Matka 11-miesięcznego Szymonka: „Nie dali mi się pożegnać z synem”
Chłopca odłączono wczoraj od aparatury bez obecności rodziców
Trudno wyobrazić sobie, co czują obecnie rodzice niespełna rocznego Szymonka z Radomia, którego wczoraj odłączono od aparatury w szpitalu przy ulicy Niekłańskiej w Warszawie. Tym bardziej, że – jak twierdzi matka dziecka – nie mieli oni okazji pożegnać się z ukochanym synkiem. „Miałam przyjść o 10. A o 9.30 mój synek już nie żył”, powiedziała zrozpaczona w rozmowie z Super Expressem.
Matka Szymonka z Radomia o śmierci synka
Aneta Baranowska, matka chłopca, nie ukrywa, że ma wielki żal do lekarzy ze Szpitala Dziecięcego przy ulicy Niekłańskiej w Warszawie. Według jej relacji, nie pozwolili oni na wypisanie 11-miesięcznego Szymonka z placówki i przeniesienie go do hospicjum w Łodzi. Mieli również nie zgodzić się na terapię, którą proponowali specjaliści z całego świata.
Wczoraj rano podjęto decyzję o odłączeniu chłopca od aparatury podtrzymującej życie. Niestety, rodzice nie mieli okazji pożegnać się z dzieckiem.
„Miałam przyjść o 10. A o 9.30 mój synek już nie żył. Nie dali mi się z nim nawet pożegnać. Jak dotarłam do szpitala, to Szymonek był siny i martwy”, powiedziała zrozpaczona matka w rozmowie z dziennikarzem Super Expressu.
Oburzenia nie kryją również osoby, które od początku czerwca pikietowały pod szpitalem w Warszawie. Twierdzą, że pierwotnie zaproponowano rodzicom, by byli podczas odłączania Szymonka od aparatury. Niestety, gdy pojawili się w placówce okazało się, że jest już za późno.
„Rodzice Szymonka nie zgodzili się na próbę bezdechu. Jednak szpital w poniedziałek poinformował ich, że we wtorek o godz. 10 ma się odbyć komisja orzekająca o śmierci mózgu i że będą mogli być podczas tej komisji oraz przy ewentualnej śmierci dziecka”, opisuje Justyna Socha ze stowarzyszenia STOP NOP.
„Stało się jednak inaczej. Przyszliśmy z rodzicami tutaj tuż przed godz. 10 z wnioskiem o przesunięcie komisji na 29 czerwca, ponieważ rodzice Szymonka byli w kontakcie z lekarzami z Włoch i Stanów, którzy widzieli szanse leczenia dziecka i wtedy mogliby wziąć udział w konsylium. Niestety, jak się okazało, gdy przyszliśmy do szpitala, Szymonek już nie żył. Komisja odbyła się o 9.30. Oszukano rodziców. Matka pożegnała się już z nieżyjącym dzieckiem...”, podkreślała wzruszona kobieta.
Szpital nie komentuje doniesień medialnych. Rodzice chcą złożyć zawiadomienie do prokuratury
Dyrekcja szpitala milczy. Ograniczono się jedynie do wydania lakonicznego komunikatu na stronie placówki przy ulicy Niekłańskiej.
„W związku ze śmiercią Pacjenta naszego Szpitala Szymona wszyscy lekarze, pielęgniarki oraz pracownicy Szpitala Dziecięcego im. prof. dr. med. Jana Bogdanowicza składają Rodzinie Pacjenta wyrazy współczucia i szczere kondolencje.
Szpital nie będzie udzielał żadnych informacji związanych ze sprawą Szymona m.in. ze względu na obowiązującą nas tajemnicę lekarską”, napisano w nim.
Wiadomo już jednak, że pełnomocnik rodziców Szymona, Arkadiusz Tetela, złożył do prokuratury wniosek, aby jego sekcja zwłok odbyła się poza szpitalem przy Niekłańskiej oraz o możliwości popełnienia przestępstwa.
„Rodzice są bardzo rozgoryczeni. Zdecydowali się złożyć zawiadomienie do prokuratury dotyczące podejrzenia popełnienia przestępstwa w związku z przebiegiem samej hospitalizacji”, relacjonował w rozmowie z mediami