Reklama

Znamy pełny skład tegorocznego Urbanatora. Do Polski przylecą niektórzy muzycy, którzy wystąpili na płycie “From Warsaw with love” nagranej na 75. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, jako chołd dla Warszawy . 13. edycja Urbanator Days odbędzie się w dniach 7-8 listopada w Łodzi oraz 9-10 listopada w Warszawie. Jak co roku specjalnie na zaproszenie kompozytora Michała Urbaniaka do Polski przylecą prosto z Nowego Yorku najwybitniejsi artyści światowej sceny soulu, jazzu i rapu. Tym razem skład będzie wyjątkowy, bo obok samego Urbaniaka stworzą go m.in. muzycy, których usłyszeć możemy na płycie “From Warsaw with love”. Pełny skład Urbanator Days 2019 tworzą gitarzysta Mark Whitfileld, basista Otto Williams, trębacz Piotr Wojtasik, raper Walter West, klawiszowiec Michał Wróblewski, bębniarz Frank Parker oraz wokalistka Irene Blackman córka zmarłego pianisty zespołu Urbanator, Dona Blackmana. Podczas Urbanator Days artyści poprowadzą bezpłatne warsztaty dla uczestników z Polski oraz zagrają dwa koncerty galowe. Swoją obecnością i wrażliwością muzyczną podzielą się z publicznością i oddadzą nowojorski hołd Warszawie i Powstańcom. Co zdradził nam na ten temat Michał Urbaniak? Zapraszamy do lektury wywiadu!

Reklama

Uwaga fani jazzu. Urbanator nadciąga!

Jak wymyśliłeś „Urbanatora”?

Pomysł zrodził się się podczas 45-letniego już mieszkania na Manhattanie, gdzie osiedliłem się 11 września 1973 roku. Pomysł na zespół jazzowy z poetą jazzowym, czyli raperem miałem od lat 80 tych, a od 1989 roku miałem już rapera w swoim zespole. W Nowym Jorku czuje jazz inaczej. Muzyka rytmiczna powinna być rytmiczna, bliższa korzeni i prawdziwa, grana z pasją i duszą. Nie chciałem robić w Polsce kościoła ani uniwersytetu muzyki jazzowej. To muzyka, w której ważne są korzenie, radość z grania, współgranie, blues, hip-hop, rock, reagge – to rodzaje muzyki, którą się tworzy na żywo. A to zostało gdzieś zagubione i pominięty rytm, kosztem tworzenia i zabawy w muzykę na żywo. W wielu przypadkach szkoła muzyki jazzowej i rozrywkowej (rytmicznej!) wykształciła rzemieślników grających bardzo sprawnie, ale bezdusznie i bez serca. Pojawiła się plejada świetnych wykonawców a nie twórców! Wpadłem więc na pomysł, żeby organizować takie spotkania muzyków i entuzjastów grania. Pamiętam gdy byłem nastolatkiem i przyjechał ktoś z Ameryki i mogłem z nim zagrać, rosły mi skrzydła. Chciałem więc odtworzyć takie środowisko i robię to od trzynastu lat – sprowadzam muzyków ze świata, przede wszystkim z USA, bo tam powstała i jest prawdziwa muzyka afroamerykańska – robimy takie spotkania przeważnie z młodymi ludźmi (ale generalnie wiek się nie liczy!), którzy kochają grać a niekoniecznie są wykształceni w tym kierunku. Nie muszą zresztą, bo chodzi o to, żeby tworzyć muzykę fajną, wciągająca, fantastyczną.

Pamiętam, że kiedyś w Stodole odbywały się jesienią dni jazzu tzw. jam session, ale tego już nie ma.

No właśnie też tam bywałem, a teraz promotorzy prześcigają się we wprowadzaniu czegoś specjalnego, a przecież nie chodzi o to, tylko o chodzi o celebrowanie muzyki, zabawę i wspólne granie.

Kogo zaprosiłeś w tym roku?

Kilku muzyków z Jamajki Queens – dzielnicy koło Nowego Yorku, która wychowała największą plejadę gwiazd. Część z nich wzięła udział w mojej nowej płycie „From Warsaw witch love” nagranej dla uczczenia Powstania Warszawskiego. Nagrywałem ją w Nowym Yorku. Jest na niej Walter West i śpiewaczka – zmarłego pianisty Urbanatora Don Blackamana, ojca całej tej dzielnicy, wychowawcy wielu wspaniałych talentów. Między innymi Marcusa Millera, czy Bady Wiliamsa. A rapper Walter West śpiewa prawie na całej płycie.

Składasz hołd Powstaniu Warszawskiemu. Dlaczego?

Bo łączy się ono z moim życiorysem. Dzień przed Powstaniem moja mama udając Niemkę uciekła wraz ze mną z Warszawy i być może uratowała nam życie. Wszyscy muzycy przy nagrywania tej płyty otrzymali ode mnie opis tych wydarzeń, mojego życiorysu i opis Powstania. I złożyli tym wydarzeniem hołd dla Warszawy i dla Powstańców.

Hołd graniem?

Tak, graniem, rapowaniem, śpiewaniem. Jest z nami Otto Williams, który gra ze mną od końca lat osiemdziesiątych w Nowym Yorku, Frank Parker i dwóch Polaków, Piotr Wojtasik - trębacz i Michał Wróblewski- wielkie talenty. To nie chodziło o to, żeby coś zagrać tylko żeby wszyscy dowiedzieli się, jak było naprawdę. I nikt nie odmówił udziału, chyba że nie miał terminów.

Masz u nich wielki poważanie.

Dlaczego nie?! Marcus Miller powiedział, że kiedy zaczął u mnie grać jak miał piętnaście lat a potem mimo, że dostawał dużo lepszych potem propozycji, wolał grać ze mną. „Jesteś jedynym producentem, który pisze nuty dla mnie”- mówił. Bo ja stworzyłem około pięciuset kompozycji. Mało kto zdaje sobie sprawę, jak rola kompozytora w jazzie i muzyce rytmicznej jest bardzo ważna. Mówi się: to improwizacja! Taaaak!, ale trzeba mieć do niej powód, pretekst. Można ją tworzyć na żywo, można zmieniać kolejność. Można się pomylić bo to naprawdę kreatywna muzyka. Ale musi być jakiś fundament.

Twoja płyta była też nagrywana na żywo.

Nagrywaliśmy ją w studio, ale różnymi technikami więc tak jakby na żywo. Generalnie jest bardzo nowojorska. I aktualna muzycznie tam i tych dwanaście utworów to cały Nowy York,

A ty Michale ciągle wymyślasz coś nowego. Masz takie muzycznie ADHD?

Ja nic nie wymyślam! Ja po prostu dalej marzę, czuje i wiem co chcę dalej robić! Takie jest moje życie i gdyby nie ta zmienność, prawdopodobnie już by mnie nie było.

Wstęp na „Urbanatora” jest biletowany czy wolny?

Na koncerty wejdzie się z biletem ale na pozostałe spotkania może przyjść każdy kto się zgłosi. Tylko, że od czterech lat nie dostajemy już dotacji z ministerstwa kultury, więc chyba ostatni raz będzie się na warsztaty „Urbanatora” można dostać bez biletu, lub subskrybcji online, bo o taką właśnie działalność będziemy teraz rozszerzać naszą działalność.

Szkoda, bo chyba zgłasza się dużo młodzieży.

Bardzo dużo, pięćdziesiąt, sześćdziesiąt osób na jeden dzień, ale mam nadzieje, ze całoroczna stała działalność online i offline (czyli tak jak teraz jest) będzie jeszcze bardziej pożyteczna dla wszystkich zainteresowanych. Do tego stały kontakt uczestników i działalność międzynarodowa będzie naprawdę bardzo atrakcyjna!

A ty jesteś łowca talentów.

To prawda, przez tych trzynaście lat powstały zespoły „Unity”, „Soliści”,narodziła się Patrycja Zarychta, czy Monika Urlich. Marek Pędziwiatr, Łukasz Czekała, Zyszek Chojnacki, Armia Urbanatora w Radomsku, i wiele, wiele innych. A ja czuje się szczęśliwy, bo mam nosa do talentów.

Jesteś bardziej znany w Stanach niż w Polsce.

Tutaj i w Nowym Jorku podobnie, tylko w Polsce bardziej jestem znany za rolę w filmie “Mój Rower” a w NY tylko za muzykę i za to, że jestem częścią nowojorskiej sceny muzycznej. Teraz ludzie zaczynają już do mnie mówić mistrzu, maestro albo określać mnie mianem, legendy. A gdzie ci wszyscy ludzie byli trzydzieści lat temu, kiedy zasuwałem dzień w dzień, ryzykując moim zdrowiem.

Reklama

Bo na miano legendy trzeba sobie zapracować i to się nie dzieje tak z dnia na dzień. A poza tym wielu z twoich aktualnych fanów jeszcze na świecie nie było.

Niektóry byli a niektórzy dopiero mieli się urodzić. I to jest właśnie fajne, ten rozrzut wiekowy.

Michał Szlaga
Reklama
Reklama
Reklama