Martyna Wojciechowska o akcji na Nanga Parbat i Elisabeth Revol
Martyna Wojciechowska: „Zwyciężyć znaczy przeżyć”
Wydarzenia z Nanga Parbat wciąż budzą ogromne emocje. Elisabeth Revol została przez polską ekipę ratunkową, ale Tomasza Mackiewicza nie udało się ocalić. Po tych dramatycznych wydarzeniach, Revol udzieliła kilku wywiadów i zwołała konferencje prasową, jednak w jej opowieści pojawia się wiele nieścisłości. Dlatego jej postać wciąż budzi kontrowersje. W najnowszym wywiadzie dla Dzień dobry TVN, Martyna Wojciechowska zdradziła dlaczego „kobiety gór” są w stanie tyle poświęcić dla swoich pasji? Wypowiedziała się również na temat Francuzki. Jak ocenia akcję ratunkową na Nanga Parbat?
Brak spójności w wypowiedziach Revol
Podczas pierwszego wywiadu po zejściu Nanga Parbat, Revol utrzymywała, że Tomasz Mackiewicz zmagał się z chorobą wysokościową, miał obrzęk płuc i mózgu, miał ślepotę śnieżną oraz liczne odmrożenia. W chwili, gdy go opuszczała, nie było z nim jakiegokolwiek kontaktu. Na konferencji prasowej, o pozostawienie Tomasza Mackiewicza na Nanga Parbat oskarżyła pakistańska armię.
Przyznała, że akcja ratunkowa przebiegałaby dużo sprawniej, gdyby nie ich opieszałość i kłamstwa. „Mam w sobie wiele gniewu. Można było uratować Tomka, gdyby to była prawdziwa akcja ratunkowa, podjęta na czas i zorganizowana”, wyznała .Później tak opisywała dramatyczne wydarzenia, które rozegrały się na szczycie.
„Rozstanie się z Tomkiem odbyło się w dziwny sposób. Ewidentnie mi powiedziano, że jeżeli Tomek zostanie na wysokości 7200 a ja zejdę do sześciu, to mogą pomóc. Dostałam polecenie, żeby schodzić, że pomoc przyjdzie za dwie, trzy godziny. Powiedziałam to Tomkowi, mówiłam: zostajesz tutaj w szczelinie, nie ma problemu. Jesteś chroniony, a ja muszę schodzić niżej”, wyznała himalaistka.
„On powiedział: oczywiście, nie ma sprawy, ja czekam, a ty schodzisz. Nic nie wzięłam ze sobą. Sądziłam, że za te dwie, trzy godziny helikoptery przylecą. Kiedy zeszłam niżej powiedzieli mi, że nie, jednak helikoptery nie przylecą już tego dnia wieczorem i że muszę tam spędzić noc. Wysłałam im wiadomość, że nie jestem z Tomkiem, nie mam śpiwora, materaca i namiotu, że od 24 godzin nie jadłam i nie piłam. Usłyszałam nie przejmuj się. Niedługo przyleci pomoc, więc byłam pewna, że przyleci. Wiedziałam tylko, że muszę znaleźć gdzieś jakąś szczelinę i osłonić się przed wiatrem, śniegiem i ewentualną lawin”, mówi himalaistka.
Jej relacja jest niespójna. A Internauci zarzucają jej, że pozostawiła swojego towarzysza na pewną śmierć i nie starała się mu pomóc.
Martyna Wojciechowska o Elisabeth Revol i zdobywaniu szczytów
„Kobiety gór” są w stanie wiele poświęcić dla swojej pasji. W górach czekają na nich największe zagrożenia. W sobotnim wydaniu Dzień Dobry TVN, pojawiła się Martyna Wojciechowska, zdobywczyni Korony Ziemi. Opowiedziała o tym, jak wygląda wyprawa w wysokie góry i skomentowała wydarzenia na Nanga Parbat.
Martyna Wojciechowska zdradziła, że kobiety są łatwiej adaptujące się do zmieniających się warunków: psychicznie i fizycznie. W górach mają łatwiej osoby szczupłe i drobne. Duża masa mięśniowa potrzebuje więcej tlenu do zasilenia. Zapytana o to, czy płeć na wysokościach istnieje, powiedziała: „Na wysokości ma znaczenie tylko to, żeby przeżyć.
Człowiek jest tak skupiony na sobie i na swoim przeżyciu. I na przyjacielu. Każda z podstawowych czynności życiowych jest wyzwaniem”, tłumaczy.„ Nie możesz spać, bo zgęstniała krew. Nie możesz jeść, oddychać, wykonywać tego, co ty jest naturalne”, dodaje.
Podróżniczka nigdy nie miała okazji poznać Elisabeth Revol. Na pytanie, czy rozumie jej decyzję o tym, by zejść i zostawić Tomka, odpowiedziała: „Daleka byłabym od ferowania wyroków. Myślę, że Elisabeth musi na spokojnie opowiedzieć na wiele pytań. Pierwszych odpowiedzi udzieliła w emocjach. Są rozbieżności, różnice pomiędzy tym co mówiła na początku”.
„Nie chce wypowiadać się w tej kwestii. Rozumiem decyzję o pozostawieniu w górach kogoś, w imię ratowana własnego życia. Bądź też głębokiej wiary, że będzie można sprowadzić pomoc”, dodała Martyna Wojciechowska.
„To są bardzo trudne kwestii dotyczące życia i bądź śmierci. Nikt, kto siedzi tu, nie jest w stanie tego rozstrzygnąć”, zakończyła.
Martyna Wojciechowska w górach
Martyna Wojciechowska swoją przygodę ze zdobywaniem wysokości rozpoczęła w 2002 roku od szczytu Mont Blanc (4808,72 m n.p.,m.). Na Mount Evereście (8848 m n.p.m.), najwyższej z gór, stanęła w maju 2006 roku. Czy jest świadoma ryzyka, jakie niesie za nią wspinaczka? Na to pytanie odpowiedziała kilka lat temu: „Życie jest ryzykiem! Ja mogę stąd wyjść i może się zdarzyć rzecz nieodwracalna. Tak, góry generują większe ryzyko niż inne zajęcia. Ale każdy, kto idzie w góry, dobrze o tym wie. A jeśli nie wie, to rzeczywiście nie powinien tam pójść. Ci, którzy zdobywają wierzchołki, robią to na własną odpowiedzialność. To są dorośli ludzie. Pozwólmy ludziom podejmować ich wybory – i rozstrzygać to we własnym sercu. Czy ktoś może narazić swoją żonę i dzieci na to, żeby ich zostawić – na przykład… Czy – jak to było w moim przypadku – mogę zostawić rodziców? Ale ja podjęłam tę decyzję i to ryzyko zupełnie świadomie. Aczkolwiek oczywiście – tak, czuję się nieśmiertelna jak pewnie większość z nas. Każdy myśli, że to nas nie dotyczy, że to się może wydarzyć każdemu innemu, ale nie mi. Tak to jest”, mówiła na spotkaniu promocyjnym książki „Przesunąć horyzont”.
Opinia medyczna dr. Champly’ego: „Zgon nastąpił, kiedy Tomek zasnął i nie odczuwał żadnego bólu’’
Poruszające wyznanie przyjaciela Tomasza Mackiewicza. Czy nad himalaistą ciążyła klątwa?