Reklama

Tragiczne wydarzenia z 13 grudnia 2019 roku na zawsze zmieniły życie rodziny Pawła Adamowicza. Prezydent Gdańska został kilkukrotnie raniony nożem podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Niestety, lekarzom nie udało się go uratować. „Ciągle mi się wydaje to takie nierealne. Ciągle myślę, że on tu z nami jest, i że to się w ogóle nie stało”, mówiła Magdalena Adamowicz w 2019 roku Krystynie Pytlakowskiej. Żonie Pawła Adamowicza trudno wraca się do tamtych chwil… Do dziś nie rozstaje się z pamiątką, która została jej po mężu.

Reklama

Magdalena Adamowicz nie rozstaje się z pamiątką po Pawle Adamowiczu

Ich małżeństwo było wyjątkowe. Łączyła ich miłość o solidnym fundamencie. „Była przyjacielska, była serdeczna. My nawet nie mieliśmy czasu, żeby się kłócić i bardzo się we czwórkę przyjaźniliśmy. Mogliśmy sobie wszystko powiedzieć. Paweł nie obarczał mnie swoimi urzędowymi problemami. Czasem nawet byłam zła, gdy przeczytałam coś, o czym mi nie powiedział. Odpowiadał: „Kochanie, nie chciałem cię denerwować”. Częściej opowiadał o przypadkowo spotkanych ludziach, o ich losach i jak im pomaga. To niesamowite, ci ludzie teraz do mnie piszą, opowiadają, jak zmieniło się ich życie”, wspominała Magdalena Adamowicz w rozmowie z Krystyną Pytlakowską dla VIVY! W 2019 roku..

Oboje mieli w sobie ogromne wsparcie. „Ważne, że miał stabilny dom i doceniał moją wyrozumiałość. Powtarzał: „Ty jesteś moim aniołem z cudownymi skrzydłami”. Wiedział, że ten anioł nad nim czuwa. I że o której by nie wracał do domu, to ja byłam. Zawsze”, dodawała wówczas żona Pawła Adamowicza.

Przez cały czas przechowuje w pamięci najpiękniejsze wspomnienia. I to one pomagają jej żyć. Choć nie jest to łatwe.

„To na pewno jest inne życie. My się tego życia ciągle uczymy. Myślę, że daję dziewczynkom duże wsparcie. Takie rocznice są dla nas najtrudniejsze. Ten trudny czas zaczyna się już pod koniec października, kiedy się zbliża właśnie 1 listopada, czyli dzień Wszystkich Świętych. Potem jest 2 listopada, czyli urodziny Pawła. Następnie 11 listopada, który kojarzy się z Paradą Niepodległości. Dziewczyny zawsze na tę paradę chodziły z tatą. Od takich malutkich na rękach albo „na barana”, czy w wózku. Nie było roku bez parady niepodległości”, wyznała w Fakcie Magdalena Adamowicz.

Reklama

Żona Pawła Adamowicza wciąż ma przy sobie pamiątkę po ukochanym mężu. Na szyi nosi jego obrączkę… Nie ukrywa, że wciąż czuje jego obecność, zwłaszcza trudnych chwilach i ogromne wsparcie. „Myślę, że on nad nami czuwa i opiekuje się nami. Może nas prowadzi. Tego bym bardzo chciała, żeby nas prowadził. Szczególnie się modlę o to, by opiekował się tam z góry córkami. Żeby im pomagał, wskazywał im drogę”, dodała w wywiadzie dla Faktu.

Bartek Wieczorek/LAF AM
Reklama
Reklama
Reklama