Wstrząsające zdjęcia lekarzy. Tyle kosztuje ich pomoc pacjentom z koronawirusem
Siniaki, wybroczyny i skrajne wycieńczenie po morderczych dyżurach...
Siniaki na twarzy, podkrążone oczy i totalne wycieńczenie organizmu. Tak od kilku tygodni wygląda rzeczywistość lekarzy na całym świecie, którzy walczą ze skutkami pandemii koronawirusa. W mediach społecznościowych publikują wstrząsające zdjęcia tuż po tym, jak zakończyli mordercze dyżury. Internauci masowo je udostępniają i podkreślają w komentarzach, że są pracownicy służby zdrowia są prawdziwymi bohaterami.
Koronawirus: zdjęcia zmęczonych i posiniaczonych twarzy lekarzy
Setki pacjentów, dyżury, które trwają kilkanaście godzin i skrajne zmęczenie. Lekarze i personel medyczny szpitali to osoby najbardziej narażone na kontakt z SARS-CoV-2, który powoduje COVID-19. Mimo tego, codziennie podejmują nierówną walkę z koronawirusem.
Najbardziej dramatyczna sytuacja, według Światowej Organizacji Zdrowia, ma obecnie miejsce w Europie. To tu najszybciej rozprzestrzenia się pandemia. Najwięcej przypadków zachorowań notuje się w Hiszpanii i Francji, choć równie zła sytuacja ma miejsce we Włoszech. Tam pacjenci umierają często w izolatkach, z dala od rodziny i najbliższych, jest problem z organizacją pochówków, nie wspominając o przeludnionych szpitalach.
W mediach społecznościowych pracownicy służby zdrowia publikują niezwykle poruszające, czasami wręcz dramatyczne fotografie, tuż po tym, jak odchodzą od łóżek pacjentów. Przy okazji kierują do wszystkich ludzi apel, by pozostali w domach...
Koronawirus: lekarze apelują o pozostanie w domu
„Zrobiłem to zdjęcie z dwóch powodów. Po pierwsze – chciałem je wysłać do mojej partnerki, aby powiedzieć jej, że skończyłem pracę (…). Po drugie, aby pokazać tę fotografię mojej rocznej córeczce, kiedy dorośnie. Opowiem jej o tym momencie”, relacjonował w rozmowie z CNN Nicola Sgarbi (tłumaczenie za Wprost.pl).
Fotografia, którą zamieścił w mediach społecznościowych, jest naprawdę poruszająca. Widać na niej posiniaczoną twarz z wybroczynami i ślady po 13-godzinnym noszeniu maski ochronnej w trakcie dyżuru.
„Proszę, zostańcie w domu i stosujcie się do zaleceń (…). Nie potrzebujemy większej liczby pacjentów”, apelował natomiast pielęgniarz Luke Theophilus pod swoim zdjęciem. W równie dramatycznym tonie była utrzymana relacja czeskiej lekarki, Pavli Kovaříkovej.
„Już nie możemy. Nie śpimy, nie jemy, nawet nie pamiętam, kiedy byłam w toalecie. Telefon dzwoni praktycznie nieprzerwanie. Jasne, jako lekarze pisaliśmy się na ciężką pracę, wiedzieliśmy, w co się pakujemy. Ale to co innego. To jest sprint i maraton w jednym - trwa długo i końca jeszcze nie ma w zasięgu wzroku”, relacjonowała przejęta.
Zaapelowała również, by każdy, kto nie ma naprawdę poważnych objawów, pozostał w domu, pił dużo płynów, przyjmował paracetamol na obniżenie gorączki i dbał o siebie. Zauważyła, że nie rozumie ludzi, którzy drżą przed zakażeniem a przyjeżdżają w jedyne miejsce, w którym pewna jest obecność koronawirusa.
W obszernym i emocjonalnym wpisie zrelacjonowała również, jak wygląda praca w szpitalu.
„Ludzie okłamują ratowników medycznych i nas na temat swoich objawów, aby zostać zbadanymi i poczuć, jak bardzo oszukali system. Po pierwsze – nie jesteśmy kompletnie głupi, mimo deficytu snu i potrafimy stwierdzić, czy ktoś jest chory czy nie i jestem wystarczająco obrażana, gdy ktoś robi ze mnie dupka i odgrywa swój teatrzyk. Po drugie, marnują nasz czas i energię (i materiały medyczne), który moglibyśmy wykorzystać dla kogoś, kto naprawdę potrzebuje naszej opieki. Od jakiegoś czasu pracuję w branży medycznej, ale gdy ludzie ukradli nam maski to i mnie to zaskoczyło”, zaznacza.
Jednocześnie stwierdza, że zachowanie części hospitalizowanych urąga zasadom dobrego wychowania i społecznego współżycia.
„I byłabym wdzięczna, gdyby ludzie przestali na mnie krzyczeć - przez telefon i osobiście. Rozumiem, że to sytuacja stresowa, ale nie zwiększysz mojej efektywności pracy. Jasne, że jesteś wściekły na rząd, uważasz ich środki za zbyt ostre/niewystarczające/źle komunikowane, wiem, ale zdaj sobie sprawę, że krzyczysz na biedaka, który nie wie, jak długo to potrwa i kto ma mniej więcej taki sam wpływ na decyzję premiera, co na jutrzejszą pogodę na Sri Lance. Zachowujmy się rozsądnie i traktujmy siebie jak ludzi”, zakończyła.
Po czym dopisała jeszcze mocny apel do młodych.
„P. S.: Kiedy twierdzisz, że koronawirus jest w porządku, bo zaatakuje tylko starych i / lub chorych, to tak naprawdę mówisz, że ci ludzie nie mają znaczenia i że są zbędni. To nie jest dobra opinia. - Nie, nie, nie”.
Internauci o lekarzach na świecie
Na całym świecie trwają akcje wspierające lekarzy. Zarówno te bez wymiernego efektu, jak bicie braw na balkonach i w oknach o określonej godzinie, jak i zbiórki niezbędnego dla nich sprzętu i wyposażenia medycznego oraz organizowanie posiłków.
Internauci podkreślają także pod wspomnianymi zdjęciami, że opieka medyczna i lekarze są „bohaterami”, „ludźmi, którzy mają powołanie” oraz piszą, że „żadne słowa nie są w stanie wyrazić wdzięczności” oraz „dziękują, że są”.
1 z 12
Nicola Sgarbi, który skończył dyżur po 13 godzinach.
2 z 12
Pavla Kovaříková, czeska lekarka, która w mocnych słowach zwróciła się do wszystkich ludzi.
3 z 12
Tak po skończonym dyżurze wyglądała lekarka Natalie Silvey.
4 z 12
Benjamin Ong jest pracownikiem służby medycznej.
5 z 12
Alessia Bonari z Włoch, która czuwa przy łóżkach pacjentów.
6 z 12
Pielęgniarz Luke Theophilus zaapelował do wszystkich ludzi, by pozostali w domach i stosowali się do zaleceń rządu.
7 z 12
Franziska Nordmann, pracownica służby zdrowia, która pomaga w walce z koronawirusem.
8 z 12
Martina Benedetti z Włoch po wielogodzinnym dyżurze i czuwaniu przy pacjentach.
9 z 12
Członek personelu medycznego w stroju zabezpieczającym przed zakażeniem się koronawirusem.
10 z 12
Tak wygląda w masce pracownica służby zdrowia, która przeprowadza testy na SARS-CoV-2.
11 z 12
Cristina Barbieri, pracownica służby zdrowia, która dogląda pacjentów chorych na COVID-19.
12 z 12
Jedna z pielęgniarek, która opiekuje się pacjentami z koronawirusem.