Jak Margaret spełnia swoje marzenia? „Chcę pracować i robić muzę. Przestałam się bać”. Uda jej się dostać na Eurowizję?
Niedawno ogłosiła, że zamierza wziąć udział w konkursie Eurowizja 2016. Margaret zdradziła także, że piosenka, którą chciałaby reprezentować Polskę w konkursie, nosi tytuł "Cool Me Down". Piosenkarka spełnia swoje marzenia, a jej kariera rozwija się w ekspresowym tempie, co wcale nie dziwi. Już rok temu przyznała w wywiadzie dla "Vivy!", że lubi wyzwania:
Lubię, jak jest pod górkę. Jak jest za łatwo, to się nudzę.
Mówiła także o alkoholizmie, pieniądzach i... opadającej powiece. Co jeszcze opowiedziała Piotrowi Najsztubowi? Przypominamy pierwszy wywiad z Margaret w VIVIE! z 2015 roku.
– Ile masz lat?
Margaret Dwadzieścia trzy.
– A nie czujesz się dużo starzej?
Margaret Troszkę. Miewam momenty starości wewnętrznej. Na co dzień czuję się dzieckiem, lubię sobie popsocić, ale jak dochodzi do poważnych rzeczy, jestem zanadto odpowiedzialna.
– Co to za „poważne rzeczy”?
Margaret Te związane z pracą, z uczuciami, ze związkami.
– Masz kredyt?
Margaret Mam. Wzięłam go dwa lata temu, nic nie powiedziałam mamie, boby się zdenerwowała. Odnawialny, 15 tysięcy, już spłaciłam.
– Kredyt to jest dorosłość? Ludzie w kredycie upatrują znamion stałości.
Margaret Tak samo jak upatrują ich we własnym mieszkaniu.
– Ty nie?
Margaret Lubię mieć wyzwania, lubię, jak jest pod górkę. Jak jest za łatwo, to się nudzę.
– Ale skoro lubisz mieć pod górkę, to los Cię teraz rozczarowująco rozpieszcza. Masz 23 lata i szybko stałaś się głośna, rozpoznawalna, opisywana. Od tego przytrafia się zawrót głowy. Masz?
Margaret Nie mam.
– Twoje koleżanki z liceum też tak uważają?
Margaret Tak. I nie jestem kimś, kto przyszedł do show-biznesu, chce poznawać przyjaciół i robić sobie z nimi zdjęcia. Mam starych znajomych i jest mi z tym dobrze.
– I co oni mówią o tej Twojej karierze?
Margaret Czytają te wszystkie artykuły na „pudelkach”, dzwonią i się śmieją, że „gwiazda”. Albo razem się śmiejemy, kiedy piszą, że mam głowę jak patelnia. Więc nic się nie zmieniło, patelnia ta sama od urodzenia.
– Duża głowa to Twój kompleks?
Margaret Nie, lubię swoją patelnię.
Margaret w sesji dla VIVY! z 2015 roku.
Margaret projektuje i śpiewa
– Studiujesz projektowanie ubioru. Czemu nie wybrałaś studiów muzycznych?
Margaret Skończyłam podstawową szkołę muzyczną w klasie saksofonu, później miałam wypadek i uszkodzoną przegrodę nosową, dlatego byłam zmuszona przestać grać. Potem jeździłam do Katowic na prywatne lekcje, na tak zwaną jazzówkę. Zdawałam też do szkoły jazzowej w Warszawie, tylko że… Mam pewną przypadłość. Kiedy śpiewam, opada mi jedna powieka. To się chyba nazywa „leniwa powieka”. I jak rozpoczął się egzamin, egzaminatorka się ode mnie odwróciła i powiedziała, że nie może na mnie patrzeć. I że mam wyjść.
– Nadal opada Ci powieka, jak śpiewasz?
Margaret Tak, nigdy nie próbowałam nad tym pracować, bo to jest strasznie śmieszne.
– Już wybrałaś śpiewanie jako swoje życie czy na razie jeszcze próbujesz?
Margaret Wybrałam już, jak byłam dzieckiem.
– Ile miałaś wtedy lat?
Margaret Dwanaście. Dziecko w wieku dwunastu lat naprawdę jest pełne szczęścia, kiedy śpiewa, komponuje, wychodzi na scenę. Wtedy to poczułam.
– Jak się czuje to szczęście?
Margaret Ja mam tak, że się uśmiecham, jestem głupia, skaczę, udaję małpę. Generalnie lubię naśladować zwierzęta.
– Jakie oprócz małpy?
Margaret Ostatnio mam psa, więc też się bawię z psem. Po psiemu.
– Fascynujesz się Marilyn Monroe. Od kiedy?
Margaret Jeszcze przed liceum.
– Zaintrygowała Cię, bo to tragiczna postać?
Margaret Z jednej strony tragiczna, z drugiej miała w sobie takie dziecko, trochę nieporadne. A z trzeciej strony doskonale wiedziała, co robi, w tej jej kokieterii było naprawdę coś magicznego.
– Też chciałabyś być femme fatale?
Margaret Nie, jestem raczej typem „ziomalki”. Nie chciałabym jej naśladować, ona jest dla mnie postacią niedostępną, za mgłą, i to mnie fascynuje.
– Jaka jeszcze kobieta Cię fascynuje?
Margaret Muzycznie pani Grażyna Łobaszewska. To, jak ona opowiada w piosenkach, jest niebywałe!
– Chciałabyś tak umieć opowiadać?
Margaret Chciałabym.
Margaret w sesji dla Vivy, 2015 r.
"Alkoholicy to mój target". Margaret o chłopakach
– I o czym byś opowiadała?
Margaret Ostatnio jestem przerażona alkoholizmem i trochę bym o tym opowiadała.
– Masz w swoim otoczeniu alkoholików?
Margaret Samych.
– Co Cię w tym przeraża?
Margaret Ich samotność topiona w kieliszku, ich kompleksy… oraz tak zwany debilizm.
– A Ty się z nimi nie upijasz i dlatego to widzisz?
Margaret Nie, ja też się upijam.
– Więc też stajesz się debilką.
Margaret Trochę tak.
– A oprócz alkoholizmu o czym byś śpiewała i opowiadała?
Margaret Jak to strasznie brzmi, że będę śpiewała o alkoholizmie…
– Jesteś Polką, to nasz temat narodowy.
Margaret Niestety. Śpiewać chcę o wielu rzeczach. Ten alkoholizm po prostu ostatnio jakoś bardzo widzę i nad nim się zastanawiam. Dlaczego, po co? A może się czepiam?
– Wiesz już coś o miłości, żebyś mogła o niej zaśpiewać?
Margaret Że jest ciężka, ale i warta swej wagi.
– Że trudno się zakochać i kochać?
Margaret Nie, zakochiwanie się to pryszcz! Ale co dalej? Mam spóźniony zapłon, po pół roku dopiero się orientuję, że na początku związku coś było nie w porządku. I tak to się wszystko nawarstwia.
– Nad miłością trzeba pracować?
Margaret Nad związkiem.
– Jesteś kochliwa?
Margaret Tak. Lubię kochać. Ciężko mi samej, chodź ostatnio odnoszę ogromne sukcesy w tej dziedzinie.
– Jak jesteś sama, to polujesz?
Margaret Tak.
– I kto Ci się podoba?
Margaret Okazuje się, że alkoholicy to mój target (śmiech). Ale jestem w momencie, w którym zaczynam rozumieć swoje zachowania i być świadoma swych wyborów. Coś tam się zmienia w tej głowie. Jak każdej kobiecie zwykle podoba mi się ktoś, kto jest niedostępny.
– A jak faceci manifestują niedostępność?
Margaret Nie są na każde moje zawołanie, są niezależni i trzeba ich gonić. Zauważyłam, że ta gonitwa jest najprzyjemniejsza, choć z drugiej strony męcząca. Głupie babskie gadanie, chcemy mieć bad boya, ale później mamy misję go zmienić i chcemy, żeby był dobry. Paranoja. Ale tak jest. Mam nadzieję, że kiedyś się trafi taki, że się obejdzie bez półmaratonów i zadyszki na mecie.
– Wskakujesz do łóżka, żeby zdobyć?
Margaret Nie.
– Ile trwał Twój najdłuższy związek?
Margaret Dwa i pół roku.
– To sporo jak na 23-latkę.
Margaret Mówiłam, że mam opóźniony zapłon. Dopiero po dwóch latach coś mi przestało grać. Olśniło mnie, że ktoś robi coś nie tak, że ja w tym związku czuję się niewygodnie. Zawsze przyjmuję stan takim, jaki jest, i staram się…
– Usprawiedliwiać mężczyznę?
Margaret Trochę tak.
– Jeżeli trafiasz na alkoholików, to masz dużo do usprawiedliwiania. Jesteś taką kobietą, która sobie wymyśla, że jest inaczej, niż jest, i się tego trzyma?
Margaret Nie, jak już mnie olśni i wiem, że to jest niewygodne, to nie ma sensu oszukiwać ani siebie, ani drugiej osoby.
– A na Ciebie jak działa alkohol?
Margaret Jestem frywolna, ale dama. Staram się wychodzić w trakcie imprezy w takim najlepszym jej punkcie, kiedy wiem, że zaraz będzie źle. Wychodzę zazwyczaj po angielsku, stąd dama. A frywolność – bo wydaje mi się, że jestem pocieszna.
Margaret w sesji z Vivy!, 2015 r.
Margaret o wizerunku i sławie
– Lubisz cieszyć innych swoją nieporadnością?
Margaret Tak, choć nie jest to żadna kalkulacja. Po prostu jestem dosyć śmieszna. Tak mi mówią.
– To jest jakaś Twoja maska ta pocieszność?
Margaret Możliwe.
– Co jest za tą maską?
Margaret Wiele rzeczy. Za maską jest wiele wspomnień i doświadczeń, które uchylam tym najbliższym.
– A co rodzice myślą o Twojej sławie?
Margaret Są bardzo dumni!
– Nie boją się o Ciebie, czy się nie wykoleisz?
Margaret Boją.
– Od kiedy jesteś niezależna finansowo?
Margaret Kiedy miałam 18 lat, zaczęłam zarabiać swoje pierwsze pieniądze.
– A pieniądze to są dziwne zadrukowane papierki, co do których ludzie się umówili, że mają jakąś wartość?
Margaret Z tymi pieniędzmi to jest tak… Dwa lata temu mieszkałam z przyjaciółką na Mokotowskiej, w starym mieszkaniu typu najgorsza melina, i obydwie nie miałyśmy pieniędzy. Przez pół roku nie płaciłyśmy czynszu i jak dzwoniła właścicielka, Olga wymyślała mnóstwo powodów, żeby tego telefonu nie odebrać. Ale pamiętam, że byłam przeszczęśliwa! Raz miałam taki dzień, że wyszłam z domu na plac Zbawiciela. Nie miałam pieniędzy, o czym doskonale wiedziałam, poszłam do Karmy, zamówiłam herbatę, ciastka. Oni mnie znają, bo chodzę tam prawie codziennie. Mam płacić, szukam portfela, a wiem, że go nie mam, Mówię: „Boże, Marcin, nie wzięłam portfela”. A on mówi: „Dobra, jutro zapłacisz”. Zjedzone śniadanie, kawa jest. Poszłam coś nagrywać. Spotkałam w międzyczasie znajomego, który szedł do Karmy: „Ej, stary, zapłacisz za mnie?”. „Dobra, zapłacę”. Później wróciłam, poszłam do Planu B na piwko, na kreskę, potem do Karmy, ale już nic nie zamawiałam. I podchodzi do mnie ten poranny kelner, przynosi kawę, jakieś croissanty. Mówię: „Ale ja nic nie zamówiłam”. A on na to: „Nie, nie, Gosia, luz, ja wiem”. Kiedy wychodziłam, jeszcze mi dali całe opakowanie croissantów i chleba na wynos. Tak to jest z tymi pieniędzmi… Money comes and goes. Nie upatruję szczęścia w pieniądzach, choć skłamałabym, mówiąc, że w ogóle mnie to nie interesuje.
– Dlaczego więc nie realizujesz odwiecznego pomysłu młodych kobiet, które szukały szarmanckiej i hojnej ręki mężczyzn? Jesteś piękną młodą kobietą, dlaczego nie poznasz młodego…
Margaret Bogatego…
– Tak. Niechby i alkoholika nawet.
Margaret Jestem nazbyt dumna. Nie mam nic przeciwko bogatemu facetowi, ale nie jest to coś, czym będę się kierować, kiedy dojdzie do wyboru, czy ja chcę z nim być, czy nie.
– Nie boisz się, że ta Twoja szybka kariera to taka bańka mydlana, która pęknie?
Margaret Oczywiście. Ale nie jestem w stanie nic zrobić. Jedyne, na co mam wpływ, to praca. A czy komuś się znudzę za kilka lat? Możliwe. Miałam też taki moment, w którym ważyłam każdy krok, ale potem stwierdziłam, że to jest bez sensu. Ja chcę pracować i robić muzę. Przestałam się bać. Usiadłam na schodkach Planu B i pomyślałam: A rzucajcie we mnie tymi kamieniami, róbcie zdjęcia. Chcę żyć.
Z Margaret rozmawiał Piotr Najsztub.