Czego Małgorzata Rozenek-Majdan i Radosław Majdan boją się w czasie pandemii?
„Jestem w siódmym miesiącu ciąży i nie wiem, jak dalej będzie. Najgorsza jest niepewność”
Kiedy oglądają mecz piłki nożnej, on śmieje się: „Małgosiu, nasz syn będzie piłkarzem”. Ona mówi o macierzyństwie „kosmos”, choć świadomość, że jest się matką już do końca życia, bywa trudna. Żałują, że nie spotkali się wcześniej, bo mieliby więcej dzieci. Co sprawia, że tworzą szczęśliwy związek, czym jest dla nich rodzina i czego się boją w czasie pandemii? Małgorzata Rozenek-Majdan i Radosław Majdan w rozmowie z Elżbietą Pawełek. Nowy numer VIVY! pojawi się punktach sprzedaży w całej Polsce od 2 kwietnia, a także na w formie e-wydania na stronie hitsalonik.pl
Małgorzata Rozenek-Majdan i Radosław Majdan w sesji VIVY!
Wyglądacie na bardzo szczęśliwych. Rozumiem, że jest to zasługa stanu Małgosi?
Małgosia: Chyba w ogóle jesteśmy szczęśliwi…
Radek: Ciąża Małgosi to ukoronowanie tego, o co walczyliśmy. Przytrafiło nam się coś cudownego, ale do największej radości, kiedy na świat przyjdzie nasze dziecko, dopiero się przygotowujemy. Wtedy spełni się moje największe marzenie o synu. Przyjaciele i koledzy mówią mi: „Zobaczysz, jak twój świat się zmieni po jego urodzeniu, bo poczujesz miłość, której dotąd nie znałeś”. A z racji tego, że pewnie będę nadopiekuńczym tatą, wszystko we mnie eksploduje.
Małgosia: Radek jest rzeczywiście opiekuńczy. Widzę to choćby po jego stosunku do naszych trzech psów, zwłaszcza do George’a, buldoga angielskiego. Radek nosi go na rękach po schodach niczym księcia, żeby nie obciążał sobie delikatnych stawów. A dodam, że George waży 25 kilogramów. Ale to wrażliwy pies i trudno go nie kochać. Wiem, że Radek będzie wspaniałym ojcem. Boję się tylko, żeby się nie wypalił, bo jak pamiętam siebie po urodzeniu pierwszego dziecka, tak chciałam wszystko dobrze zrobić, być taka perfekcyjna, że po tygodniu para ze mnie uszła…
(...)
Jak radzicie sobie w dobie koronawirusa?
Małgosia: Boję się tego, czego boją się inne matki. Jestem w siódmym miesiącu ciąży i nie wiem, jak dalej będzie. Najgorsza jest niepewność, zalecenia zmieniają się dość często. Ale jedyne, co mogę zrobić w tej sytuacji, to za wszelką cenę zapobiec zarażeniu się. W tej chwili jest to najważniejsze. Wyjechaliśmy więc w całkowitą głuszę na odludzie, gdzie w ogóle nie ma ludzi. Nie kontaktujemy się z nikim.
To musi być ciężko?
Małgosia: Wszystkim jest teraz ciężko. Ale stosuję się do wskazówek lekarzy, którzy zalecili mi nie tyle kwarantannę, co izolację. Nie od razu zaszłam w ciążę, kosztowało nas to z Radosławem dużo nerwów i wyrzeczeń. Dlatego wszystko rzuciliśmy, wzięliśmy dzieci, nasze psy i wyjechaliśmy z Warszawy, gdzie nie ma szansy uniknięcia spotkań z innymi ludźmi, choćby wychodząc do sklepu po chleb czy z psem na spacer…
Teraz czujesz się bezpieczna?
Małgosia: Poczucie zagrożenia jest, gdzieś mam w tyle głowy, że gdyby coś się wydarzyło, to przecież nie mogę jechać do szpitala, bo jest to teraz ostatnie miejsce, w którym chciałabym się znaleźć. Na szczęście mam zdrową ciążę, wszystko jest w porządku i sama świadomość, że znajduję się pod opieką sztabu lekarzy, pomaga. Bardzo też wspieramy się z Radosławem, dla niego to również stres. Martwi się o nas, ma w sobie poczucie odpowiedzialności za nas wszystkich.
Ludzie postrzegają Was jako gwiazdy, często bywacie na ściankach czy w programach typu „Azja Express”. A tak naprawdę jesteście bardzo odpowiedzialni w życiu i możecie stać się wzorem dla innych.
Małgosia: Może się wydawać, że jesteśmy wszędzie, co wynika z mojej dużej aktywności zawodowej. Ale jeśli chodzi o ścianki, w ciągu roku na palcach jednej ręki można było policzyć te, na których byliśmy. Ostatnie miesiące obfitowały u mnie w nowe wyzwania zawodowe, więc nie mam czasu na życie towarzyskie, a w domu muszę zająć się chłopcami, odrobić z nimi lekcje. Zamartwiam się, jak gdzieś jadą, ale uwielbiam być matką. Macierzyństwo to jest „kosmos”. Najtrudniejsza w nim jest świadomość, że to będzie już do końca życia. Pamiętam, jak po urodzeniu Stasia przyjechałam do domu, wzięłam go na ręce i powiedziałam: „Synku, od teraz jesteśmy ty i ja. Już na zawsze. Zrobię wszystko, żebyś był szczęśliwy”. Teraz Staś ma 14 lat, a Tadzio 10 lat i pewnie chcieliby, żeby mama im trochę odpuściła. Myślę, że nie mogą się doczekać narodzin brata, bo wtedy będzie „Hurra!, żadnej kontroli”. Rozczula mnie Tadzio, nasz słodki łobuziak, jak widzę, że przytula mi się do brzuszka i coś do niego mówi. Przed Bożym Narodzeniem napisał list do Świętego Mikołaja z prośbą o prezenty dla nienarodzonego brata. Oczywiście, była tam pełna lista prezentów dla niego samego, ale na koniec dodał PS: „A też bardzo cię proszę o jakieś prezenty dla mojego braciszka, który jest w brzuszku u mamy, żeby mu nie było przykro”. Zachowałam ten list na pamiątkę.
Cały wywiad z Małgorzatą Rozenek-Majdan i Radosławem Majdanem w nowej VIVIE! Magazyn pojawi się na rynku w czwartek, 2 kwietnia.
Co jeszcze w nowej VIVIE! 7/2020?
Leszek Miller i Monika Miller. Dziadek i wnuczka we wzruszającej rozmowie o życiu po stracie syna i ojca, bliskości, presji nazwiska, a także miłości i muzyce.
Legendarny aktor, Witold Sadowy, autor książki „Przekraczam setkę”, zdradza kulisy swego niezwykłego życia.
Élisabeth Revol - co tak naprawdę wydarzyło się podczas tragicznej wspinaczki na Nanga Parbat?
*Wszystkie sesje z najnowszego wydania magazynu VIVA! powstały przed wprowadzeniem stanu epidemii w Polsce.