Reklama

„Osiemnaście lat minęło jak jeden dzień”, śpiewali podczas sesji do VIVY! prowadzący „Pytania na śniadanie”. I choć trudno w to uwierzyć, mieli rację. Dokładnie 2 września 2002 roku zadebiutował na szklanym ekranie ulubiony poranny program widzów Dwójki. Pierwszy raz z publicznością przywitali się wtedy Grażyna Bukowska i Tadeusz Sznuk, ale do dziś przez studio przy Woronicza przewinęło się aż 80 prowadzących! A to nie koniec niespodzianek…

Reklama

Z okazji pełnoletności ulubionego porannego programu widzów TVP przypominamy tekst z wrześniowej VIVY!

Historia, kulisy i sekrety Pytania na śniadanie

Od 18 lat pół miliona Polaków kilka razy w tygodniu rozpoczyna poranek, oglądając „Pytanie na śniadanie”. Stworzenie programu, który doda widzom energii na cały dzień, nie jest łatwym przedsięwzięciem. Do każdego wydania trzeba przygotować kilkanaście aktualnych i zajmujących tematów, zaprosić około 30 gości i przez cztery godziny emisji na żywo być w pełnej gotowości. I tak już ponad 5000 razy. Nad tym, by wszystko się udało, co dnia czuwa prawie 100 osób. Kierownicy planu, wydawcy, scenarzyści, reporterzy, garderobiane, fryzjerzy… I w końcu ci, dzięki którym pokochaliśmy wstawanie o ósmej – gospodarze porannego pasma w TVP2.

Do dwóch razy sztuka

Z Marzeną Rogalską rozmawiam po godzinie 23.00. Słyszę w słuchawce, że wraca do Warszawy z podróży po Polsce. Następnego dnia powita ekipę telewizji śniadaniowej wczesnym rankiem. „Za każdym razem przed programem przeżywam traumę, że zaśpię. Ciężko mi zmrużyć oko, choć staram się położyć chociaż na pięć godzin. Nastawiam też kilka budzików. Na szczęście do tej pory bliska spóźnienia byłam tylko raz. Zaczyna mi się 11. rok pracy w »Pytaniu«, a stres związany ze wstaniem na czas, nie odpuszcza”, mówi Rogalska, która z obecnych gospodarzy programu ma w nim najdłuższy antenowy staż. „Ale nie od razu dostałam tę pracę!”, dodaje nagle. Okazuje się, że bardzo dobrze wypadła na castingu na prowadzącą poranny show, ale ostatecznie produkcja zatrudniła Macieja Kurzajewskiego i Paulinę Smaszcz. Musiało minąć pół roku, żeby odebrała niespodziewany telefon od ówczesnej szefowej redakcji „Pytania na śniadanie” Alicji Resich-Modlińskiej. „Usłyszałam wtedy, że jestem przyjęta, ale trzeba mi znaleźć prowadzącego. Trwały kolejne przesłuchania, aż w końcu zaproponowałam mojego dobrego kolegę Łukasza Nowickiego. Pamiętam, że o propozycji stworzenia ze mną telewizyjnego duetu dowiedział się, leżąc na jakiejś rajskiej plaży. Wrócił do Polski, przeszedł casting i… Spodobaliśmy się!”.

Zawodowe małżeństwo

Dziś najbardziej roześmiana gwiazda Telewizji Polskiej tworzy równie udaną parę z Tomaszem Kammelem. Ale nie od razu udało się im zgrać idealnie… „Od początku się polubiliśmy, aczkolwiek do dopasowania, jakim możemy pochwalić się teraz, dochodziliśmy kilka lat. To nigdy nie była zła współpraca, ale oboje jesteśmy indywidualistami z mocnymi charakterami. W związku z tym musieliśmy znaleźć odpowiedni pomysł na zrobienie z nas uzupełniającego się duetu. Dziś mam takie wrażenie, że otrzymujemy pensję za poprawianie ludziom humoru. Nawet jeśli to Marzena jest bardziej szalona i nieobliczalna, to zawsze chętnie jej w tym towarzyszę”, mówi Tomasz Kammel, który w redakcji „Pytania na śniadanie” spędził u boku aktualnej telewizyjnej partnerki siedem lat.

To wystarczający czas, by część widzów nie umiała o nich myśleć osobno. „Ludzie piszą w sieci, że powinniśmy być ze sobą. Sam Tomek śmieje się z tego, nazywając mnie swoją »zawodową żoną«. Z kolei jeden z naszych zagranicznych fanów stwierdził, że skoro Angelina Jolie i Brad Pitt mogli mieć jako duet przydomek »Brangelina«, to ja i Tomasz powinniśmy nazywać się »Rogamel«. I to się przyjęło!”, opowiada Marzena Rogalska i dodaje, że każdy duet prowadzących publiczność pokochała za coś innego.

Miszmasz idealny

Łukasz Nowicki już od pierwszych sekund naszej rozmowy obsypuje Idę Nowakowską komplementami. To właśnie z niespełna 30-letnią tancerką tworzy telewizyjny duet od ponad roku. „Wcześniej miałem w »Pytaniu na śniadanie« chyba siedem różnych partnerek. Z Idą jesteśmy różni, ale mam nadzieję pracować razem jak najdłużej. Choć Ida nie miała doświadczenia dziennikarskiego, od razu pozytywnie mnie zaskoczyła. Jest bardzo spontaniczna, emocjonalna, ma nieprawdopodobne pokłady energii. Mnie to ujmuje, bo na ekranie jest po prostu sobą, a to nie jest łatwe. Ja sam nie mogę oglądać swoich starych odcinków »Pytania«. Jako aktor za bardzo grałem prowadzącego. Modulowałem głos, przesadnie się dziwiłem, a gdy się wzruszałem, to zawsze leciały mi krokodyle łzy. To było żenujące”, ocenia się surowo Łukasz Nowicki i przekonuje zaraz, że swoją naturalnością Ida zaraża młode pokolenie. A to mocno jej kibicuje. „To jest niesamowite, ale faktycznie po każdym »Pytaniu na śniadanie«, które prowadzę, czeka na mnie przed budynkiem grupa nastoletnich dziewczynek i chłopców. Spotkanie z nimi to zresztą dla mnie jedna z dwóch stałych każdego programu. Druga stała to modlitwa. Jestem osobą wierzącą i zwracam się do Pana Boga jeszcze na kilka sekund przed wejściem na antenę, zazwyczaj kiedy biegnę na swoją pozycję”, opowiada Ida Nowakowska.

Zupełnie inne myśli przed godziną ósmą rano ma Łukasz Nowicki, który bywa na planie mocno zmęczony. „Czasami marzę o tym, by na chwilę przed startem wysiadł prąd”, śmieje się. Nie da się jednak ukryć, że wstawanie o piątej rano, a następnie prowadzenie przez cztery godziny telewizji na żywo, odbija się na rytmie dnia i samopoczuciu prowadzących. „Dużo mnie to kosztuje. Może zaskoczę niektórych, ale do każdego poranka na antenie Dwójki należy się dobrze przygotować. Czytanie scenariusza zaczynam więc jeszcze poprzedniego dnia. Muszę się chować na strychu, bo przy dwójce dzieci skupienie się w salonie jest niemożliwe. Potem kładę się wcześnie spać, nad czym ubolewam, bo uwielbiam wieczorne życie towarzyskie. A na koniec trzeba wstać po piątej. Wymknąć się cichutko, by pies nie zaszczekał, by nie obudzić dzieci i małżonki… Ale jak już to wszystko się uda, a na kamerze w studiu zapala się czerwona lampka, to jestem ogromnie szczęśliwy i wtedy sobie myślę, że mógłbym prowadzić ten program do końca życia”, przekonuje Nowicki.

Waldemar Kompała

Praca popłaca

Twórcy „Pytania na śniadanie” od 18 lat starają się tworzyć program, który przede wszystkim ma podobać się publiczności. Doświadczenia Marceliny Zawadzkiej, która do grona gospodarzy dołączyła pięć lat temu, pokazują jednak, że hit TVP2 może odmienić też życie gwiazd. Ekranowa partnerka Tomasza Wolnego do 2015 roku kojarzyła się wielu widzom przede wszystkim jako modelka i Miss Polonia. Dopiero na antenie Dwójki miała okazję pokazać, jak wiele potrafi. „Dzięki »Pytaniu na śniadanie« zyskałam w oczach widzów. Wcześniej bolało mnie, że wszystko sprowadza się do mojego wyglądu. Dopiero prowadząc poranny program bez cięć, udowodniłam wielu ludziom, że mam do zaoferowania więcej. To przełożyło się też na moje samopoczucie. W końcu bardziej polubiłam siebie i doceniłam w pełni”.

Zaangażowanie Marceliny Zawadzkiej widzi również Tomasz Wolny. Wśród zalet koleżanki ze śniadaniowej kanapy wymienił też między innymi wrażliwość. Choć zdarzały się rozmowy, podczas których i doświadczonemu prezenterowi informacji towarzyszyło ściśnięte gardło. „Pamiętam historię ojca, który opowiadał o ostatnich chwilach życia swojego małego synka. Płakaliśmy wszyscy. I on, i widzowie, i my. Oczywiście dziennikarski warsztat pomaga w tym, by mimo wszystko trzymać się sedna tematu, ale gdy historia potężnie ściska za serce, to czasem nie sposób tego nie okazać. Dla mnie to po prostu ludzkie, naturalne, normalne i prawdziwe”. O tym, że profesjonalizm nie przeszkadza prawdziwym emocjom, dziennikarz pamiętał też pierwszego dnia pracy z Marceliną, dla której telewizja na żywo była nowym doświadczeniem. „Od swojego debiutu w »Pytaniu na śniadanie« wiem, że zawsze mogę liczyć na Tomka. Już wtedy mnie dopingował i pomagał się odstresować. Dziś mogę powiedzieć, że się przyjaźnimy i rozumiemy bez słów. To przydaje się na antenie, bo już z jego postawy czy wyrazu twarzy dokładnie wiem, co zaraz zamierza”.

Pełne serca i brzuchy

Swoim tajnym i sprawdzonym kodem posługują się też najmłodsi stażem prowadzący – Aleksander Sikora i Małgorzata Tomaszewska. On doskonale potrafi odczytać z jej postawy, że chciałaby zadać pierwsza pytanie. Ona z kolei widzi w jego oczach, kiedy potrzebne jest wsparcie. „Pomagamy sobie wzajemnie i świetnie się uzupełniamy. Ja jestem jako matka bardziej poukładana, a Olek dodaje nam luzu i zadziorności”, mówi dziennikarka, która w 2018 roku od czasu do czasu opowiadała widzom „Pytania na śniadanie” o nowinach showbiznesowych, a dopiero rok później została zaproszona do poprowadzenia programu na próbę. „Ani ja, ani Olek nie wiedzieliśmy, czy to będzie praca na stałe. Pamiętam, że pierwszego razu chcieliśmy dać z siebie wszystko, bo od tego, jak przyjmą nas telewidzowie, miała zależeć nasza przyszłość. Szczęśliwie niedługo potem trafiliśmy do grafiku gospodarzy programu”.

Antenowemu partnerowi Małgorzaty Tomaszewskiej „Pytanie na śniadanie” zmieniło życie o 180 stopni. Propozycja współpracy z TVP przyszła do Olka Sikory… przypadkiem! „Był rok 2016. Pracowałem wtedy jako dziennikarz showbiznesowy w serwisie internetowym. Pewnego dnia pojechałem do studia »Pytania na śniadanie« nagrać wywiad z jedną z prowadzących. Gdy czekałem w kolejce na rozmowę, podeszła do mnie osoba z produkcji i zapytała, czy chciałbym tu pracować. Czasu na decyzję nie było wiele, więc moja odpowiedź była krótka i brzmiała jak wyrwana z popularnego talent show. »Jestem trzy razy na TAK!«, powiedziałem”. Ponad dwa lata pracy na stanowisku reportera i rok jako gospodarz „Pytania na śniadanie” sprawiły, że pochodzący z Krakowa 30-latek nie tylko spełnił swoje marzenia, ale też zyskał prawdziwą przyjaźń. „Dziś z Małgosią wiemy o sobie niemal wszystko. To od niej nauczyłem się twardo stąpać po ziemi i rozkoszować zieloną herbatą, od której wspólnie zaczynamy razem dzień”, mówi Aleksander Sikora, którego głośne „Dzień dobry” wypowiadane do ekipy około siódmej rano słychać według kolegów prezentera w każdym miejscu studia. A to wypełnia się od świtu nie tylko dźwiękami rozmów i energią ekipy, ale i pięknymi zapachami. W kuchni „Pytania na śniadanie” nigdy nie brakuje bowiem kogoś, kto na żywo w trakcie trwania programu gotuje pyszne potrawy. Produkcja dba, by wszystkie dania z łatwością można było odtworzyć w domu, a także zwraca uwagę, by wspierać polskich producentów. O los przygotowanych posiłków martwić się zdecydowanie nie trzeba. „Przed pandemią można było włączyć stoper i zobaczyć, że po trzech minutach nie było już nawet okruszka. Całą ekipą pracującą przy programie zawsze celebrowaliśmy moment, w którym w końcu mogliśmy spróbować potraw, o których słuchaliśmy od samego rana”, wyjaśnił mi Olek Sikora i dodał, że niestety ze względu na koronawirusa ostatnio dania są zabierane przez kucharzy, którzy je przygotowali. „Mam nadzieję, że, cytując klasyka, »Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie«”, dodał najmłodszy prowadzący show. Najmłodszy wiekiem, ale już nie stażem…

Urodzinowa niespodzianka

Żaden jubileusz nie może obejść się bez prezentów! Redakcja „Pytania na śniadanie” wie o tym doskonale i dlatego już we wrześniu na antenie Dwójki „Dzień dobry państwu” będą mówić także Katarzyna Cichopek i Maciej Kurzajewski. Dla nowego duetu prowadzących, który oficjalnie prezentujemy jako pierwsi, taka szansa była ogromną niespodzianką. „Program znam doskonale z pozycji widza i gościa, ale nie spodziewałam się propozycji dołączenia do grona jego gospodarzy. Telefon z produkcji totalnie mnie zaskoczył. Musiałam dać sobie chwilę, by wyjść z szoku i wykrztusić, że oczywiście się zgadzam”, powiedziała Katarzyna Cichopek, której obecność na planie sesji do VIVY! była tajemnicą do ostatniej chwili.

Nie mniejsze emocje wzbudziło pojawienie się na planie Macieja Kurzajewskiego, który wrócił do prowadzenia „Pytania na śniadanie” niemal po dekadzie przerwy. „Zawsze należy mieć tremę, ale nie da się ukryć, że w studiu telewizyjnym czuję się jak ryba w wodzie. Szczególnie gdy program jest na żywo. Nie mam też problemów ze wstawaniem, więc budzik na piątą mnie nie przeraża. A i dużą dozę spokoju daje mi to, że u mojego boku pojawi się Kasia. Mieliśmy już okazję współpracować i to jest niezwykle mądra i pozytywna osoba. Taka, którą widzowie kupują po kilkudziesięciu sekundach na ekranie. A gdyby przypadkiem miała problem z porannym wstawaniem, to mogę obiecać, że będę do niej dzwonić zaraz po swoim budziku”, oświadczył Maciej Kurzajewski, oddzwaniając do mnie zaraz po wieczornym treningu.

Reklama

Urodzinowy upominek dla widzów można uznać za rozpakowany, a czego można życzyć prowadzącym i całemu „Pytaniu na śniadanie”? „Najlepszą publiczność już mamy, najlepsze wyniki mamy, wspaniałą ekipę także. Trzeba tylko o to dbać i oby tak do wieczności”, mówi nam na sesji Tomasz Wolny, który właśnie skończył pozować.

Waldemar Kompała
Waldemar Kompała
Reklama
Reklama
Reklama