Reklama

Maciej Musiał ma jedynie 24 lata, a już osiągnął więcej, niż niektórzy jego starsi koledzy z branży. Aktor młodego pokolenia ma w sobie wiele odwagi i samozaparcia, by rozwijać się i zdobywać kolejne role. Niedawno uczeń krakowskiej szkoły teatralnej wybrał się za ocean, by spełnić swoje największe marzenie – zagrać w amerykańskiej produkcji. Niestety, został oszukany.

Reklama

Maciej Musiał o castingach i karierze w Stanach

W najnowszym wywiadzie udzielonym Plejadzie, Maciej Musiał zdradził, że ma amerykańską agentkę. Kobieta miała dbać o interesy aktora za wielką wodą. Niestety, zamiast pomagać, wprowadziła 24-latka w błąd. „Korespondowałem z managementem w Stanach, od którego usłyszałem, że mam tam przylecieć. Wsiadłem więc w samolot i poleciałem. Na miejscu ta sama menadżerka, powiedziała mi, że niepotrzebnie przyjechałem, bo nikogo nie ma teraz w mieście i nic tu nie zdziałam. Byłem bardzo zły. Pokłóciłem się z nią”, opowiedział Maciek Musiał Plejadzie.

Aktor dodał też, że mimo wszystko nie zamierzał się poddać. Niestety, mimo chęci, wyjazd okazał się klapą. „Bilet powrotny miałem na za miesiąc. Przypomniało mi się, że przed wylotem Agata Kulesza podała mi adres agencji, która odezwała się do Agaty Trzebuchowskiej po "Idzie". A że nikogo tam nie znałem, postanowiłem, że tam pójdę. Nie miałem przepustki, ale akurat ktoś wchodził do windy i cudem udało mi się dotrzeć na górę. Jednak okazało się, że agencji od dawna już tam nie ma. Osunąłem się na ścianie. Byłem załamany”, wyznał Maciej Musiał w rozmowie z Michałem Misiorkiem.

Jak działa amerykański show-biznes?

Maciek Musiał z dużą pokorą twierdzi, że każde doświadczenie czegoś go uczy. Nawet wyjazd do USA, z którego zawodowo nic nie wyszło, zaowocował nowymi znajomościami i nauką o tym, jak działa amerykański przemysł filmowy. Okazuje się, że jest on zupełnie inny, niż w Europie. „Nie spodziewałem się, że pójdę na casting do "Spider-Mana", ale chciałem spróbować tam swoich sił i wyczuć temat. Moje pierwsze dwie próby skończyły się niepowodzeniem, ale nie poddałem się. Pamiętam, że zobaczyłem na jakichś drzwiach informację, że mieści się tam agencja. Zapukałem więc i zapytałem, czy poświecą mi chwilę. Powiedzieli, że nie bardzo. Dodałem, że jestem z Polski, ale nie zrobiło to na nich żadnego wrażenia. Dalej nikt nie chciał ze mną gadać. No i nagle podniósł się jakiś chłopak, który siedział przy ostatnim biurku i po polsku zadał mi pytanie, czy naprawdę przyleciałem z Polski. Okazało się, że on też jest Polakiem i od dwudziestu lat mieszka w Stanach. Poznaliśmy się przez czysty przypadek. I mimo że ten wyjazd nie zaowocował żadnymi sukcesami zawodowymi, to spotkałem tam kilka osób, dzięki którym zacząłem rozumieć tamten świat”, powiedział Plejadzie aktor. „To specyficzna machina, która rządzi się zupełnie innymi prawami niż ta polska. W Ameryce największą władzę mają agenci. To niezwykle silni ludzie, którzy mogą spotkać kogoś na ulicy i z dnia na dzień sprawić, że zagra w "Gwiezdnych wojnach". To od nich wszystko tam zależy”, dodał.

Reklama

Kibicujecie Maćkowi, by udało mi się zagrać w USA? My jesteśmy pewni, że to tylko kwestia czasu.

Zuza Krajewska/LAF AM
Agnieszka Kulesza i Łukasz Pik/Complete
Reklama
Reklama
Reklama