Reklama

Komu z nas nie poruszają się żywo kąciki ust, gdy zaczyna się refren jednej z najpiękniejszych kompozycji Zbigniewa Wodeckiego? Lubię wracać tam, gdzie byłem to utwór, który choć nie wiadomo, kiedy dokładnie powstał, do dziś jest chętnie interpretowany przez muzyków starszego i młodego pokolenia. A przede wszystkim jest żywą pamiątką po nieżyjącym od 3 lat Zbigniewie Wodeckim. Jaką historię powstania ma jeden z największych przebojów muzyka?

Reklama

Tak powstała piosenka Lubię wracać tam, gdzie byłem Zbigniewa Wodeckiego

By dowiedzieć się, jakie były początki romantycznej ballady, należy cofnąć się 50 lat wstecz, kiedy to dwudziestoletni Zbigniew Wodecki komponował utwory na swoje pierwsze krążki. Część z melodii nie od razu ujrzała światło dzienne. Właśnie tak było z Lubię wracać.., która około 10 lat przeleżała w szufladzie. „Nie dojdziemy do tego, dlaczego tak było, bo tego nie wie nikt. Tata na początku lat 70. zaczął pisać pierwsze własne kompozycje, w tym właśnie „Lubię wracać tam, gdzie byłem", ale potem na pewien czas skierował się w stronę jazzu, grał z Jerzym Milanem i Andrzejem Trzaskowskim, więc je odstawił. Wrócił do nich pod koniec tamtej dekady”, opowiadała Onetowi córka zmarłego artysty, Katarzyna Wodecka-Stubbs.

Jasne jest jednak, że melodia Zbigniewowi Wodeckiemu pisała się właściwie sama, o czym mówił on 10 lat temu w wywiadzie. „To mi się układało takt, po takcie. Szło jak po maśle. I kotły i to symfoniczne brzmienie. Melodię pisałem od razu z aranżem. Jak wokal szedł tak, to smyki musiały być tak napisane. To mi się tak układało jako całość”, przyznawał kompozytor w Angorze i dodał, że dopiero później poprosił wybitnego tekściarza Wojciecha Młynarskiego o napisanie do utworu tekstu. „Miałem już za sobą jakiś dorobek, znałem branżę i miałem odwagę zwrócić się do Wojtka z prośbą o tekst. Nie był daleko. Mieszkał wtedy w Zakopanem, więc nagrałem taką fortepianową wersję, przyjechałem, on mówi „ładne, ładne. Napiszemy, napiszemy”. No i jak po jakimś czasie dał mi tekst... Wspaniale współgrający z muzyką, ba! moim zdaniem on tę muzykę swoją jakością przebił”, twierdził Zbigniew Wodecki.

Wojciech Młynarski nie tylko napisał piękny tekst, ale też postarał się, by pasował on do przeżywanych przez młodego Wodeckiego emocji. Jak nietrudno zapamiętać w utworze słyszymy o „chłopaku ze skrzypcami” i „dziewczynie z warkoczami”, co było nawiązaniem do samego wykonawcy i jego ukochanej Krystyny, z którą ożenił się latem 1971 roku. O tym, że nie ma tu mowy o żadnej przypadkowej zbieżności mówi też córka wokalisty. „Ta piosenka jest częścią historii moich rodziców i ich legendarnej miłości od pierwszego wejrzenia, kiedy zobaczyli się w Piwnicy pod Baranami. […] Świadczy o tym także tekst odnoszący się do starej kamienicy przy ul. Kapucyńskiej, przy Plantach, którą wtedy krótko wynajmowali, z charakterystycznym balkonem pełnym pnących róż”, tłumaczyła w internetowym cyklu Piosenki na wagę złota Kasia Wodecka-Stubbs, która dziś odpowiada za organizację festiwali upamiętniającego ojca.

Co ciekawe, jak niedawno zdradziła Agata Młynarska, tekst odnosił się także do tego, co kochał Wojciech Młynarski. „To piosenka o historii prawdziwej. Mój tata najbardziej na świecie lubił wracać w strony, które znał, dlatego na wakacje zawsze jeździliśmy w te same miejsca, do Jastarni lub Juraty, albo do Kościeliska i do Zakopanego. […] Wtedy najlepiej odpoczywał i tam też pisał piosenki”, opowiadała dziennikarka w cyklu Piosenki na wagę złota.

Piosenka Lubię wracać tam, gdzie byłem szybko okazała się sukcesem i zdobyła liczne nagrody. Niestety, radość z jednej z nich przysporzyła Zbigniewowi Wodeckiemu sporo problemów. „W 1983 r. pojechałem z tą piosenką do Pragi na festiwal OIRT. Trochę się bałem, bo wydawało mi się, że to nie jest materiał na przebój, taki co to wszyscy do taktu klaszczą, albo kiwają się w rzędach, ale okazało się, konkurs wygrałem. Na poczet spodziewanej nagrody wydałem niesamowite przyjęcie w luksusowym hotelu, które... spłacałem chyba ze trzy lata. Okazało się bowiem, że jedyną nagrodą w tym konkursie była... róża”, opowiadał w Angorze wokalista.

Dziś wszystkie wykonania tego legendarnego już utworu przypominają o tym, że Zbigniewa Wodeckiego nie ma z nami już 3 lata. Na szczęście pozostały pamiątki w formie archiwalnych nagrań, gdzie Lubię wracać tam, gdzie byłem, było prezentowane nie tylko solo, ale i w duetach. Przebój doczekał się wersji z Zofią Kamińską, Krystyną Prońko, Ewą Bem, Alicją Majewską, Ireną Santor, a nawet z Tomaszem Karolakiem (w serialu TVN 39 i pół).

Reklama

Posłuchajcie pełnej historii jednej z najpiękniejszych piosenek Zbigniewa Wodeckiego.

Bartek Wieczorek/LAF AM
Reklama
Reklama
Reklama