Michał Malitowski szczerze o walce z depresją: „Trzeba o tym mówić głośno”
Ostatni rok nie był dla niego łatwy...
Michał Malitowski, były juror show Taniec z Gwiazdami, niedawno rozstał się z wieloletnią partnerką Joanną Leunis. Taneczna para trzy lata temu powitała na świecie córeczkę. I choć rzadko wypowiadali się o życiu prywatnym, oboje wydali wówczas stosowne oświadczenia. Chwilę później Michał Malitowski ujawnił, że walczy z podstępną chorobą, która miała ogromny wpływ na jego życie. Dziś więcej o depresji opowiedział w wywiadzie dla magazynu Flesz.
Michał Malitowski o walce z depresją
Ten rok nie był dla niego łatwy. Trudno było uwierzyć, że żartujący na antenie Polsatu juror Tańca z Gwiazdami zmaga się z depresją. To właśnie z tego powodu zrezygnował z udziału w poprzedniej edycji show. Chwilę później ogłosił, że rozstał się z wieloletnią partnerką: „Wszystko zaczęło się od tego, że starałem się wykonywać wszystkie swoje obowiązki zawodowe. Pracowałem, a czułem się jak żywe zombie snujące się po świecie. Tu nie pomogą porady w stylu „wyśpij się” albo poklepywanie po plecach. Dlatego teraz chciałbym powiedzieć wszystkim, którzy w taki sposób czują się przez dłuższy czas i wiedzą, że to nie jest chwilowy zły nastrój, by jak najszybciej zwrócili się po pomoc do lekarza”, mówi Michał Malitowski w wywiadzie dla Flesza.
Uświadomienie sobie, że zmaga się z depresją, wyszło przypadkiem. Pewnego dnia Michał Malitowski źle się poczuł. Poszedł w Londynie do lekarza pierwszego kontaktu, żeby zbadać krew i zrobić ogólne badania: „I tam się kompletnie rozpadłem. Wtedy zbliżała się dziesiąta edycja „Tańca z gwiazdami” i bardzo dużo innych zawodowych wyzwań. Poczułem, że kompletnie nie mam siły wchodzić w te wszystkie role. Prosto z przychodni zawieziono mnie do szpitala”, mówi juror.
„Bardzo prawdopodobne, że gdybym pracował spokojnie na poczcie, to spotkałoby mnie dokładnie to samo. Depresja jest chorobą, która dotyka ludzi niezależnie od wieku i wykonywanego zawodu. Kiedyś tego wszystkiego nie wiedziałem. Dlatego dziś uważam, że trzeba o tym mówić głośno. Tym bardziej że nam, mężczyznom, bardzo trudno przyznawać się do swoich uczuć i słabości. Wielokrotnie np. słyszałem od koleżanek, że biorą antydepresanty, ale żaden mój kolega się do tego przede mną nie przyznał”, zdradza.
Jak sam przyznaje w depresji Michałowi Malitowskiemu przede wszystkim pomogła... mama: „Mama! Jak wróciłem do Polski i położyłem się do łóżka w rodzinnym domu w Zielonej Górze, to mama codziennie rano przynosiła mi owsiankę. Potem pomagała mi wykonywać najdrobniejsze czynności. Zupełnie jakbym był znowu małym dzieckiem. Mama umiała reagować na brak woli i niemoc, które są typowe w depresji. Nie przymuszała, ale zachęcała do podejmowania zwykłych życiowych aktywności. Natomiast moja siostra kontaktowała się z lekarzami i terapeutami, a przy tym przejęła moje obowiązki biznesowe i finansowe. Kończyłem wtedy budowę domu w Anglii, a nie byłem w stanie nawet odbierać telefonu. Na dwa miesiące wyłączyłem go całkowicie. Bałem się ludzi, bałem się rozmów, jak ognia unikałem kontaktu ze światem. Dopiero kiedy mój przyjaciel i partner w biznesie przyleciał z Hongkongu, włączyliśmy razem telefon. A tam było z 600 nowych wiadomości", opowiada.
Dziś wydaje się, że najgorsze ma już za sobą, jest już na prostem i powoli wraca do swoich obowiązków. Wrócił do uczenia tańca, czyli swojej największej pasji. Odnalazł także nową miłość. Jest nią tancerka, która kiedyś w Honkongu uczyła się tańczyć w jego szkole. Michałowi Malitowskiemu życzymy dużo zdrowia!