Michał Koterski i Marcela Leszczak planują ślub?!
„Wyczekujemy na właściwy moment”
Poznali się 31 grudnia trzy lata temu. Michał grał spektakl sylwestrowy, na który koleżanka zaprosiła Marcelę. On miał 37 lat, ona – 24. Wszyscy ją przed „Miśkiem oszołomem” ostrzegali. Dziewięć miesięcy później pojawił się owoc ich miłości – Fryderyk, a oni są szczęśliwi jak nigdy. Czy teraz przyszła pora na ślub? O swoim niezwykłym związku Marcela Leszczak i Michał Koterski opowiedzieli Beacie Nowickiej.
Co usłyszałeś od przyszłych teściów, kiedy się poznaliście?
Michał: Z rodzicami Marceli mam niesamowity kontakt, cieszę się, bo trochę się denerwowałem. Jestem osobą medialną, każdemu się „kojarzę”, ludzie wciąż mają mnie zakodowanego jako oszołoma, hulakę, uzależnionego Miśka, więc zanim się poznaliśmy wizualizowałem sobie, jak to będzie, kiedy usiądę z rodzicami Marceli przy jednym stole? Co oni sobie pomyślą? Że mają oddać córkę temu oszołomowi? Gdybym miał córkę, sam bym się bał... Pamiętam pierwszą rozmowę z tatą Marceli, bo to było już po oświadczynach. A oświadczyłem się Marceli po jedenastu dniach…
Marcela: ... po dwudziestu trzech. Po jedenastu kupiłeś mi pierścionek zaręczynowy. Zadzwoniłam wtedy do taty, staliśmy na stacji benzynowej i w pewnym momencie dałam telefon Michałowi: „Mój tata chce z tobą porozmawiać”.
Michał: Nie mogłem przestać z nim gadać, rozmawialiśmy 40 minut o wszystkim, nawet o Bogu, bo Krzysztof to fantastyczny, szalony, uzależniony od skoków spadochronowych, a jednocześnie bardzo wierzący, w taki zdrowy sposób, człowiek. Mamy super relację. Mama Marceli też wspaniale mnie przyjęła, nawet Marcela była zła na początku, bo nie musiałem zdejmować butów, a przede wszystkim mogłem palić w kuchni.
Marcela: Byłam zazdrosna, bo w moim domu nigdy nie można było palić, a Michał mógł.
Rodzice Michała nie musieli się niczego obawiać z Twojej strony, wręcz przeciwnie.
Marcela: Marek z Małgosią przyjęli mnie wspaniale, byliśmy razem na kolacji w restauracji, bardzo swobodnie się z nimi czułam. Mama Michała na początku była bardziej ostrożna, mniej wylewna, potrzebowała czasu, żeby mnie poznać i mi zaufać. Teraz jest super, nawet czasami się jej poskarżę, potem mama dzwoni do Michała i zwraca mu grzecznie uwagę. Trzyma moją stronę.
Michał: Mamy z Marcelą mieszkanie, które sobie wypieściliśmy i gdzie przeprowadziliśmy się przed moim wyjazdem na plan „Agenta”. Marcela spełniła moje wielkie marzenie, żebyśmy spotkali się wszyscy razem w naszym domu, przy jednym stole. Nigdy nie zapomnę jak tam siedziałem, patrzyłem na czwórkę moich rodziców, rodziców Marceli, moją babcię, Fryderyka, Marcelę i czułem się szczęśliwy.
Marcela: Chciałabym, żeby to było jasno powiedziane, że nasz związek jest normalny, jak każdy inny, po prostu kochamy się i szanujemy. Patrzymy na swoje potrzeby, wychodzimy sobie naprzeciw, dotrzymujemy sobie kroku, kłócimy się czasem tak, że byśmy się pozabijali, ale jesteśmy dla siebie wszystkim. Pytałaś o marzenia, przede wszystkim marzę o tym, żebyśmy zawsze byli rodziną, żeby Frysio miał ciepły dom.
Kiedy ślub?
Marcela: (śmiech). Wyczekujemy na właściwy moment.
Michał: Wierzę i jestem przekonany, że w tym moim trzeźwieniu nie tylko dostałem Marcelę i dziecko, ale Bóg dał mi kolejną szansę na rozwój. Nigdy nie stworzyłem związku jako mężczyzna. Zawsze byłem rozkapryszonym dzieckiem, chłopcem tupiącym nóżkami i szukałem mamy. A teraz pierwszy raz dzięki Marceli uczę się, co to znaczy być mężczyzną w związku, co to w ogóle znaczy zbudować relację z kobietą, uczę się szacunku i takich małych, domowych rzeczy, bo Marcela jest perfekcjonistką. Często pokazuje mi gdzie zostawiłem ślady paluchów, a ja biorę szmatkę i pucuję (śmiech). U nas jest perfekcyjnie czysto i to jest super. Marcela stworzyła nam ciepły, otwarty dom. A marzenia….? Pierwszy raz w życiu mam poczucie jakby wszystkie się spełniły, więc marzę tylko o tym, żeby to szczęście nigdy nie minęło.