Marek Włodarczyk siedział w areszcie, a teraz znów zagra policjanta. Borewicz może się schować!
1 z 5
Sławę przyniosła mu rola komisarza Adama Zawady w serialu „Kryminalni”. Niedługo znowu wraca na ekrany jako policjant w nowym serialu „Sprawiedliwi – Wydział Kryminalny”. Marek Włodarczyk już jako dziecko brał udział w przesłuchaniach, ponieważ jego ojciec był milicjantem i zabierał syna do pracy. Od dziecka miał też kontakt z bronią, którą ojciec trzymał w domu.
Kto chciał go postrzelić, czy był w więzieniu i czy wydarzenia pokazane w serialu są prawdziwe? Na te pytania odpowiedział VIVIE! w wywiadzie w 2004 roku.
Marek Włodarczyk: W 68’ dostałem pałką na placu Wolności. Miałem 14 lat i poszedłem wspomagać siostrę, która studiowała.
– Syn milicjanta dostaje pałką?
Marek Włodarczyk: Dlatego między innymi tata wystąpił z milicji, wykorzystując możliwość pójścia na wcześniejszą emeryturę. Mnie też proponowano w pewnym sensie pracę w milicji. Kilkakrotnie odmawiano mi wyjazdu do Ameryki. Po kolejnym odwołaniu zostałem wezwany na komendę. Zaproponowano mi współpracę. Powiedziałem im żartem: „Gdybyście zaproponowali mi coś konkretnego, na przykład jakąś akcję w stylu Jamesa Bonda, to proszę bardzo. Ale »kablowanie« na znajomych i przyjaciół mnie nie interesuje”.
– Co konkretnie robił Pana ojciec?
Marek Włodarczyk: W dochodzeniówce pracował. Ojciec zabierał mnie na przesłuchania, gdy nie miał mnie z kim zostawić. Ustawiałem klocki w kącie, a obok trwały przesłuchiwania.
– Ta historyjka nie jest wymyślona na potrzeby promocji „Kryminalnych”?
Marek Włodarczyk: Absolutnie nie. Tak jak nie jest to wymyślone, że się urodziłem w kinie, a właściwie tuż obok. Rodzice zrobili w naszym mieszkaniu dziurę w ścianie. Zwykle była zasłonięta, ale czasami ją odsłaniali, stawiali krzesło i oglądali film.
– Co Pan pamięta z czasów dzieciństwa na komisariacie?
Marek Włodarczyk: Ojciec pracował w najgorszej dzielnicy Łodzi – na Bałutach. Nie było pokojów przesłuchań, wszystko działo się na moich oczach. Pamiętałem, jak facet dostał w „lampę”, jak spadł z krzesła. Szkoda mi było tych ludzi.
– Wstydził się Pan trochę, że był Pan synem milicjanta?
Marek Włodarczyk: Syn największego gangstera w okolicy podawał mi rękę.
– Ojciec trzymał broń w domu?
Marek Włodarczyk: Kiedy miałem cztery lata, siostra bawiła się bronią ojca i strzeliła do mnie. Przestrzeliła olejny obraz. Mój ojciec dostał szoku, bo z każdej kuli trzeba się było tłumaczyć.
Polecamy: Robert Lewandowski jako... współczesny dżentelmen. Pasuje mu ten styl? Kulisy sesji zdjęciowej!
2 z 5
– A więzienie Pan zna?
Marek Włodarczyk: Byłem w areszcie, w więzieniu nie.
– A za co Pan siedział w areszcie?
Marek Włodarczyk: Za podejrzenie o kradzież samochodu.
– Lepsze są areszty niemieckie czy polskie?
Marek Włodarczyk: Takie same. Pokój jest bez klamki, bez okien. Siedziałem w areszcie w Ameryce, siedziałem w areszcie we Francji.
– Awanturnik z Pana.
Marek Włodarczyk: To wszystko są kawalerskie wybryki.
Polecamy: Marcin Prokop: „Moją rolą jest bycie publicznym kumplem na akord”. Jaki jest, gdy ściągnie tę maskę?
3 z 5
– Czy świat przestępczy jest pokazany w serialu prawdziwie?
Marek Włodarczyk: Poznałem w Niemczech takich mafiozów, jak z filmów: mają kobiety, szybkie samochody. Podawałem w życiu rękę różnym ludziom...
– Czegoś Pana nauczyli?
Marek Włodarczyk: Charakteru. To są niesamowicie twardzi ludzie. Często oglądam jakiś kryminał i widzę, że chłopcy się bawią w koszałki-opałki. A ja wiem, że jak się siedzi koło takiego faceta, to po prostu inaczej krew płynie. On powie trzy, cztery zdania i siła tego jest ogromna. To bardzo ciekawy świat, lubię go obserwować...
– Ale jak Pan ich poznał?
Marek Włodarczyk: A pani co, z policji?
– A czuje się Pan jak na przesłuchaniu?
Marek Włodarczyk: Zostawiam to w niedopowiedzeniu...
Polecamy: Robert Lewandowski jako... współczesny dżentelmen. Pasuje mu ten styl? Kulisy sesji zdjęciowej!
4 z 5
– Jak to jest być przystojnym mężczyzną?
Marek Włodarczyk: Nic o tym nie wiem. Dowiedziałem się z gazet, że jestem „superprzystojny”.
– Dopiero polskie gazety uświadomiły to Panu?
Marek Włodarczyk: W Niemczech, gdzie gram już od przeszło 20 lat, podkreślano moją charakterystyczność, nigdy nie mówiono o urodzie.
– A w życiu nikt Panu tego wcześniej nie mówił?
Marek Włodarczyk: Spotykam kolegów sprzed lat i rzeczywiście widzę różnicę. Nie wiem, na czym to polega? Może inne wyżywienie? Może te niemieckie płatki kukurydziane tak na mnie podziałały...
– Ale Pan kokietuje...
Marek Włodarczyk: Zaręczam pani, że nie chodzę do żadnego studia kulturystycznego. Gram w siatkówkę, surfuję, jeżdżę na nartach, ale wszystko to robię dla przyjemności. Miło jest, że tak się mówi, ale moje dążenia zmierzają w innym kierunku. Nie chodzi o to, żeby się podobać, ale o to, żeby dobrze grać. Wszystko, co teraz robię, ma służyć komisarzowi Zawadzie.
Polecamy: Marcin Prokop: „Moją rolą jest bycie publicznym kumplem na akord”. Jaki jest, gdy ściągnie tę maskę?
5 z 5
– W szkole teatralnej nie był Pan amantem?
Marek Włodarczyk: No taaak. W czasie studiów byłem hipisem, nosiłem długie włosy i czasami w tramwaju mówiono do mnie: „Czy pani wysiada?” Chciałem więc tę lalkowatość jakoś zmienić. Dlatego starałem się grać role pijaków, łobuzów. W Niemczech grałem często Polaków, Czeczeńców, Rosjan, Serbów, a nawet Kurdów. Teraz komisarz Zawada...
– Zaraz, zaraz, ustalmy jedną rzecz. Pan naprawdę nie uważa się za przystojnego mężczyznę?!
Marek Włodarczyk: Nie! Nie wiem... Nie myślę o tym.
– Ale to się wie.
Marek Włodarczyk: Wiem, jak działam na ludzi...
– Działa Pan na kobiety?
Marek Włodarczyk: Raczej tak, ale nie wykorzystuję tego...
Polecamy: Anna Mucha: „Uwielbiam diamenty, złoto, futra i dobre samochody”. Kto jeszcze kocha drogie auta?