręczenia, tzw. listu żelaznego, że jego klient będzie mógł odpowiadać z wolnej stopy.

Przesłuchiwany był ponownie kilkanaście razy. I tym razem zmieniał wersję. Raz twierdził, że zabił Monikę, zaś jej ciało zakopał. Później, że sprzedał dziecko nieznajomym, by na koniec wszystko odwołać i upierać się przy swojej niewinności. Sąd Okręgowy w Legnicy nie dał wiary jego tłumaczeniom i w kwietniu 2009 roku skazano go ostatecznie na 15 lat pozbawienia wolności za porwanie i sprzedaż własnej córki. Zanim wyrok uprawomocnił się... mężczyzna ponownie uciekł zagranicę. 12 września 2013 roku w końcu aresztowano go – również w Austrii. Od tamtej pory odbywa zasądzoną karę.

Monika Bielawska zaginęła 16 lipca 1994 roku w Legnicy (woj. dolnośląskie). Miała wówczas 1,5 roku:

zaginieni.policja.pl/Radio Wrocław/materiał zewnętrzny
Reklama

Ten portret sporządzono natomiast w 2010 roku na podstawie m.in. zdjęć rodziców. Dziewczynka ze zdjęcia miałaby wówczas 17 lat:

zaginieni.policja.pl/Radio Wrocław/materiał zewnętrzny
Reklama
Reklama
Reklama