Reklama

Pomimo ograniczeń, związanych z epidemią koronawirusa, w środę 11 listopada ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości, organizowany co roku z okazji narodowego święta. Jak i w zeszłych latach, nie udało się uniknąć sytuacji niebezpiecznych, jak bójki, niszczenie mienia czy starcia uczestników marszu z policją. Jeden z incydentów, czyli podpalenie przypadkowego mieszkania na Powiślu, jest szeroko komentowany w mediach. Świadkiem tego zdarzenia była Hanna Lis, która w ostrych słowach podsumowała zachowanie narodowców.

Reklama

Hanna Lis o Marszu Niepodległości i podpalonym mieszkaniu

Mieszkanie, które spaliło się po wrzuceniu do niego rac, należy do Stefana Okołowicza, znawcy dzieł Stanisława Witkiewicza. Jak informuje m.in. TVN24, tylko dzięki błyskawicznej reakcji straży pożarnej nie doszło do tragedii, i ogień nie rozprzestrzenił się na inne mieszkania w kamienicy przy ulicy 3 Maja.

Zdarzenie jest tym bardziej skandaliczne, ponieważ okazało się, że chuligani celowali w inne okno, na którym widniała tęczowa flaga i plakat popierający Strajk Kobiet, a Robert Bąkiewicz, prezes Marszu Niepodległości, stwierdził początkowo, że spalony lokal był „pustostanem”.

Hanna Lis poinformowała na swoim Instagramie, że spalone mieszkanie znajduje się w jej kamienicy. „Jest coraz lepiej, słuchajcie. Ci cholerni patridioci, przechodząc z racami koło mojego domu, właśnie podpalili jedno z mieszkań. Do pierdla z nimi wszystkimi, zdelegalizować ten cholerny marsz nienawiści. Cztery zastępy straży pożarnej pod moim domem, a ci idioci dalej na*ieprzają racami”, relacjonowała na nagraniu.

Jak dodała, właściciel zniszczonego mieszkania „miał szczęście”, ponieważ nie było go w domu. Hanna Lis zwróciła również uwagę, że policja nie zareagowała na czas, ponieważ funkcjonariuszy nie było w pobliżu, co mocno kontrastuje z tym, co działo się na ulicach stolicy podczas Marszu na Warszawę, czy innych manifestacji, wyrażających sprzeciw po zaostrzeniu prawa aborcyjnego w Polsce.

Marcin Bruniecki/REPORTER

„To co dziś przeszło ulicami Warszawy, to nie żaden Marsz Niepodległości, a w najbardziej krystalicznej i brutalnej postaci, marsz nienawiści. Tak jest od lat. Wojenny pochód uzbrojonych w race i materiały wybuchowe łysych karków i neonazioli z wytatuowanymi na łydkach symbolami Polski Walczącej [...] maszeruje tu rokrocznie. Dziś mogli kogoś zabić. I nie byłby to „wypadek”, bo celowali w mieszkanie, na którego balkonie wisiał baner Strajku Kobiet”, napisała dziennikarka na swoim Instagramie.

„Mogli zabić dziecko śpiące pod oknem pokoju, który podpalili. [...] Nie wycierajcie sobie twarzy Bohaterami, gdy jedyne co potraficie zrobić, to podpalać domy. I Polskę. Wstyd i wieczna hańba wam”, dodała.

Stefan Okołowicz, właściciel zniszczonego mieszkania, przekazał podczas rozmowy z Super Expressem, że „oczekuję przeprosin od Bąkiewicza, organizatora marszu”.

Reklama

Źródło: Radio Zet, TVN24

Celowali w mieszkanie na którego balkonie wisi baner Strajku Kobiet. Na filmiku słychać „niech płonie kurwa”, a inny żul dodaje „to nie to mieszkanie”. Marsz Niepodległości? Marsz Bandziorów. A PiS tych bandziorów ośmielił. https://t.co/nbmbK64Jgd
— Hanna Lis (@hanna_lisowa) November 11, 2020

Rafal Gaglewski/REPORTER
Reklama
Reklama
Reklama