Marta Manowska przed 3. sezonem Rolnik szuka żony: „Program potrafi wywrócić świat do góry nogami"
Piękna sesja dziennikarki
1 z 4
Niedawno rozpoczęły się zdjęcia do trzeciego sezonu programu „Rolnik szuka żony”, który będzie można zobaczyć jesienią. Jego prowadząca, Marta Manowska, zdradziła to na swoim profilu na Facebooku w walentynki.
Kiedy zaczęła prowadzić ten program, nikt nie przypuszczał, że odniesie taki sukces – ma kilkumilionową widownię. Dosłownie zmienił on życie Marty Manowskiej. Prowadząca dostaje mnóstwo listów, ludzie uśmiechają się do niej na ulicy. Marta została też bohaterką sesji zdjęciowej VIVY! Mimo że sama nie poznała dotąd tego jedynego, została ekspertką od spraw sercowych. Zapowiadała nawet, że zamierza stworzyć internetowy portal matrymonialny dla samotnych.
Marta Manowska odkryła w sobie także talent do prowadzenia rozmów ze zwykłymi ludźmi. Opowiedziała o tym Krystynie Pytlakowskiej we wrześniu ubiegłego roku. Czy naprawdę ma duszę swatki?
Nie wiem, dopiero się o tym przekonuję, prowadząc program „Rolnik szuka żony”. Chociaż raz byłam swatką – w życiu prywatnym. Poznałam moją 40-letni przyjaciółkę z teatru z 30-letnim kolegą. Zakochali się w sobie, a ja temu zakochaniu towarzyszyłam. Na ślubie byłam gościem honorowym, a nawet odebrałam ich dziecko ze szpitala. Wszystkim bym życzyła, żeby się tak ze sobą dogadywali.
Zanim Marta poprowadzi kolejną część „Rolnik szuka żony” przypominamy jej piękną sesję zdjęciową, która ukazała się na łamach VIVY!
2 z 4
Jak trafiła do programu "Rolnik szuka żony"?
Marta Manowska: Po prostu wygrałam casting. Może dlatego, że kojarzyłam się komisji z prowadzącą w czeskiej edycji, jej energią i charakterem, ale przede wszystkim z tym, jak rozmawia z ludźmi. Ktoś sobie o mnie przypomniał i dlatego zaprosili mnie na ten casting. I dobrze się stało.
Dlaczego zdecydowała się na program? Dla popularności czy misji?
Marta Manowska: Ależ ja się nie czuję popularna, chociaż bardzo mnie cieszy odzew z różnych środowisk i ocena, że inaczej spojrzeliśmy na wieś. Ludzie w miastach mają inny widok z okna, ale tak naprawdę nic ich od ludzi ze wsi nie różni, też mają mleko w lodówce.
Czy była przygotowana na to co ją spotka na planie programu?
Marta Manowska: Moje bohaterki chcą pokonać rywalki tak bardzo, że walczą. Jednak często mężczyźni reagują bardziej emocjonalnie niż kobiety. Widziałam i sceny zazdrości, i silne wzruszenia między walczącymi mężczyznami. Kiedy wygrałam ten casting, nie byłam świadoma tego, co mnie czeka, jak cienkie granice będę musiała pokonać, jak głęboką relację zbudować z moimi bohaterami. To osoby, których już ze swojego życia nie usunę, nigdy nie będziemy obcymi ludźmi dla siebie. Czuję się, jakbym miała jakąś misję do spełnienia. Widzę, jak moi bohaterowie się zmieniają, ile w sobie ukrywali, wychodzi z nich czułość, delikatność, pęka ściana, za którą się chowamy.
3 z 4
Czego dowiedziała się o samej sobie, prowadząc program "Rolnik szuka żony"?
Marta Manowska: Utwierdziłam się w przekonaniu o swojej podwójnej konstrukcji, takiej silnowrażliwej. I coraz bardziej się utwierdzam w tym, że poddawanie się emocjom jest lepsze niż skorupa z kamiennym i cynicznym obliczem. Staram się więc niczego i nikogo nie udawać. W programie nie można sobie pozwolić na błąd. Potrzebna jest ogromna koncentracja i umiejętność słuchania, szybkie reakcje i skupienie na drugim człowieku. To na pewno było duże wyzwanie, a ja wszystko robiłam intuicyjnie.
4 z 4
Czy nie czuje się zbyt młoda na pracę swatko-terapeutki?
Marta Manowska: Zrozumiałam, jak bardzo jestem za tych ludzi odpowiedzialna, bo oni pod wpływem tego programu i rozmów ze mną dowiadują się dużo o sobie, o swoich lękach. Program jest tylko impulsem, potrafi wywrócić ich świat do góry nogami, a ja przykładam im lustro, w którym się przeglądają i odkrywają swoje reakcje. To bywa porażające. Gdy człowiek nagle dowiaduje się pod wpływem bardzo silnej emocji, że nie jest gotowy, żeby przeciwstawić się rodzicom, wszystko zmieniać i postąpić inaczej niż jego ojciec 20 lat temu. Ja to z nich wydobywam. Nie jestem tylko dziennikarką, ale bywam i psychologiem. Choć być może nie byłam na to gotowa. Tu nie ma miejsca na próbne operacje. Wszystko dzieje się bardzo poważnie.