Reklama

O Tomaszu Boruchu mówi dziś cała Polska. W środę, 3 kwietnia sięgnął po główną wygraną w Milionerach. Pytania nie sprawiły mu większego problemu. Kim jest? Na co przeznaczy nagrodę? Nie tylko spełni swoje marzenia. Jak podkreśla Tomasz Boruch, poszedł do Milionerów dla przygody, a nie dla pieniędzy.

Reklama

Tomasz Boruch w Milionerach: na co przeznaczy główną nagrodę?

Cóż to były za emocje! Wygraną miał na wyciągnięcie ręki, a jednak do końca nic nie było takie pewne. Na szczęście Tomasz Boruch miał do wykorzystania dwa koła ratunkowe – zamianę pytania i pomoc publiczności. A ostatnie pytanie brzmiało: W jakiej cieśninie znajdują się dwie wyspy zwane wczorajszą i jutrzejszą, które dzielą niespełna cztery kilometry, ale aż 21 godzin różnicy czasu?

A: w cieśninie Bosfor

B: w Cieśninie Magellana

C: w Cieśninie Kaletańskiej

D: w Cieśninie Beringa

Uczestnik do końca nie był pewien swojego wyboru, dlatego postanowił skorzystać ze wsparcia publiczności, a ona tylko potwierdziła jego przypuszczenia. Wybrał właściwą odpowiedź - D. i jako siódmy dołączył do grona zwycięzców w polskiej edycji programu!

Tomasz Boruch na co dzień mieszka w Warszawie, gdzie ukończył weterynarię w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. W zawodzie pracował ponad rok, a dziś zajmuje się badaniami klinicznymi leków. Długo nie mógł uwierzyć w to, że sięgnął po główną nagrodę. Tomasz Boruch miał wrażenie, ze to jedynie sen. Od nagrania odcinka minęły już dwa miesiące. W tym czasie zwycięzca nie mógł nikomu ujawnić, że został milionerem. Ukrywał ten fakt nawet przed najbliższym. "To, że wygrałem, dotarło do mnie dopiero po jakimś czasie. [...] Musiałem więc trzymać język za zębami i nikomu nie powiedziałem, choć moi najbliżsi pewnie przeczuwali, że mogło mi się udać", wspominał w rozmowie z Sergiuszem Królakiem dla Plejady.

Czytaj też: Wygrał milion złotych i jest na ustach całej Polski. Ujawniamy, kim jest zwycięzca Milionerów

screen telewizja TVN

Jak trafił do programu? Od zawsze marzył, by wziąć udział w Milionerach, chciał sprawdzić swoją wiedzę. Od dziecka interesował się wieloma rzeczami – czytał encyklopedie, rozwiązywał krzyżówki, dobrze się uczył. Udało mu się trafić do głównej rozgrywki za drugim podejściem, ponieważ za pierwszym razem nie dostał się do gry eliminacyjnej. „Nie poszedłem do "Milionerów" dla pieniędzy, tylko po to, żeby się sprawdzić i zobaczyć, czy pytania, które będę dostawał, rzeczywiście da się rozkminić w logiczny sposób, nawet jeśli się nie ma odpowiedzi”, mówił Sergiuszowi Królakowi dla Plejady.

Czytaj też: Rekordzista „Jednego z dziesięciu” powraca. Artur Baranowski wystąpił w „Va Banque” i nie przypominał siebie!

Tomasz Boruch nie ukrywa, że atmosfera w studio była fantastyczna. Mógł liczyć na ogromne wsparcie Huberta Urbańskiego, który dodawał mu wiary i otuchy. Nie ukrywał, że udział kosztował go wiele stresu, ale stał się on dla niego motywacją. „Bardzo się cieszę, że odczuwałem eustres, czyli pozytywny stres, dzięki któremu byłem w stanie podejmować dobre decyzje i zachowałem w miarę trzeźwy ogląd na całą sytuację. Choć nie uchroniłem się przed błędami”, dodawał.

Gdy padło pytanie za milion, czuł przerażenie, ponieważ to pytanie było długie, a do tego wydawało mu się trudniejsze od poprzedniego pytania za 1 mln zł. Analizował warianty odpowiedzi. „Jednego z nich nie byłem pewien, więc wykorzystałem ostatnie koło ratunkowe, czyli "pytanie do publiczności". Wcześniej trochę zasugerowałem, na którą odpowiedź bym postawił, więc gdy i widownia na nią postawiła, to stwierdziłem, że zaryzykuję, choć nie byłem pewien odpowiedzi w 100 proc.”, tłumaczył Sergiuszowi Królakowi. Ryzyko się opłaciło.

Za wygraną Tomasz Boruch spłaci kredyt, który zaciągnął na mieszkanie. Część pieniędzy chciałby też przekazać na rzecz schroniska dla zwierząt albo fundacji zajmującej się zwierzętami. "Chciałbym spłacić kredyt na mieszkanie, który ostatnio wziąłem, ale też jakąś część chciałbym przeznaczyć na zwierzaki albo ze schronisk, albo chore, ponieważ jako lekarz weterynarii kocham zwierzaki. Chciałbym też zaapelować do państwa, żebyście adoptowali niechciane zwierzaki, a nie kupowali rasowe", apelował ze studia Dzień Dobry TVN.

Marzy też o kupnie roweru. "Chciałbym też kupić sobie rower, bo jeszcze nie mam go tutaj, w Warszawie, gdzie mieszkam od czasów studiów", wyznał Tomasz Boruch.

Reklama

Gratulujemy!

screen telewizja TVN
Reklama
Reklama
Reklama