Michał Wiśniewski szczerze o show Jestem jaki jestem. „Powstał dziwny, ale prawdziwy obraz”
Wokalista zdradził, ile zarobił za udział w programie
Życie prywatne Michała Wiśniewskiego zawsze było dla fanów i mediów tak samo interesujące, jak sukcesy muzyczne. Nic dziwnego, że show Jestem jaki jestem, w którym lider Ich Troje wziął udział z ówczesną żoną Martą „Mandaryną” Wiśniewską, wciąż budzi emocje. W rozmowie z Kamilem Bałukiem z newonce.radio wokalista zdradził, dlaczego zdecydował się na kontrowersyjny program i ujawnił nieznane dotąd kulisy produkcji.
Michał Wiśniewski o programie „Jestem jaki jestem”
Od czasu pierwszej emisji Jestem jaki jestem minęło już prawie 20 lat. Obie edycje show, które pokazywała stacja TVN, były niezwykle popularne i biły rekordy oglądalności. Michał Wiśniewski, gość podcastu Dawno Temu W Telewizji Kamila Bałuka, postanowił powrócić do tamtych lat i opowiedzieć o programie nieco więcej.
„Na show zdecydowałem się dla pieniędzy – zawsze mówiłem to szczerze”, przyznał artysta. „To było ponad milion dolarów. Podnieść milion dolarów – nie ma takiego człowieka, który by nie podniósł. Chyba, że byłyby to rzeczy typu: Frytka, wanna, ale to nie było w naszym stylu. My się na takie rzeczy nie godziliśmy. Powstał czasem dziwny, ale prawdziwy obraz. Mamy zamiar z Mandaryną zresztą usiąść teraz i obejrzeć te odcinki, przypomnieć sobie i pokomentować”, dodał lider Ich Troje.
„Większość z sytuacji w programie nie była aranżowana”, zaznaczył, odpowiadając na pytanie wielu widzów sprzed lat, czy to, co dzieje się w show, było wyreżyserowane. „Ale byłem w ciągłej trasie. Gdy nagrywano Jestem jaki jestem, była promocja Eurowizji, w związku z czym mniej graliśmy koncertów [...]. Musieliśmy trochę poprzebywać w tym domu, żeby mieli co kręcić”, ujawnił wokalista.
Marta Mandaryna Wiśniewska i Michał Wiśniewski w show „Jestem jaki jestem”, 2004 rok
Show „Jestem jaki jestem”. Michał Wiśniewski o kulisach produkcji
Michał i Marta Wiśniewscy nie mieszkali w posiadłości, która była pokazywana. „To nie był nasz dom. To był dom obok świętej pamięci Tadzia Nalepy w Józefowie”, wytłumaczył piosenkarz. „To nie było jak Big Brother, kamery nie były schowane za lustrami. To był zwykły dom, ale w naszym mieszkaniu realizacja tego nie byłaby możliwa”, dodał.
Przed laty widzowie zarzucali parze, że nie zajmują się dzieckiem – synem Xavierem – ponieważ w ogóle nie pokazują go w programie. Jak się okazuje, te momenty po prostu nie trafiały na antenę. „W programie też jest pokazane, jakbyśmy w ogóle dla tego dziecka nie mieli czasu, są takie fragmenty. Jak teraz patrzymy na to, tak się dziwimy czasem, że wyszliśmy na niezłych buców, bo pani Gienia tylko chodzi. Ale Kowalski nie był przyzwyczajony, że jakaś niania opiekuje się dzieckiem. My realizowaliśmy życie zawodowe i mieliśmy czas dla dziecka, tylko dla telewizji to nie było interesujące”, podkreślił.
Druga edycja programu różniła się od pierwszej. Produkcja postawiła głównie na konfrontacje Michała Wiśniewskiego z zaproszonymi gośćmi. „Ja to zrobiłem, ale to się kłóciło z moim światopoglądem. Do tej pory jest mi przykro, że w rozmowie z panią Hanią Bakułą wręczyłem jej prezerwatywę. Stacja mnie nakręcała. Trzeciej edycji już nie zrobiliśmy. Nie chciałem już być kojarzony z tym, żeby tych ludzi dewaluować”, wyznał w rozmowie z Kamilem Bałukiem.
Wrażenie robi również kwota, jaką artysta zarobił za udział w show. „W okresie do 2005 roku zarobiłem blisko 40 milionów złotych”, przyznał.
Źródło: newonce, Onet, radiozet.pl
Michał Wiśniewski i Hanna Bakuła na planie „Jestem jaki jestem”, 2004 rok