Mariola Bojarska-Ferenc: „Wakacje nie są momentem, w którym powinniśmy liczyć kalorie i katować się dietami”
Czego trenerka nigdy sobie nie odmówi?
Ich miłość wciąż ewoluuje. „Nadal jesteśmy siebie ciekawi jak na początku naszej drogi. Dojrzewaliśmy razem, staraliśmy się nauczyć się siebie w sferze osobistej i intymnej. Dziś wiem jedno: w prawdziwej miłości kocha się pomimo, a nie za coś”, mówi nam w nowym wywiadzie VIVY! Mariola Bojarska-Ferenc. Dziennikarka od 30 lat tworzy szczęśliwe małżeństwo z architektem Ryszardem Ferencem. Niedawno zakochani wyjechali w romantyczną podróż z okazji rocznicy ślubu. Za swój cel obrali Francję. Jak wyglądała ich podróż?
Mariola Bojarska-Ferenc o rocznicy ślubu i podróży do Francji
Kochają podróże i z sentymentem wracają do miejsc, w których już byli. Małżonkowie planowali wyruszyć do Dubaju. To tam przed laty spędzili swoje pierwsze wspólne wakacje. Te pragnienia Mariola Bojarska-Ferenc i jej mąż musieli odłożyć na później. A na 30. rocznicę ślubu wybrali się do malowniczej Francji.
Pierwszą część wyjazdu spędzili w towarzystwie przyjaciół, którzy mieszkają w okolicach Cannes. „To było iście królewskie pięć dni. Nasi przyjaciele są związani z Francją, kochają ten kraj i nikt inny nie mógłby nam pokazać jej w piękniejszym wydaniu”, mówi Mariola Bojarska-Ferenc, ekspertka wellness i life balance.
Zobacz też: Mariola Bojarska-Ferenc: „Rysia poznałam trzy dni po rozwodzie z pierwszym mężem”
Małżonkowie zawsze wybierają miejsca pod kątem zwiedzania. Oboje są rozkochani w architekturze i chłoną sztukę w każdej postaci.
„Podczas wakacji lubię się nie tylko się opalać, ale i zwiedzać wyjątkowe miejsca. Odwiedziliśmy Saint-Paul-de-Vence. To niezwykła średniowieczna miejscowość, w której żył i zmarł malarz Marc Chagall. To najpiękniejsza okolica Lazurowego Wybrzeża. Niedaleko znajduje się Fundacja Maeght, muzeum sztuki współczesnej z dziełami wybitnych twórców. Miejsce zostało założone przez kolekcjonerów, handlarzy sztuki. Tam też można oglądać prace Chagalla, Miro, Giacomettiego, Braque, Kandinsky’ego. Dla mnie i męża to była prawdziwa świątynia. Po raz kolejny również zajrzeliśmy do Muzeum Picassa w Antibes”, dodaje dziennikarka.
Dla Marioli Bojarskiej-Ferenc i Ryszarda Ferenca Francja jest stałym miejscem na mapie podróży. Każda wyprawa jest okazją do kolekcjonowania wspomnień. „Lubimy tam wracać, bo jesteśmy ciekawi nowych miejsc, a tam wciąż się coś odkrywa. Mój mąż, jako architekt, zwraca uwagę na każdy szczegół. Na pewno to nie była nasza ostatnia podróż. Jesteśmy zachwyceni Francją i jej architekturą. Chociaż przyznam, że Ryszard długo nie przepadał za tym krajem, głównie przez jej mieszkańców. Uważał, że są bufonowaci i mało sympatyczni. Ale nie można generalizować, zawsze to powtarzam. Wielokrotnie trafialiśmy na wspaniałe, otwarte osoby. Co ciekawe, w wielu miejscach pracują Polacy!”, wyznaje Mariola Bojarska-Ferenc.
Trenerka miała już okazję podróżować po Lazurowym Wybrzeżu razem z kamerą, gdy tworzyła jeden ze swoich programów. To były niesamowite przeżycia. „Odwiedzałam wtedy fabrykę perfum, gdzie można było stworzyć swój własny zapach. Miałam też okazję rozmawiać z paparazzi, który opowiadał, w jaki sposób podgląda się gwiazdy. Zdradził mi, jak fotografował Sharon Stone i na moim przykładzie pokazywał, jak pozować, by nie zrobić sobie”, wspomina.
Zobacz też: Mariola Bojarska-Ferenc i Ryszard Ferenc obchodzą dziś 30. rocznicę ślubu!
Z każdej podróży warto przywieźć pamiątkę, która będzie nam przypominała o magicznych chwilach. Mariola Bojarska-Ferenc powróciła z pięknym, czarno-białym wachlarzem. „Uwielbiam buszowanie po małych lokalnych sklepikach. Tam jest masa skarbów. Wachlarze, perfumerie, mydełka. Każda kobieta znajdzie coś dla siebie”, wyznaje nam.
Następnie małżonkowie, już tylko we dwójkę, wyjechali do Saint-Tropez. „Przede wszystkim korzystaliśmy z plaży. Chcieliśmy się totalnie zresetować i naładować baterie. Uwielbiamy frutti di mare. Cieszyliśmy się możliwością jedzenia świeżych owoców morza. W Saint-Tropez codziennie dowożą na ryneczek świeże ostrygi i krewetki. Na każdym kroku gra muzyka. Atmosfera jest niezwykła. Każdy przychodzi, żeby chłonąć te niesamowite zapachy i smaki. Odwiedziliśmy też słynną kawiarnię Diora i przeszliśmy się po ulicach Cannes i zajrzeliśmy do Monte Carlo na lunch”, dodaje Mariola Bojarska-Ferenc.
Trenerka opowiedziała nam również, jak wyglądała jej podróż po Francji w dobie pandemii koronawirusa. „W Saint Tropez i Monte Carlo wymagano noszenia maseczek na ulicach. Służby mundurowe upominały ludzi o zakrywanie nosa i ust. W restauracjach sprawdza się paszporty szczepienia. Francuzi są konsekwentni w tych wymogach. Selekcjonują ludzi i jest mniejsze ryzyko zakażeń”, mówiła ekspertka wellness i life balance.
Mariola Bojarska-Ferenc nie zwalnia tempa nawet na urlopie. Dziennikarka jest w stałym kontakcie ze swoimi obserwatorami, zachęca do zdrowego stylu życia, przypomina o regularnych badaniach i porusza tematy tabu. Na Instagramie publikowała kolejne nagrania i zdjęcia z wyprawy. Dzięki temu mogliśmy poczuć ten wyjątkowy francuski klimat. „Moi obserwatorzy zawsze dziękują mi za to, że w sposób dyskretny pokazuję im to, gdzie jestem. Jedna z pań napisała mi, że dzięki mnie zwiedza świat. Niektórzy wypytywali o podróż. Uważam, że taki kontakt jest bardzo ważny. Wykorzystuję możliwości internetu, by pokazać prawdę o sobie, a poza tym sprawia mi to przyjemność. Jestem wariatką jeśli chodzi o moją pracę. Raz dziennie, albo dwa razy dziennie starałam się coś udostępnić.
Pokazałam też na wakacjach, za co dostałam najwięcej polubień, że najważniejszy jest life balance, o którym piszę w mojej książce „Trener życia”. Wakacje nie są momentem, w którym powinniśmy liczyć kalorie i katować się dietami. To czas przyjemności, uczenia się tego, by smakować nowych rzeczy. Sama będąc w restauracji zamawiam to, czego nigdy nie jadłam. Deserem, który najbardziej posmakował mi w Cannes było coś w stylu rozpuszczonych lodów waniliowych. Całość okrywała piana z ubitych białek, która została posypana migdałami. Nigdy nie odpuszczę sobie też pizzy z truflami na cienkim cieście”, zwierzyła się gwiazda.
Przeczytaj też: Mariola Bojarska-Ferenc i Ryszard Ferenc razem pokonali największe kryzysy
Po powrocie do Polski, Mariola Bojarska-Ferenc i Ryszard Ferenc wybrali się w kolejną podróż, tym razem do Krynicy-Zdroju.
„Ryszard w końcu pozwolił się zachęcić do ruchu. Moim celem było wzmocnienie jego organizmu, ponieważ koronawirus dał mu mocno w kość i do tej pory odczuwa jego skutki. Dlatego zabrałam męża na obóz kondycyjny. Spędzaliśmy czas na kilkugodzinnych marszach – to porządny trening nóg i pośladków ponadto wzmacnia serce i płuca. Po wysiłku korzystaliśmy z zabiegów regeneracyjnych i zachwycaliśmy artystami, którzy występowali na Festiwalu Jana Kiepury”, dodała Mariola Bojarska-Ferenc.
Zakochani zaliczają te wakacje do udanych. Dokąd wybiorą się następnym razem? U swojego boku mogą zdobywać największe szczyty.