Reklama

Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, walka z komunizmem, lata poświęcone Solidarności i... hejt, gdy zdecydowała się ujawnić swoją prawdziwą tożsamość. Ewa Hołuszko, dawniej Marek, po raz pierwszy tak szczerze opowiedziała o walce ze społecznymi fobiami, długiej drodze do nowego ja oraz tym, jak radzi sobie z wszechobecnym hejtem.

Reklama

Ewa Hołuszko o zmianie płci, dawnej tożsamości i „Solidarności”

Gdy w 1989 roku Polska zaczęła przechodzić przemianę ustrojową, ona rozpoczęła walkę o prawdziwą tożsamość, zakończoną dopiero 17 lat temu, gdy przeszła korektę płci.

„Nazywała się Markiem, ale zawsze czuła się Ewą. Ten dysonans był tak bolesny, że Hołuszko, która przeszła raka, mówi o nim w filmie dokumentalnym Ciągle wierzę: Rak to pestka”, czytamy w materiale tygodnika Newsweek.

Co oczywiste, koszmar rozpoczął się wówczas dla niej na nowo, głównie przez społeczne uprzedzenia i fobie, które wywoływało każde jej publiczne pojawienie się.

„Nie wypieram się, że dawniej byłam Markiem, ale Marka już nie ma. Nie można ze mnie robić trupa. To jest moja historia i moje życie”, podkreśla z mocą.

I dodaje, że dopiero niedawno w Encyklopedii Solidarności widnieje jako Ewa Maria Hołuszko (dawniej Marek). Dla niej to ogromny sukces.

Ewa Hołuszko o hejcie, prześladowaniach i zmianie płci

Już wcześniej legenda Solidarności opowiadała o tym, jakich prześladowań doświadczała ze strony osób postronnych.

„Tyle lat walczyłam o wolność, o ten kraj. Ale to, kim byłam, przestało się liczyć tylko dlatego, że powiedziałam prawdę o sobie. Osoby LGBT nie są traktowane jak ludzie. Najlepiej dla władz, żebyśmy nie istnieli. A skoro już musimy żyć, to może można nas wytępić? Tak myślą”, przekonywała w wywiadzie dla Newsweeka w listopadzie 2017 roku.

W tym właśnie miesiącu chuligani zniszczyli jej doszczętnie auto, gdy akurat przebywała w sanatorium. Rzucanie w dom kamieniami, wyzwiska i obelgi wypowiadane przez młodych ludzi to przykra codzienność Ewy Hołuszko.

Niestety, mimo że jest osobą wyznania prawosławnego, głęboko wierzącą, również w kościele nie ma dla niej miejsca.

Reklama

„Wie pani, jak to jest znaczyć nic? Tak się właśnie czuję. Jak nieczłowiek. Może mam niski głos i nie mogę urodzić dziecka, ale jestem kobietą, taką jak każda inna. Ja nawet swojej męskiej przeszłości dziś już nie pamiętam”, mówiła Pauli Szewczyk w wywiadzie.

Reklama
Reklama
Reklama