Reklama

Już ponad pół wieku Michał Bajor poprzez muzykę daje swoim fanom spokój ducha, harmonię i chwile pełne wzruszeń. Artysta rzadko opowiada o swoim życiu prywatnym, ale ostatnio rozpoczął na Instagramie serię opowieści, które wcześniej były dla publiki tajemnicą. Jeden z nagranych filmów dotyczył dramatycznego wypadku samochodowego. Co ciekawe, istnieje niestety szansa, że poślizg auta gwiazda został zaplanowany…

Reklama

Michał Bajor o wypadku sprzed lat. Jego auto wpadło w poślizg

Wczoraj na Instagramie Bajora pojawił się niemal 4-minutowy filmik, w którym wokalista przybliżył swoim obserwatorom sytuację sprzed kilkunastu lat. Jednej z zim doszło do niebezpiecznego wypadku. Jak wyglądało to zdarzenie? „Wracaliśmy z moim managerem Januszem z koncertu w Turku. Jechaliśmy sami. W jednej z miejscowości podwarszawskich jechał przed nami ktoś małym samochodem. Miał też niską prędkość – około 40 kilometrów na godzinę. Zdziwiłem się, że jedzie tak wolno i postanowiłem go wyprzedzić. Wcisnąłem gaz i poczułem, że nie mam kogo wyprzedzać, że bo zaczęliśmy frunąć”, zaczął opowiadać w sieci muzyk.

Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. „Najpierw przecięliśmy jezdnię, wpadliśmy po lewej stronie na czyjś płot a potem na mur. Huknęło! Pamiętam tylko, że mój manager krzyczał „O Boże, o Boże!”, a ja „O ku*wa, o ku*wa”. Zaraz nastała wielka cisza. Zobaczyłem tylko wyglądających przez firankę mieszkańców pobliskiego domu. A chwilę później pojawiła się ekipa pomagająca takim samochodom...”, dodał Michał Bajor, którego zastanowiło, że pomoc nadjechała w ekspresowym tempie.

Czytaj także: Mijają dwa lata od heroicznej walki o życie Tomasza Mackiewicza na Nanga Parbat

Ostatecznie artysta i jego agent uszli z życiem, ale musieli poddać się rehabilitacji. Przez kilka tygodni nosili kołnierze ortopedyczne. Po pewnym czasie do panów dotarła trudna do uwierzenia i przerażająca informacja. „Dowiedzieliśmy się później – choć chcę wierzyć, że to nieprawda – że są zimą takie miejsca, gdzie właściciele domów umawiają się z serwisami ściągającymi auta po wypadkach, że poleją kawałek jezdni wodą. Wiedzą państwo o co chodzi? Tam się robi lód, wpada się w niego i… Nie chcę wierzyć, że to prawda, ale już po 60 sekundach od poślizgu zza rogu wyjechała laweta, żeby nas zabrać. Samochód był do kasacji, nam się nic nie stało. Okrutna zabawa, na której niektórzy czerpią korzyści finansowe”, zakończył niecodzienną opowieść Michał Bajor.

Fani Michała Bajora poruszeni opowieścią o wypadku

Trudno uwierzyć, że ktoś mógłby chcieć zarobić na krzywdzie innego człowieka… Wielbiciele talentu Michała Bajora serdecznie współczuli mu wspomnianej sytuacji. „Matko, aż poleciały mi łzy”; „Jak są tacy, co jeżdżą "na stłuczkę", to jestem w stanie uwierzyć, że i przypadki opisane w filmie się zdarzają, niestety...”; „Masakra”… - to tylko niektóre z wpisów, które znaleźliśmy pod postem piosenkarza.

Wierzycie, że ktoś mógł zaplanować ten wypadek?

Reklama

Czytaj także: Od wypadku Varius Manx mija 15 lat. Wspomnienia Moniki Kuszyńskej są dramatyczne

Rafał Masłow / Serwis Sony Music Poland
Rafał Masłow / Serwis Sony Music Poland
Reklama
Reklama
Reklama