Magda Gessler o kryzysie gastronomii: „Karmili swoich gości, a teraz sami często nie mają co włożyć do garnka”
„Sprzedawanie jedzenia na wynos naprawdę się sprawdza”
- Beata Nowicka
Pandemia, lockdown... To trudny czas dla gastronomii. Magda Gessler na co dzień walczy o przetrwanie kolejnych restauracji. Wiele miejsc jest niepewnych swojej przyszłości w czasach koronawirusa. Właściciele knajp ledwo wiążą koniec z końcem. Restauratorka pomaga im w znalezieniu sposobu na przetrwanie. Magda Gessler opowiedziała w Beacie Nowickiej o sytuacji polskiej gastronomii. „Podpowiedziałam im otwarcie okienek na wynos, ograniczenie menu do trzech, czterech dań dziennie i przygotowanie menu lunchowego”, wyznaje.
Przez nasz kraj przetacza się nie tylko epidemia, ale też fala strajków kobiet, młodzieży. Myśli Pani o tym, w jakiej Polsce będzie żyła Nena?
To trudne pytanie… Nie ma żadnych znaków, żadnych wskazówek, które mogłyby nam podpowiedzieć, jaka będzie nasza przyszłość. Jeśli mielibyśmy zgadywać, co nas czeka, na podstawie tego, co dzieje się obecnie, to lepiej w ogóle o tym nie mówić ani nie pisać, bo po co? To jest straszna wizja. Brak szacunku dla obywateli tego kraju, dla młodzieży, dla kobiet jest porażający. Brak jakiegokolwiek światełka w tunelu dla młodych przedsiębiorców, którzy dopiero zaczęli swoją pracę i rozpaczliwie próbują utrzymać się na powierzchni. Nikt im nie pomaga, rząd pozostawił ich samym sobie. Czy ta sytuacja się zmieni i czy to zależy od nas? To jest pytanie, które powinniśmy sobie zadać.
Płacze Pani czasami?
Rzadko. Mogę płakać nad sytuacją młodych ludzi w Polsce, nad tym, że moje dzieci muszą żyć w takich czasach. Zastanawiam się, kto miałby być tym autorytetem, który potrafiłby rozpalić i wykorzystać tę energię, którą mają młodzi? Nikogo takiego nie widzę. Oni też to czują i dlatego w nic nie wierzą.
Ale Pani całe życie się nie poddaje. Dorota Masłowska napisała o Pani „Matka Boska Nagle Nadchodzącej Pomocy”. Niedawno dziewięcioletnia umierająca dziewczynka właśnie Panią poprosiła o spotkanie…
Nie udało nam się spotkać w rzeczywistości, ale rozmawiałyśmy na Skypie. Jedna z rozmów, których nigdy nie zapomnę… Ja od wielu lat robię takich rzeczy bardzo dużo, tak jak umiem, tak jak mogę. Walczę o ludzi, którzy nie mogą dostać się do szpitala, nie mogą się leczyć, nie tylko na covid, ale na różne ciężkie choroby, które przecież nagle nie przestały istnieć! Dzięki mojemu mężowi znam środowisko lekarskie i walczę o każdy dzień życia moich przyjaciół, znajomych i tych, których spotykam na „Kuchennych rewolucjach”.
Zobacz też: Magda Gessler ujawniła kulisy osobistego dramatu: „Ledwo uszłam z życiem”
Ratowanie upadających restauracji zawsze było wyzwaniem. Jednak teraz, w cieniu pandemii, polska gastronomia przechodzi prawdziwy kryzys.
To prawda. W „Kuchennych rewolucjach” cały czas walczymy o to, żeby te restauracje znalazły sposób na przetrwanie. Żeby uniknęły bankructwa. Wyszły na prostą. Teraz ten program ma jeszcze większy sens niż dotychczas! Ogromna oglądalność też jest tego dowodem. Lokale gastronomiczne to często biznesy, w które właściciele włożyli serce, pasję i oszczędności całego życia. To setki tysięcy zatrudnionych osób, tysiące rodzin i coraz częściej dramatów finansowych. Ci ludzie karmili swoich gości, a teraz często sami nie mają co włożyć do garnka.
Jest nadzieja?
Trzeba w to wierzyć. W małych miejscowościach, gdzie królują rodzinne interesy, ludzie zamknęli się w kręgu najbliższych i starają się sobie zapewnić pracę. Kelnerzy mają okazję poznać to, co podają, bo w kolejnym lockdownie nie są potrzebni, ale mądrzy właściciele zatrudniają ich w kuchni. Jestem w kontakcie z wieloma właścicielami. Podpowiedziałam im otwarcie okienek na wynos, ograniczenie menu do trzech, czterech dań dziennie i przygotowanie menu lunchowego. Żelazna pozycja to słoiki z polskimi zupami, dania mięsne z sosem, stawiamy na dania regionalne, gołąbki stały się hitem. Sprzedawanie jedzenia na wynos naprawdę się sprawdza, nawet w małych miasteczkach. Ludzie są zmęczeni szukaniem dobrego jedzenia, boją się chodzić do sklepów, a z powodu pracy zdalnej często nie mają ani czasu, ani chęci na gotowanie.
Te lockdowny przyniosły nam coś dobrego?
Wydaje mi się, że nareszcie zaczynamy siebie słuchać, widzieć i rozumieć. Zamiast wgapiać się w telewizor albo siedzieć z nosem w telefonie, zaczynamy dialogować, poznawać siebie, odkrywać swoje otoczenie. Bardzo często nie znaliśmy naszych domów, nie wiedzieliśmy, jakie są: brudne czy czyste, miłe czy ponure, ciepłe czy zimne. W pośpiechu wpadaliśmy i wypadaliśmy.
Zobacz też: Magda Gessler: „Jeśli się kocha, to się czeka. To też jest właściwość miłości dojrzałej”
Cały wywiad z Magdą Gessler w nowej VIVE!. Magazyn w sprzedaży już od czwartku, 22 kwietnia!