Reklama

Michał Koterski i jego ukochana, Marcela Leszczak tworzą zgrany duet nie tylko w życiu prywatnym, ale i zawodowym. Jakiś czas temu media rozpisywały się na temat kryzysu w ich związku. Parze udało się przezwyciężyć trudne momenty i wzmocnić swoją relację. Okazuje się, że teraz pracują nad nowym projektem! O czym mowa?

Reklama

Michał Koterski i Marcela Leszczak wydają płytę?

To dla Michała Koterskiego czas największych zawodowych wyzwań. Zagrał w głośnym filmie „Gierek”. Wcieli się w tytułową rolę. Specjalnie dla niej przytył niemal 20 kilogramów.

„Mogę tylko powiedzieć, że czekają mnie bardzo fajne wyzwania. Nie wiem, ile mogę zdradzić. Zdjęcia do filmu Gierek kończymy pod koniec września, więc to wyzwanie jeszcze ciągle jest w toku”, mówił Agencji Newseria Lifestyle.

W wywiadzie aktor wyznał, że pracuje nad muzycznym projektem z Marceliną Leszczak.

„Niebawem ukaże się płyta rodzinna. Mogę powiedzieć, że w projekcie bierze udział moja Marcela i chyba więcej nie mogę zdradzić. Będzie to jednak coś fantastycznego. Wspólne rodzinne śpiewanie, bardzo na to czekam”, dodał.

To kolejny wspólny projekt zakochanych. Przypomnijmy, że parę mogliśmy podziwiać już na ekranie w filmie „7 uczuć”.

Tymczasem już 15 października w warszawskiej „Scenie Relax” odbędzie się koncert promujący debiutancką płytę Marka Koterskiego - „7 Uczuć. Piosenki Marka Koterskiego”. Na scenie pojawią się także Marcelina Leszczak i Misiek Koterski.

Historia miłości Michała Koterskiego i Marceliny Leszczak

Para poznała się 31 grudnia 2016 roku. Michał Koterski grał spektakl sylwestrowy, na który koleżanka zaprosiła Marcelę. On miał 37 lat, ona - 24. Podobno wszyscy ją przed „Miśkiem oszołomem” ostrzegali. Dziewięć miesięcy później pojawił się owoc ich miłości - Fryderyk, a oni byli szczęśliwi jak nigdy. Co mówili nam o swojej miłości? Przypominamy wywiad, którego udzielili Beacie Nowickiej w 2019 roku.

Historia Waszego związku nadaje się na scenariusz filmowy. Opowiedzcie mi jak to się zaczęło?

Marcela: Nasza wspólna znajoma, która jest producentką „MayDay2” zaproponowała mi, żebym w Sylwestra zobaczyła spektakl.

Taka piękna dziewczyna nie miała innych planów ?

Marcela: Nie miałam, nawet mama mnie namawiała, żebym nie siedziała w domu. Koleżanki przyszły w sylwestrowych sukniach, ja założyłam jeansy i koszulę, z jakiś powodów uznałam, że chcę wyglądać normalnie. Kamila przedstawiła nas sobie przy schodach i pamiętam moment takiego uderzenia, nic więcej. Nie wiem o czym rozmawialiśmy i czy w ogóle rozmawialiśmy.

Michał: Podałem jej rękę, spojrzałem na nią, to było porażające. Jakby czas się zatrzymał.

Marcela: A słowa nie były potrzebne.

Michał: Wymieniliśmy dwa zdania, oparłem się o ścianę i tak staliśmy na korytarzu we dwójkę, nie rozmawiając. Wszystko się zatrzymało.

Marcela: Pomyślałam: „Już jest mój. Koniec” (śmiech).

Michał: Mam zasadę, że kiedy gram na scenie ukrywam się za swoją postacią. Tak się w nią wtapiam, że nie łapię kontaktu z publicznością, zapominam o wszystkim. Zaczął się spektakl, a ja nie mogłem skupić się na graniu, cały czas myślałem o tym, gdzie ona siedzi i czy się patrzy? Ta myśl mnie dekoncentrowała. Pierwszy raz po dwóch latach grania tej sztuki patrzyłem na widownię szukając jej wzrokiem. Chciałem dla niej zagrać jak najlepiej. W połowie drugiego aktu w końcu ją znalazłem. Patrzyła na mnie jak dziecko, miała rozanielone oczy, taka poświata się nad nią unosiła, jak w filmie. Byłem ugotowany, załatwiony. Było po mnie (śmiech).

Ale byłeś już gotowy na tę miłość. Zawsze mi powtarzasz, że wierzysz w znaki.

Michał: Po spektaklu mieliśmy spotkanie towarzyskie w klubie. Ja oczywiście na takie spotkania nie chodzę. Tym razem stwierdziłem: „Dobra, jest Sylwester, pójdę”. Wszyscy pili szampana i Marcela mnie pyta: „A ty nie pijesz?”. Ja: „Nie, nie piję, a ty?”. „Ja też nie”. No i w moim umyśle alkoholika zrodziło się pytanie: „Ale od ilu?”. A Marcela: „Ale co od ilu?”. Od kiedy nie pijesz? „Ja w ogóle nie piję”- usłyszałem. Założyłem, że jeśli ktoś nie pije, to znaczy, że jest niepijącym alkoholikiem, a nie że tak został wychowany.

Wtedy „to” poczułeś?

Michał: Poczułem, że to jest dar od Boga. Tym bardziej, że 4 grudnia miałem drugą rocznicę trzeźwości. I na każdej rocznicy - taki jest rytuał - ludzie, którzy uczestniczą w różnych wspólnotach samopomocowych, stawiają tort, żeby pokazać sobie i innym, że dali radę. Zawsze dmucha się świeczki i jest życzenie. Na pierwszej rocznicy moim życzeniem było to, żeby już nigdy w życiu nie sięgnąć po narkotyki i alkohol, żeby ta obsesja nigdy nie wróciła. O to poprosiłem Boga. Na drugiej pomyślałem, że marzę o miłości na całe życie, pragnąłem spotkać tę jedyną kobietę, która urodzi mi dziecko. Nie minęły trzy tygodnie i poznajemy się. A kiedy jeszcze Marcela mi powiedziała, że nie pije, dostałem znak, że to jest ona.

Przez wiele lat Michał miał opinię bardzo niegrzecznego chłopca, nie bałaś się? Przyjaciółki Cię nie ostrzegały?

Michał: Wszyscy ci pisali, żeby się ze mną nie zadawać. Że jestem nieodpowiedzialnym oszołomem.

Marcela: Już jako 15- latka przeczytałam gdzieś, że Misiek Koterski stanął na głowie czy ściągnął publicznie portki, ale nie wiedziałam czy to prawda. Sama obracałam się w tym świecie, nie brałam wszystkiego na poważnie. Kiedy się poznaliśmy, faktycznie kilka osób ostrzegało mnie przed nim, mówili że jest dużym, nieobliczalnym dzieckiem, padały pytania, czy wiem, co robię? Nie przejmowałam się tym. Tłumaczę Michałowi, że jeśli dwadzieścia lat pracował na taki image, nie zmieni tego w ciągu czterech lat.

Miłość uskrzydla...

Marcela: Miłość mi wyznał po jedenastu dniach. Powiedział, że mnie kocha. Nie odpowiedziałam od razu, że też kocham, pomyślałam, że nie będę taka łatwa. Nigdy nie zapomnę jak wysłał mi sms-a: „Chciałbym cię powąchać i przytulić”. Znał mnie wtedy niecałą dobę.

Potrafisz opisać jednym słowem jaki to był zapach?

Michał: „Mój”. Zapach, który budził we mnie poczucie bezpieczeństwa i błogość.

Marcela: Byłam zakochana od początku, nie potrafiłam doby przeżyć bez niego, cały czas były telefony, smsy, zabawne filmiki w stylu Michała: „Misiu, kocham cię” i do tego głupia mina. Na drugi dzień po naszym spotkaniu pojechał do Wrocławia na spektakl, nie mogłam się doczekać kiedy wróci. Bardzo mnie do niego ciągnęło. Fajne było to, że dotrzymywaliśmy sobie kroku w tym tańcu godowym. Nie czuliśmy przed sobą lęku, niczego się nie baliśmy.

Oboje rzuciliście się na tę miłość intensywnie i łapczywie.

Michał: Łapczywie to dobre słowo, bo od momentu poznania nie mogliśmy przeżyć bez siebie sekundy. Nie było docierania się, badania, podchodów, udawania, gier. Dzieci tak się zachowują, nie kalkulują. Kiedy nasz Frysio chce się przytulić, nie zastanawia się co mama czy tata pomyśli, tylko leci jak wariat i cały przykleja się do człowieka.

Marcela: Opowiadaliśmy sobie o swoich najciemniejszych stronach, wadach, słabościach. Michał na samym początku wszystko mi wyznał, najgorsze rzeczy, może żeby mnie ostrzec, przestraszyć, nie wiem? To wyniknęło w naturalny sposób z naszych rozmów. Gadaliśmy bez przerwy i o wszystkim: życiu, związkach, dzieciach, przyszłości. Nie było tak, że on usiadł przede mną i wyspowiadał się ze swoich grzechów.

Michał: Chciałem być uczciwy, chciałem uniknąć tego niepotrzebnego udawania i tajemnic, które miałem w poprzednich związkach, gdzie zawsze się dusiłem. I niekoniecznie chodziło o szczegóły mojego hulaszczego życia, ale o uczucia. Pierwszy raz w życiu obnażyłem przed nią wszystkie swoje uczucia.

Marcela: Michał nie próbował udawać kogoś innego. W tej miłości nie było żadnego kalkulowania: źle czy dobrze, za szybko, czy za mocno? Szliśmy razem i dotrzymywaliśmy sobie kroku.

Reklama

Michał: Chciałem przy niej poczuć się wyzwolony. Pomyślałem, że to jest ta kobieta i postawiłem wszystko na jedną kartę. Po pół roku czuliśmy się tak, jakbyśmy byli ze sobą całe życie.

Reklama
Reklama
Reklama