Reklama

Niedawno obchodzili 20. rocznicę ślubu, a w prezencie na świecie pojawiła się Antonina. Jedenaste dziecko Debory i Joszko Brodów – druga córka. W wywiadzie VIVY! szczęśliwi rodzice opowiedzieli nam historię swojej niezwykłej miłości! Jak zaczęła się ich podróż?

Reklama

Joszko uwiódł Panią, grając na drumli, kozie czy okarynie? A może na trzcinie albo słomce?

Debora: (śmiech) Na pierwszym koncercie, na którym byłam, grał na fujarze sałaskiej, to długi instrument, ma 175 centymetrów, coś niesamowitego. Ale czy akurat instrument był decydujący? Raczej nie. Zaczęliśmy rozmawiać o koncertach, które mój tata organizował. Nie chodziło o słowa, które wtedy padły, tylko o podejście do życia. Odkryliśmy, że podobnie patrzymy na świat.

Kiedy się oświadczył?

Debora: Po dwóch tygodniach znajomości. Miałam 17 lat i nie byłam przygotowana na taką sytuację. Musiał jeszcze kilka razy oświadczać się i pytać, czy zostanę jego żoną.

Ile miała Pani lat, gdy powiedziała „tak”?

Debora: Skończone 18. Koleżanki w ogóle nie myślały o tym, żeby wychodzić za mąż. Ja tak. W drugiej klasie liceum nauczycielka zaczęła coś opowiadać, że jak pójdę na studia to… A ja jej odpowiedziałam: „Nie. Po maturze wyjdę za mąż i będę miała dużo dzieci”. Jeszcze nie znałam Joszka.

A Pan jaki miał plan?

Joszko: W liceum plastycznym trafiłem na świetnych muzyków. Robiliśmy niezłe zamieszanie na każdej przerwie. Chcieliśmy po prostu grać. Robiliśmy to tak dobrze, że, grając potem z Wojtkiem Waglewskim i z Michałem Urbaniakiem, przenosiliśmy to na scenę jeden do jeden.

Pewnością siebie Panią uwiódł.

Debora: Tym też… (śmiech).

Joszko: Wiedziałem, czego chciałem, i sięgałem po swoje cele odważnie. W liceum któregoś dnia siedzieliśmy w Redykołce, knajpie na dole Krupówek, i kiedy podeszła kelnerka, zapytaliśmy się, czy możemy tu zagrać. „A na czym?”. „Ja mam fujarkę, kolega ma altówkę”, powiedziałem. „Na fujarce, na altówce?”, była zdziwiona. „No dobra, możecie zagrać, ale jak klienci będą krzyczeć, to się szybko zwiniecie”. Daliśmy dobry koncert. Ludzie nie chcieli wychodzić. Po kilku tygodniach poszliśmy do jednego z największych muzyków na Podhalu, naszego mistrza i guru, a on mówi: „Nie mogę z wami posiedzieć, bo idę do Redykołki. Tam podobno grają jacyś Czesi czy Węgrzy, ale ktoś gra tak dobrze na fujarce i altówce, że muszę tego posłuchać”. To byliśmy my.
Debora: (śmiech) Postrzelony góral z otwartą głową, z wiatrem we włosach, poczuciem przestrzeni, życia, dokładnie w klimacie, w jakim chciałam. Postawiliśmy sobie wspólne cele. Doszliśmy do wniosku, że do siebie pasujemy.

Prosi Pan Deborę o rękę, zakłada rodzinę…

Joszko: Nie miałem wątpliwości, że ta dziewczyna jest skarbem. Zaimponowało mi, że jest człowiekiem doskonale dobrym. Była jedną z pierwszych osób, z którą mogłem pogadać o sztuce, ponieważ Debora intelektualnie absolutnie mnie przerasta. Kiedy zajmowała się produkcją muzyczną, mówiła uznanym muzykom, co i jak mają zagrać. Debora nie ma wykształcenia muzycznego, ale ma bardzo wysoki poziom analizy. Potrafi jasno określić cel i go zrealizować.

Nie miała Pani żadnych rozterek: iść na studia, rodzić dzieci?

Debora: Sama mam 11 braci i dwie siostry. Dla mnie było oczywiste, że liczna rodzina to najpiękniejsza przygoda życia. Stwierdziłam, że nie potrzebuję kolejnych pięciu lat zabawy w studia, żeby coś robić. W momencie, kiedy moje koleżanki z klasy zaliczały studia, ja wyreżyserowałam swoje dwa pierwsze teledyski, brałam udział w produkcji programu telewizyjnego, tworzyłam piosenki dla dzieci. Założyłam firmę, jak miałam 20 lat.

Piątego czerwca na świecie pojawiła się Antonina, Wasze 11. dziecko, druga córka. Wspaniały prezent, ponieważ tego samego dnia świętowaliście 20. rocznicę ślubu.

Debora: Byliśmy na USG przekonani, że będzie 10. syn. Joszko w trakcie badania nawet powiedział w pewnym momencie: „Ciekawe, jak ten chłopczyk…”, a pan doktor enigmatycznie: „No, nie wiem, nie wiem…”. Poczułam nadzieję, że to będzie dziewczynka.

Reklama

Co jeszcze zdradzili nam w nowym wywiadzie? Całość dostępna w nowej VIVIE!

Reklama
Reklama
Reklama