Reklama

Nikt im nie dawał szans, a są ze sobą bardzo szczęśliwi. Ich miłość jest jak gotowy scenariusz na film. I w realnym filmie jest też kawałek ich życia. Tylko Beacie Nowickiej opowiedzieli o tym jak we trójkę zagrali w filmie „7 uczuć” taty Michała, Marka Koterskiego – który w kinach obejrzało milion widzów!- i o tym jak się dowiedzieli, że zostaną rodzicami!

Reklama

W filmie „7 uczuć” jest symboliczna scena, gdzie gracie w trójkę: Michał, Ty i... Fryderyk. Byłaś wtedy w trzecim miesiącu ciąży.

Marcela: Pamiętam jak Michał czytał scenariusz taty i przygotowywał się do roli, jeszcze zanim zaczęły się próby. Czasem czytał głośniej, czasem w myślach, i któregoś dnia usłyszałam, że całuje pannę Krysię w pupę: „Pięć całusów w każdy polidupek”. „Ale jak całujesz?! - pytam zdumiona - Tak naprawdę?!”. Michał na to: „Nie mam pojęcia, ale chyba tak”. To było w pociągu do Wrocławia...

Michał: Nie, to było w łóżku, wieczorem. Leżeliśmy sobie i ja czytałem Marceli na głos, bo byłem zachłyśnięty tym scenariuszem. Pamiętam, że ona wtedy zapytała trochę zła: „Ale czyja to będzie pupa?!”. Nie wiem czyja, ale się dowiem - obiecałem.

Marcela: Wszyscy wiedzą, że kobiety ciężarnej się nie denerwuje. To był trzeci miesiąc, miałam burzę hormonów, wahania nastroju i wystarczył drobiazg, żeby wybuchła afera (śmiech).

Michał: Zadała mi nawet pytanie czy tej sceny nie da się wyrzucić? „Posłuchaj Pysiu – mówię- u mojego ojca niczego nie da się wyrzucić. Jak coś zostało napisane, to koniec. Ale przecież to jest tylko granie, na niby...”. Próbowałem ją uspokoić, a Marcela wtedy odpowiedziała: „Dobrze, to teraz wyobraź sobie, że ja całuję tyłek jakiegoś faceta”. No i ten argument rzeczywiście przemówił...

… do Twojej wyobraźni.

Michał: Oj, tak (śmiech). Minęło trochę czasu, jesteśmy już w próbach, rozmawiam z ojcem: „Słuchaj, a kto będzie tą aktorką, która zagra ze mną w tej scenie?”. „Chciałem, żeby to była ta młoda piosenkarka – mówi ojciec i tu pada nazwisko- ale zadzwoniliśmy do niej, że mamy taką propozycję i dostaliśmy informację, żeby kontaktować się przez menagera. Jeżeli ja się kontaktuję z Dorocińskim, Ostaszewską czy Cielecką osobiście, to nie będę z jakąś gwizdką rozmawiać przez menagera. Więc na razie nikt nie zagra, bo nie mam na to pomysłu”.

A wtedy sprytnie skorzystałeś z okazji?

Michał: Ale nie zrobiłem tego z myślą o lobbowaniu w sprawie Marceli, bo wiedziałem, że na mojego ojca coś takiego w ogóle nie działa, tylko chciałem się poradzić. Mam z ojcem dobrą relację, a on jest bardzo wyczulony na sprawy damsko – męskie, często o tym rozmawialiśmy i ojciec dawał mi nawet wskazówki ze swojego doświadczenia. Dlatego ja mu wtedy opowiedziałem o całej sytuacji, że czytałem Marceli kawałek scenariusza i jest problem z pupą. I nagle mojego ojca olśniło: „Kurde, to jest świetny pomysł! Może to będzie Marcela?! Ale ona musi mieć świadomość, że tę pupę ludzie będą oglądać na wielkim ekranie - a tak się złożyło, że „7 uczuć” widziało milion widzów - więc zapytaj ją, czy nie będzie miała z tym problemu?”. Idę do Marceli: „Ojciec zaproponował, żebyś to była ty”.

Marcela: Wcześniej w ogóle nie pomyślałam o tym, że to mogłaby być moja pupa (śmiech). Nie przyszło mi do głowy, żeby grać w ciąży. Ale poszliśmy z tatą na obiad do izraelskiej knajpy i jak mnie zobaczył, zachwycił się moją skromną osobą. Powiedział: „Idealna jesteś do tej roli. Tak sobie wyobrażałem pannę Krysię”.

Michał: Nie chcę umniejszać miłości ojca do mnie, ale sztukę kocha bardziej niż wszystko inne w swoim życiu. Nie zdobyłby się na takie poświęcenie dla mnie, gdyby mu Marcela do tej roli nie pasowała. Zresztą dodał coś takiego: „Widocznie tak miało być”

Nie wahałaś się?

Marcela: Wiedziałam, że u taty Michała będę bezpieczna. Zresztą gdyby nie Marek i Michał nigdy bym się na to nie odważała, po Top Model nie zrobiłam sobie żadnych aktów czy półnagich zdjęć. Z nimi dwoma u boku czułam się wyjątkowo, poza tym na planie wszyscy wiedzieli, że jestem w ciąży, byłam przekonana, że nikt nie będzie na mnie patrzył z pożądaniem.

Michał: Nie do końca tak było (śmiech). Kiedy Marcela przyszła, na planie było trzydziestu chłopa, wszystkim oczy się zaświeciły, bo zobaczyli przepiękną kobietę. I kiedy ojciec kazał zrobić szeroki kadr, to operator wykadrował tyłek. Ojciec dostał szału: „Kurwa, to nie jest scena o dupie!”. Ale oczywiście o wszystko zadbał, stąd ten subtelny efekt tak intymnej sceny.

Widać w niej Waszą bliskość i wyjątkowość momentu, w jakim wtedy byliście.

Michał: Do mnie dopiero potem dotarło, że oprócz euforii, która mnie rozpierała, że zagramy razem z Marcelą, była jeszcze radość z obecności Frysia.

Marcela: Kiedy Frysio będzie pełnoletni, pokażemy mu ten film i powiemy, że byłam z nim w ciąży.

Coś mi się wydaje, że Frysio z oglądaniem filmów dziadka Michała nie będzie czekał do pełnoletniości. Zresztą owoc Waszej namiętności pojawił się bardzo szybko. Kiedy dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży?

Marcela: 17 lutego, na drugi dzień lecieliśmy z Michałem do Seulu. To był piątek, Michał wieczorem prowadził aukcję charytatywną dla Stowarzyszenia Dzieci z Niepełnosprawnością, a ja po południu poszłam zrobić badania okresowe: morfologia, usg piersi. W czasie badania usg drzwi były lekko uchylone, Michał siedział niedaleko kiedy lekarz powiedział, że mam takie gruczoły jakbym przygotowywała się do karmienia piersią. Pomyślałam: „Co on pieprzy?” (śmiech) ubrałam się i wyszliśmy, nawet tego nie skomentowaliśmy. Poszliśmy do restauracji i z karty zamówiłam „danie dla mam”, na które wcześniej nigdy nie zwracałam uwagi. Wieczorem Michał pojechał na imprezę, ja on -line sprawdziłam wyniki badań. Nie wiedziałam co to jest Beta hCG, przeczytałam, że to oznacza ciążę. Zdezorientowana, zadzwoniłam do ojczyma Michała, który jest lekarzem i on potwierdził, że jestem w ciąży.

Szok?

Marcela: Ogromny. Ciąża była dla mnie taką abstrakcją, że nie byłam w stanie w nią uwierzyć. Skoro nie czuję, że jestem w ciąży, dlaczego wszyscy mi to wmawiają? Z Michałem znaliśmy się półtora miesiąca… Wiedziałam, że nie odbierze telefonu, bo prowadzi imprezę, więc napisałam mu sms: „Jestem w ciąży!”. Szybko odpisał: „Wspaniale! Przyjadę do domu to porozmawiamy”. Przyleciał z kwiatami, ja siedziałam na klatce schodowej, paliłam papierosa i płakałam: „Jak to, ja w ciąży?! A moja kariera modelki...?”.

Michał: Następnego dnia polecieliśmy do Seulu. Po dziesięciu godzinach lotu, na jet lagu, poszliśmy do Starbucksa i tam, w tej betonowej, nierealnej rzeczywistości zmierzyliśmy się z tą bardzo realną, a jednocześnie magiczną wiadomością. Nie miałem ani chwili zwątpienia, wiedziałem, że damy sobie radę.

Marcela: Michał dał mi ogromną siłę, to on „ciągnął” emocjonalnie tę ciążę do samego końca, bo ja miałam straszną burzę hormonów, byłam nerwowa, zazdrosna, miałam wahania nastrojów nie do opisania, wpadałam ze skrajności w skrajność. Dałam mu w kość i naprawdę nie było mu łatwo, bo w tym samym czasie Michał grał u taty rolę życia, w wyjątkowym filmie. Teraz myślę, że musieliśmy bardzo się kochać, żeby to przetrwać razem.

Michał: Nie sztuką być w związku jak wszystko dobrze się układa, sztuką jest przetrwać, kiedy mamy pod górę. Początek naszej historii był jak z bajki...

Marcela: … ale w bajkach książę z księżniczką odjeżdżają na białym koniu i na tym koniec, nikt nie pokazuje co dzieje się potem. Bo potem zaczyna się prawdziwe życie. To, co najtrudniejsze.

Michał: Nie tylko przeszliśmy przez to, co najtrudniejsze, ale nie popadliśmy w paranoję i nie zrezygnowaliśmy z siebie. Pojechaliśmy do Izraela, na pielgrzymkę, bywaliśmy na różnych koncertach. Byliśmy oboje wsparciem dla siebie, cały czas razem.

Reklama

Cały wywiad znajdziesz w najnowszym numerze VIVY! w kioskach od 4 kwietnia.

Mateusz Stankiewicz/SAMESAME
Reklama
Reklama
Reklama