Reklama

Widzowie z pewnością pamiętają go jako uśmiechniętego, pełnego energii kucharza i dziennikarza kulinarnego, który przekonywał, że gotować każdy może. Do swojej pracy pałał wielką pasją, czego uczył się przez całe życie, obserwując swojego ojca. Maciej Kuroń był synem działacza opozycji demokratycznej, Jacka Kuronia i jego żony, Grażyny, nazywanej Gają. Nagła i niespodziewana śmierć dziennikarza zasmuciła wszystkich. Jego dzieci podkreślają, że nie ma dnia, żeby nie tęskniły za ukochanym tatą. Jak potoczyło się życie Macieja Kuronia?

Reklama

Maciej Kuroń: dzieciństwo, rodzice

Maciej Kuroń przyszedł na świat w Dzień Kobiet, 8 marca 1960 roku w Warszawie. Grażyna, nazywana przez wszystkich Gają, i Jacek Kuroniowie byli młodym, szczęśliwym małżeństwem, które, gdy pojawił się ich syn, było dopiero na początku swojej drogi. Mieszkali kątem u swoich rodziców, nie mieli wiele, było im ciasno, ale jak wspominali, byli szczęśliwi. Kiedy Maciej miał pięć lat, jego tata po raz pierwszy trafił do więzienia za sporządzenie listu otwartego do władz PZPR. Spędził tam trzy lata. Jacek Kuroń został wkrótce jednym z przywódców opozycji w okresie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i przez lata nieustannie walczył w imię wyznawanych zasad. Na dwadzieścia trzy lata swojego małżeństwa, siedem z nich spędził za kratkami, co odbiło się na życiu jego jedynego syna.

"Od czwartego do dziesiątego roku mojego życia ojca w zasadzie nie było w domu. Z początku mówiono mi, że jest w wojsku. W 1967 roku między jedną a drugą odsiadką ojciec w drodze z przedszkola powiedział mi, gdzie był naprawdę i dlaczego. Uważał, że dziecka nie należy uczyć lęku. Tak wychowywał mnie i moją matkę", opowiadał Maciej Kuroń (cytat za newsweek.pl).

Mimo długich nieobecności taty, Maciej miał z nim wiele pozytywnych wspomnień. Jacek Kuroń, kiedy tylko mógł, starał się być tatą obecnym, skupionym na synu. "Był dumny, kiedy wchodziłem na najwyższe sosny, uczył mnie nurkować i wspinać się w Tatrach", wspominał dziennikarz.

Maciej Kuroń z córką Gają, trzymający zdjęcie ojca, 1997 r.

Marek Szymanski / Forum

Dzieciństwo Macieja Kuronia to także wizyty u dziadków w Tuliszkowie, które bardzo wpłynęły na jego późniejsze zamiłowanie do gotowania. Mama Gai Kurowskiej wspaniale gotowała, a jej mąż, pan Borucki był masarzem, który wyrabiał najpyszniejsze wędliny w okolicy. Mały Maciej był oczkiem w głowie dziadków, zwłaszcza gdy okazało się, że w przeciwieństwie do całej piątki ich dzieci, którzy byli niejadkami, okazał się prawdziwym smakoszem i fanem jedzenia. Babcia Borucka zachwycała się, że wnuk, mając pół roczku, odrzucił butelkę i zaczął jeść łyżką.

Maciej Kuroń dorastał, obserwując, jak babcia z zamiłowaniem gotuje w kuchni polskie, tradycyjne potrawy, a jego dziadek wyrabia najpyszniejszą na całym świecie kiełbasę. Lubił też zaglądać do zakładu masarskiego, który należał już wówczas do jego wujka i podskubywać pyszne wyroby.

Na co dzień Maciej spędzał czas pod opieką rodziców. Ich życie toczyło się na Żoliborzu, pod adresem Mickiewicza 27, gdzie prowadzili prawdziwy dom otwarty. Sprawy rodzinne mieszały się tam z politycznymi i towarzyskimi. „Zastanawiam się, jak mogliśmy się wszyscy pomieścić, bo przecież była moja mama i mój tata, my z Maćkiem, brat Gajki Jacek, Joasia i jeszcze Sewek. Nie czuliśmy jednak nigdy tłoku i nie przeszkadzaliśmy sobie. Fajnie nam tam razem było”, wspominał Jacek Kuroń.

Kiedy Maciej dorastał i z małego chłopca zamieniał się w mężczyznę, wielu dawało mu więcej lat, niż rzeczywiście miał. Był wysoki, postawny, ale też bardzo dojrzały na swój wiek. Sytuacja rodzinna, choć jego rodzice starali mu się oszczędzić jak najwięcej ponurych kulis walki z ówczesną władzą, sprawiła, że Maciek Kuroń szybko wydoroślał. Częste rewizje w ich mieszkaniu, aresztowania ojca, zatrzymania na 24 godziny, podsłuchy, pobicia i szykany — to była codzienność, z którą mierzył się syn działacza politycznego. Nigdy jednak nie skarżył się na swój los, nie uważał też, że noszenie nazwiska "Kuroń" było jego przekleństwem.

Działania ojca zaszczepiły w nim także wiele dobrego. Maciej uwielbiał uczyć się historii, w szkole został laureatem olimpiady historycznej, a po maturze rozpoczął studia na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego. W stanie wojennym decyzją ministra nauki skreślono go z listy studentów, a przyczyniła się do tego nie tylko działalność polityczna jego ojca, ale także i samego Macieja, który już wtedy zaczął angażować się w ruchy opozycjonistów. W latach 80. działał w niezależnym zrzeszeniu studentów. Później kontynuował studia na uniwersytecie w Olsztynie, a w wolnej Polsce poszedł już własną drogą i swoją pasję, którą przesiąkł w domu dziadków, uczynił zawodem.

"Jedyny syn, syn kochający, od niemowlęctwa zapatrzony w ojca. Ten kult ojca z pierwszymi butelkami mleka i soczkami wpoiła mu matka wraz z własną wielką romantyczną miłością do rycerza bez skazy, trochę błędnego rycerza, obrońcy słabych i uciśnionych. Też się dziwiłam, choć nie miałam Maciejowi za złe, że podzielając ideały i poglądy Ojca, zatrudnia się zawodowo w dziedzinie tak nieideologicznej", pisała o Macieju Kuroniu Janina Barbara Słuszniak.

Czytaj też: Zofia i Wiesław Gomułkowie byli pierwszą parą PRL-u lat 60. Długo żyli bez ślubu

Maciej Kuroń, 2005 r.

Krzysztof Pacula / Forum

Maciej Kuroń: droga do najpopularniejszego dziennikarza kulinarnego

Gdy w Polsce zakończył się stan wojenny, Maciej Kuroń wyjechał do Stanów Zjednoczonych na podyplomowe studia gastronomiczne w The Culinary Institute of America. Zanim jednak w jego życiu zagościła lubiana przez niego praca dziennikarza kulinarnego, który zaraża polskich telewidzów miłością do gotowania, w jego życiu wydarzyło się kilka bardzo trudnych momentów. W wieku 22 lat stracił mamę, Gaja Kuroń zmarła w 1982 roku po ciężkiej chorobie płuc. Maciej wraz z ojcem byli jej śmiercią zdewastowani. Jacek Kuroń depresyjne nastroje topił w alkoholu, ale ojcu i synowi udało się przeżyć bolesną stratę i iść przez życie dalej.

Maciej Kuroń w latach 90. zasłynął jako gospodarz kilku popularnych programów kulinarnych: "Niebo w gębie", "Gotuj z Kuroniem" i "Kuroń raz". Dziennikarz prowadził nawet swój teleturniej kulinarny pt. "Graj z Kuroniem" w TVP1. Swoje programy lubił zaczynać zdaniem: "Proszę Pani, Proszę Pana, cóż mogę zrobić, że znów jestem głodny". Znany był nie tylko ze świetnych przepisów, którymi w bardzo przystępny sposób dzielił się z widzami, ale także ze swoich anegdot i opowieści z czasów studiów lub lat wcześniejszych.

Fani Macieja Kuronia do dzisiaj wspominają go ciepło i z wielkim sentymentem. Pod fragmentami z jego programów, które dziś widnieją na YouTubie, można przeczytać komentarze o tym, że pan Maciej uczył gotowania w zabawnym i kulturalnym stylu, a sposób, w jakim mówił, był bardzo relaksujący. "Podawał przepisy, które każdy mógł zrobić", napisała jedna z internautek.

Taka też była misja dziennikarza i kucharza. We wstępie do jednej ze swoich licznych książek kucharskich pisał, że "ma nadzieję, że uda mu się nakłonić do gotowania nawet zagorzałych niedowiarków, tych, którzy mówią, że nie mają talentu do gotowania".

"Otóż, wystarczy namiastka talentu i praca, jedna udana potrawa i pochwały przy stole, żeby uwierzyć we własne siły", pisał kucharz. Maciej Kuroń mógł pochwalić się na rynku wydawniczym takimi pozycjami jak: "Kuchnia Polska. Kuchnia Rzeczypospolitej Wielu Narodów", "Moje najlepsze przepisy", "Gotuj ze mną", "Kuchnia domowa", "Szkoła gotowania Macieja Kuronia", a w planie miał jeszcze o wiele, wiele więcej.

Zobacz także: Kochałam za bardzo. Nie oczekiwałam niczego w zamian - mówiła Sławomira Łozińska o małżeństwie z Januszem Olejniczakiem

Rodzina Macieja Kuronia, od lewej: Jakub, Maciej, Kacper (na kolanach ojca), Jan, Grażyna (Gaja) i żona Macieja, Joanna, 10.1997 r.

Marek Szymanski / Forum

Maciej Kuroń: życie prywatne, nagła śmierć

Prywatnie dziennikarz kulinarny był szczęśliwym mężem i ojcem. Wraz z żoną Joanną doczekali się czwórki dzieci: Jana, Jakuba, Kacpra i Grażyny. Cała szóstka mieszkała w podwarszawskim Izabelinie. Dzieci Macieja Kuronia podkreślały, jak niesamowitą postacią był dla nich tata. Córka, która otrzymała imię po swojej babci, wyznała, że Maciej Kuroń był ciepłym, kochającym i zawsze obecnym ojcem, który przekazywał im swoją pasję do gotowania i uczył kochać ludzi.

Cała rodzina ogromnie odczuła jego stratę. Było Boże Narodzenie 2008 roku, na które Maciej Kuroń ogromnie się cieszył. Święta spędzał wtedy z rodziną w Izabelinie. W ciągu dnia niespodziewanie bardzo źle się poczuł. Wezwano do niego pogotowie, ale reanimacja się nie powiodła... Dziennikarz zmarł z powodu ciężkiej niewydolności krążenia w czwartek 25 grudnia. "Maciej bardzo kochał ludzi. Odszedł z przekonaniem, że nie skrzywdził nikogo", mówiła po jego śmierci menedżerka. Maciej Kuroń miał zaledwie 48 lat.

Na stronie internetowej, na której dziennikarz regularnie publikował swoje przepisy, można było przeczytać po jego odejściu wzruszający wpis: "Wszędzie jeszcze pełno Maćka, jeszcze półki spiżarni uginają się od przysmaków, które przygotowywał na święta. Jeszcze w kolejce czeka tyle książek do wydania, tyle spraw do omówienia. Jeszcze w sali teatralnej w Świdnicy unosi się zapach piersi kaczych i modrej kapusty z miodem, które ugotował na swoim ostatnim pokazie. Swoim dzieciom przekazał to wszystko, czego nauczył się od swoich wyjątkowych rodziców. Ciepło, uśmiech, wierność zasadom, wrażliwość na innych ludzi. Zostawił im wielki dar smaku, smaku, którym przez lata ubogacał nas wszystkich. Maciej uczynił nasz świat lepszym i smaczniejszym".

Czytaj również: Słynny tenor Wiesław Ochman i jego żona Krystyna są razem niemal 60 lat. Jak im się to udało?

Reklama

Źródła: Paula Rodak YT, newsweek.pl, rp.pl, konin.naszemiasto.pl

Reklama
Reklama
Reklama