„Jestem małą rybką w akwarium pełnym piranii”. Maja Sablewska, 36 lat, od 15 lat w show-biznesie
1 z 7
Maja Sablewska, obchodzi dzisiaj 36. urodziny. Menedżerka gwiazd, specjalistka od wizerunku jest znana z doskonałego wyczucia stylu oraz prowadzenia zdrowego trybu życia – sama jest weganką. Z kolei nam opowiedziała w 2011 roku o swoich nałogach, początkach kariery i presji w pracy agenta.
I choć na co dzień ma kontakt z największymi gwiazdami i teraz sama jest jedną z nich, sama twierdzi, że jest zwykłym człowiekiem z małego miasta, który w pogoni za marzeniami 16 lat temu przyjechał do Warszawy z Sosnowca.
Maja Sablewska: Wychowałam się w blokach z lat 70. Było tam dużo zieleni. Nic, co kojarzy się z ponurą kopalnią. Ojciec nie był górnikiem, ale w domu panował kult pracy. Moja rodzina z ciocią policjantką na czele nauczyła mnie, że tylko ciężką pracą dochodzisz do przyjemności, ale nie za wszelką cenę. Gdy miałam sześć lat, w wypadku prawie straciłam oko. Wiele miesięcy spędziłam w szpitalu, musiałam przejść kilka operacji. To spowodowało, że szybciej dojrzałam.
Przypominamy jej zdjęcia i pierwszy wywiad w VIVIE! Oraz życzymy kolejnych owocnych lat w show-biznesie.
Polecamy także: 40 urodziny Natalii Kukulskiej. Najpiękniejsze zdjęcia z sesji dla VIVY.
2 z 7
Czy od zawsze interesowała się światem muzyki?
Maja Sablewska: Na początku był sport. Grałam w kosza, biegałam. Byłam dobra. Miałam 15 lat, chciałam iść do liceum sportowego. Marzyłam o NBA. I wtedy świat runął mi na głowę. Po operacji oka nie wolno mi było trenować. Przyszedł mój nauczyciel i powiedział, że muszę pożegnać się ze sportem. I zainteresowałam się muzyką. Zawsze interesował mnie drugi plan. Śledziłam, co menedżerowie robią w Ameryce. Miałam znajomą w Stanach, która przysyłała mi gazety, nowinki. Strasznie się tym pasjonowałam. Moimi idolami byli tacy menedżerowie, jak Simon Cowell, który później wymyślił „X Factor”, czy Simon Fuller, menedżer między innymi Beckhamów. Jako 20-latka chciałam się na nich wzorować.
3 z 7
Pracować zaczęła już jako 16-latka, ale nie od razu była to wymarzona praca.
Maja Sablewska: Miałam 16 lat i widziałam, że jeśli chcę mieć nowe dżinsy, to muszę na nie zarobić. Dlatego poszłam pracować w myjni samochodowej. Początek lat 90. to był dobry czas polskiej muzyki. Varius Manx, Hey, Bartosiewicz. Słuchałam polskiej muzyki non stop. Razem z kolegą założyłam fanklub Natalii Kukulskiej, pojechałam na jej koncert. Wtedy poznałam Natalię osobiście. Zauroczyła mnie jako gwiazda. I jako osoba. Zaczęłam jeździć na jej koncerty po całej Polsce. Rodzicom mówiłam, że nocuję u babci, a naprawdę szłam na dworzec i wsiadałam do pociągu. Natalia urodziła Jasia i zaczęła zabierać go w trasę. Podczas jednego z koncertów poprosiła mnie, żebym zaopiekowała się nim. Nie miał jeszcze 10 miesięcy. Wzięłam go na ręce i Jaś spokojnie spędził na nich występ mamy. Natalii to się spodobało i złożyła mi propozycję współpracy. Miałam przenieść się do Warszawy, pomagać jej przy kontaktach z fanklubami i zajmować się Jasiem. Miałam 19 lat, studiowałam geografię. Spakowałam do walizki trochę ciuchów, podręczniki opieki nad dzieckiem i pojechałam. Zamieszkałam razem z Natalią w jej domu pod Warszawą. Świetnie nam się pracowało. Bardzo szybko się zaprzyjaźniłyśmy. Niezwykle miło wspominam tamten czas i wiele Natalii zawdzięczam.
4 z 7
Jest fanką tatuaży i ma ich kilka na swoim ciele. Co mówiła na ten temat w 2011 roku?
Maja Sablewska: Moje tatuaże są mistyczne, każdy coś znaczy i każdy prowadzi mnie przez życie. Pierwszy zrobiłam sobie sześć lat temu. Na plecach. Mówi o tym, że nic nie dzieje się bez przyczyny.
Dlaczego je robi?
Maja Sablewska: Dlatego, że chcę. Dlatego, że to jest ładne. Dlatego, że to mój ulubiony nałóg. Gdy zrobiłam sobie pierwszy, powiedziałam: „Nigdy więcej”. Przy drugim mówiłam: „Tylko dwa”. Potem był trzeci i czwarty. Dziś mam kilka. Ostatni, na nadgarstku, bardzo pasuje do tego, co dzieje się w moim życiu. Mówi, że gdy jedne rzeczy się zamykają, to drugie otwierają. Inny mówi, że nie wolno się poddawać. Poza tym wiesz, jak fajnie usłyszeć od mężczyzny: „Chciałbym poczytać twoje tatuaże”?
5 z 7
Jakie są jej inne nałogi? Podobno ma od nich... żółte dłonie.
Maja Sablewska: To od soku z marchwi. Piję codziennie. To kolejny ulubiony nałóg. Jestem absolutnym zwolennikiem zdrowego odżywiania. Marchewka ma silne działanie detoksykujące. Dlatego dzień zaczynam nie od kawy, tylko od szklanki soku z marchwi lub wody z cytryną.
Poza tym żadnych używek?
Maja Sablewska: Kawa – owszem. Poza tym nic. Nie jem też mięsa od dwóch lat.
6 z 7
Jest bardzo zapracowana, mówi się, że nie dba o znajomości.
Maja Sablewska: Wiem... Ale praca pochłania prawie cały mój czas. Nawet nie odróżniam życia prywatnego od pracy. Tak samo cieszy mnie wyjście do kina, jak negocjacje marketingowe. Dlatego często łapię się na tym, że nie mam czasu zadbać o te wszystkie relacje tak, jak bym chciała. I w końcu mija tyle czasu, że głupio mi wracać do czegoś, co było. Jestem pracoholikiem na sto procent. Dodatkowo daję z siebie więcej, niż się wszystkim wydaje.
Ciągnie się za nią fama kobiety bezwzględnej i interesownej. Czy chce za taką uchodzić?
Maja Sablewska: Gdybym taka była, miałabym dwa domy pod Warszawą i jeździła ferrari. A mam zwykłe mieszkanie. Z luksusów – zakupy w Londynie raz na rok. Mam sześcioletnie bmw. Menedżer to zawód pod napięciem. Jeśli cokolwiek artyście nie wyjdzie, zawsze wina spada na plecy menedżera. Artysta może powiedzieć wszystko, menedżerowi natomiast nie wypada.
Czy taka praca ją przytłacza?
Maja Sablewska: Dla mnie to proste. Jeśli coś się w moim życiu nie udaje, nie obracam się do tyłu. Idę naprzód jeszcze silniejsza. Mama się śmieje, że jak miałam pięć lat, wychodziłam do piaskownicy z zestawem łopatek, foremek. A wracałam z pustym wiaderkiem. Bo wszystko rozdawałam. Tak się czuję. Rozdałam siebie wokół. To przyniosło efekt. Pomogłam każdej artystce tyle, ile mogłam. Nikogo nie okłamałam, żadnej nie oszukałam i każdej życzę tylko dobrze.
7 z 7
Ma twardą skórę i nie okazuje emocji. Czym przejmuje się tak naprawdę?
Maja Sablewska: Trzęsienie ziemi i tsunami w Japonii – to jest prawdziwa tragedia. Jaką wartość mają plotki przy takich realiach? Ludzi wkurza, że nie oglądam się za siebie. Nie ubolewam, że ktoś coś wymyślił na mój temat. Nie tłumaczę się. Dla mnie szklanka jest zawsze do połowy pełna. Wiele sytuacji mogłabym wykorzystać, pójść na wokandę i wygrać sprawę w sądzie, wygrać pieniądze. Ostatnio miałam taką sytuację, że w jednej z gazet pojawiły się moje prywatne zdjęcia. Poszłam do wydawnictwa i powiedziałam: „Nie pójdę z wami do sądu. Proszę mi zrobić artykuły o moich nowych artystach”. Próbuję znaleźć wyjście z sytuacji. Jestem małą rybką, która została wpuszczona do akwarium pełnego piranii. Jakoś muszę sobie radzić.
Polecamy także: 40 urodziny Natalii Kukulskiej. Najpiękniejsze zdjęcia z sesji dla Vivy!
Sesja zdjęciowa:
Zdjęcia: Zuza Krajewska i Bartek Wieczorek
Stylizacja: Jola Czaja, Maciej Spadło
Makijaż: Wilson/D’Vision Art
Fryzury: Łukasz Pycior/D’Vision Art
Scenografia: Wito Bałtuszys
Asystentka stylisty: Sandra
Stylizacja paznokci: Nail Spa Marzena Kanclerska
Produkcja: Ela Czaja