„W końcu zabije jedną z nas”. Miriam Shaded oskarża byłego partnera o przemoc
„Boję się, że skrzywdzi kogoś z moich bliskich. James W. jest nieobliczalny”
- Redakcja VIVA!
Miriam Shaded to dość znana działaczka społeczna, zaangażowana w politykę. Jest założycielką Fundacji Estera, która deklaruje pomóc chrześcijańskim ofiarom wojny w Syrii. Kobieta twierdzi, że była maltretowana przez byłego partnera, Brytyjczyka Jamesa W. Udostępniła zdjęcia, na których widać siniaki na jej szyi, pęknięty łuk brwiowy i krwiaka pod okiem. Ma to być tylko część dowodów przemocy. Według informacji portalu WP, prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia.
Miriam Shaded oskarża partnera o pobicie
„Tego się nie zrozumie, dopóki się samemu przez to nie przejdzie. Jeżeli James nie poniesie odpowiedzialności za czyny, które popełnił, w końcu zabije jedną z nas lub kolejną dziewczynę, która jeszcze nie jest świadoma, jak jest groźny”, mówi Miriam Shaded w rozmowie z Wirtualną Polską. Ujawnia, że nie jest jedyna ofiarą Jamesa W. „Na razie wiem o ośmiu. Jestem jedną z piątki dziewczyn, które złożyły zawiadomienia i oświadczenia do prokuratury. Nie wszystkie chcą zeznawać, chcą zapomnieć o krzywdach, które im wyrządził. Poza tym, nie mają wystarczającej liczby dowodów”, tłumaczy Shaded.
Działaczka zamierza złożyć obszerne zawiadomienie do prokuratury. „Usiłowanie zabójstwa, znęcanie się, spowodowanie trwałych uszczerbków na zdrowiu takich jak złamania ręki i kciuka, uszkodzenie ucha, połamanie nosa, rozcięcie łuku brwiowego i wiele obrażeń głowy. Do tego ogromna trauma psychiczna. Będą jeszcze inne zarzuty, ale nie chcę o nich na razie mówić”, wyznaje Shaded na portalu WP.
„Pierwsze cztery miesiące to była bajka. Spędzaliśmy razem każdą chwilę, wszystko robiliśmy razem”, opowiada polityk. „Dopiero gdy go pokochałam, zaczął pokazywać swoje prawdziwe oblicze. Teraz zastanawiam się, w jaki sposób mógł to ukrywać tak długo”. Media informowały zarówno o licznych rozstaniach pary, jak i powrotach – a nawet zaręczynach. Miriam Shaded zaznacza jednak, że to jedynie zaplanowane działanie byłego partnera.
Działaczka poinformowała Jamesa W., że chce odejść – wtedy mężczyzna miał wpaść w szał. „Prawie mnie zabił. Dusił bardzo długo. Zaczęłam się modlić. Obraz się rozmazywał. Pociemniało mi przed oczami. Straciłam przytomność”, ujawniła w rozmowie z WP. „Bardzo się boję, że skrzywdzi mnie lub kogoś z moich bliskich, że zrobi coś złego innej kobiecie. James W. jest nieobliczalny. Teraz jest w areszcie, ale 10 września może wyjść na wolność”.