Martyna Wojciechowska w szokującej rozmowie o domu opieki dla... pracownic seksualnych
Gwiazda spotkała się z dyrektorką ośrodka
W jednym z odcinków 11. sezonu swojego programu, Martyna Wojciechowska udała się do Meksyku, gdzie spotkała się z Jessicą Vargas. To właśnie ta kobieta jest dyrektorką jedynego na świecie domu opieki dla pracownic seksualnych. W najnowszym numerze Wysokich Obcasów ukazała się wzruszająca rozmowa z tą niezwykle silną osobą. Jej opowieść daje do myślenia...
Wojciechowska i Vargas w „Wysokich Obcasach”
Siła kobiet to temat, o którym od czasów #metoo jest naprawdę głośno. Płeć piękna masowo zaczęła okazywać sobie wzajemnie wsparcie i motywować do zmian, co trwa do dziś. Martynie Wojciechowskiej nie trzeba było jednak światowej akcji, by działać. Znana dziennikarka już od 2009 roku przemierza świat, odnajdując najbardziej zaskakujące kobiety w najodleglejszych zakątkach Ziemi. Jej program Kobieta na krańcu świata nie traci na popularności, a wręcz przeciwnie - ciągle szokuje, wzrusza i daje nadzieję. W trzecim odcinku 11. sezonu gwiazda spotkała się z Jessicą Vargas, dyrektorką jedynego na świecie domu opieki dla pracownic seksualnych. Teraz na łamach Wysokich Obcasów ukazała się ich przejmująca rozmowa.
O swoich podopiecznych Jessica mówi: „Nie święte, nie dziwki, po prostu kobiety”. Przez jej ośrodek przewinęło się już wiele meksykańskich, bezdomnych pracownic seksualnych trzeciego wieku. Vargas twierdzi, że nieważne, czy były mechaniczkami samochodowymi, sprzedawczyniami czy prostytutkami, powinny mieć takie same prawa, jak reszta. Niestety, najczęściej nie mają na kogo liczyć. Dla nich najgorszy dzień w roku to właśnie Dzień Matki: „Wszystkie podopieczne są złe, nerwowe i smutne. Płaczą i mówią, że chciałyby po prostu czasem porozmawiać z dziećmi”. Jednak w większości przypadków, ciężko ich dzieciom jest wybaczyć.
Dyrektorka opowiada: „Kobiety najczęściej zostają uwikłane w takie życie przez stręczycieli, jeśli wybierają ten zawód to zwykle po to, żeby móc wykarmić swoje dzieci. A na starość bywa, że zostają bezdomne... Wszystkie przed śmiercią proszą, żeby zadzwonić do ich dzieci. W słuchawce słyszę: Nie znam tej pani”.
Wiadomo, że większość mieszkanek jej ośrodka, nie ma kontaktu ze swoimi pociechami. Te jednak, którym udało się zachować jakieś relacje, są w o wiele lepszej kondycji, zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Wspomina: „Syn Carmelity dowiedział się o tym, że mama była pracownicą seksualną, dopiero kiedy zamieszkała w naszym domu. Nie odrzucił jej, chociaż trudno było mu zaakceptować prawdę. Rozmawiali przez telefon, najpierw rzadko, potem coraz częściej. Carmelitę to odmieniło, była taka szczęśliwa! Od razu mniej chorowała, stała się bardziej stabilna emocjonalnie”.
W rozmowie z Wojciechowską, dyrektorka wróciła także pamięcią do historii, która najbardziej ją poruszyła. Samotna matka Consuela wychowująca synów na przedmieściach Mexico City, została przez nich pobita, zwyzywana i wyrzucona na bruk, po tym, jak jeden ze starszych braci widział ją na ulicy. Miała wówczas 60 lat. Od tego czasu nie wypowiedziała ani jednego słowa... Vargas mówi: „Całymi dniami leżała w łóżku albo patrzyła przez okno. Jej stan się pogarszał, straciła zdolność poruszania się, trzeba było dawać jej jeść i pić. Nikt jej nigdy nie odwiedził. Po pół roku zmarła”.
Obecnie w domu opieki dla pracownic seksualnych w Mexico City mieszka 18 kobiet w wieku od 50 do 90 lat. Trzymamy kciuki, by ich życie było już tylko lepsze.